Podejmowane od 20 lat próby walki z korupcją nie przyniosły efektów. Władze Ukrainy obiecują, że przełom przyniesie przyjęta właśnie ustawa dezoligarchizacyjna

Unia Europejska powinna wywrzeć większą presję na ukraińskich oligarchów, zakazując wjazdu i korzystania ze swoich aktywów osobom podejrzewanym o korupcję na wysokim szczeblu. Takie rekomendacje znalazły się w przedstawionym w czwartek raporcie Europejskiego Trybunału Obrachunkowego (ETO) na temat Ukrainy. Organ, działający niczym polska Najwyższa Izba Kontroli, uważa, że oligarchowie i zawłaszczanie przez nich państwa stanowią główną przeszkodę na drodze do praworządności i rozwoju gospodarczego Ukrainy. I podkreśla, że pranie pieniędzy za granicą, w tym w UE, według jednego z ostatnich szacunków powoduje roczne straty dla ukraińskiego budżetu w wysokości co najmniej 1 mld euro.
– Unia Europejska powinna osłabić wpływy oligarchów. Ryzyko prania pieniędzy także wewnątrz UE było i pozostaje wysokie – podkreśla Juhan Parts, były premier Estonii, członek ETO odpowiedzialny za raport poświęcony naszym sąsiadom. W jego ocenie zaprezentowany w lipcu przez Komisję Europejską pakiet legislacyjny mający na celu walkę z praniem pieniędzy jest niewystarczający. Unia pozostaje największym darczyńcą Ukrainy. Wliczając pożyczki z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, w ciągu ostatnich pięciu lat przekazała jej w formie grantów i kredytów 15 mld euro. Do tego dochodzi współpraca bilateralna między krajami członkowskimi a Ukrainą. Na programy mające wspierać ją w walce z korupcją od 2016 r. przeznaczono 4 mld euro. – UE przez lata intensywnie wspierała sądownictwo, ale zamiast jednolitego podejścia, działano wyrywkowo. W efekcie interwencjom tym brakowało logiki, a pieniądze europejskich podatników były marnowane – mówi Parts.
Jako przykład może służyć powołanie pod zachodnią presją po obaleniu Wiktora Janukowycza w 2014 r. instytucji do walki z łapownictwem, w tym Najwyższego Sądu Antykorupcyjnego dwa lata temu. Pierwsze wyroki już zapadły, jednak nie udało się skazać żadnego polityka z pierwszych stron gazet. Ograniczoną skuteczność ma też analiza obowiązkowych deklaracji majątkowych, składanych przez polityków, samorządowców, urzędników i sędziów. Spośród 900 tys. dokumentów w 2019 r. skontrolowano tylko 0,1 proc., wykryto 674 nieprawidłowości, ale nikogo nie udało się skazać z przepisów mówiących o nielegalnym wzbogaceniu. Mimo zapowiedzi służby nie prowadzą też monitoringu stylu życiu, który pozwoliłby na typowanie do kontroli deklaracji konkretnych osób. Co więcej, w zeszłym roku sędziowie podjęli próbę rozmontowania systemu antykorupcyjnego poprzez uznanie niektórych przepisów za niezgodne z konstytucją.
Powołując się na organizację Transparency International, ETO podaje, że korupcję na wysokim szczeblu należy rozumieć jako nadużywanie władzy, które przynosi korzyści wąskiej grupie osób kosztem interesu ogółu. Na Ukrainie zjawisko to opiera się na nieformalnych powiązaniach między urzędnikami państwowymi, parlamentarzystami, prokuratorami, sędziami, organami ścigania, dyrektorami przedsiębiorstw państwowych. Potencjał jest spory, bo na szczeblu centralnym istnieje około 3,5 tys. przedsiębiorstw państwowych, a na szczeblu gminnym – 11 tys. System oligarchiczny został zbudowany za rządów prezydenta Łeonida Kuczmy (1994–2004), który bliskimi związkami z wielkim biznesem próbował rekompensować sobie słabość instytucji państwowych po upadku ZSRR. Ukraina boryka się także z drobną korupcją, ta jest „powszechna i akceptowana przez dużą część społeczeństwa jako zjawisko niemal nieuniknione”. Nie jest ona jednak tak niszcząca dla państwa jak ta na wysokim szczeblu.
Dezoligarchizację zapowiadali kolejni prezydenci – Wiktor Juszczenko (2004– –2010) i Petro Poroszenko (2014–2019), ale z zapowiedzi nic nie wyszło. Obietnice rozmontowania systemu oligarchicznego podczas swojej kampanii składał też Wołodymyr Zełenski. W czwartek parlament przyjął ustawę, która zakazuje osobom uznanym za oligarchów finansowania partii politycznych i udziału w prywatyzacji majątku państwowego. Przeciwnicy zwracają uwagę na arbitralne elementy przy decydowaniu, kto ma być uznany za oligarchę. Decyzję będzie podejmować prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, biorąc pod uwagę kryteria zapisane w ustawie, w tym wartość posiadanych aktywów i wpływ wywierany w życiu politycznym i społecznym.