Bidenowi nie udało się spełnić zapowiedzi, że do Dnia Niepodległości zaszczepi 70 proc. Amerykanów

Kiedy na początku roku Stary Kontynent nękały problemy z dostawami preparatów chroniących przed COVID-19, Europejczycy z zazdrością patrzyli na Amerykanów, szczepiących się wówczas na potęgę. Teraz role się odwróciły. Eksperci z USA z niepokojem obserwują, jak kolejne państwa Unii prześcigają ich kraj pod względem odsetka zaszczepionych mieszkańców. W tym gronie już teraz znajdują się kolejno Malta, Belgia, Finlandia, Dania, Włochy, Portugalia, Hiszpania i Niemcy. – Stany Zjednoczone może i zaczęły wcześniej, ale Niemcy je dogoniły. Program szczepień musi utrzymać tempo. Przez wzgląd na wariant Delta jest ważne, abyśmy zaszczepili tylu ludzi, ilu tylko możliwe – mówił Jens Spahn, minister zdrowia RFN.
Unia Europejska jako całość jest jeszcze w tyle za Stanami Zjednoczonymi, ale przejęcie koszulki lidera jest tylko kwestią czasu. Podczas gdy w USA podaje się obecnie ok. 1 mln dawek dziennie, to we Wspólnocie jest to ok. 4 mln. Tempo szczepień w USA spadło o mniej więcej dwie trzecie w stosunku do szczytu z początku kwietnia, chociaż w pełni zaszczepionych jest tu 47 proc. ludności (w UE wskaźnik ten 1 lipca wynosił 33,8 proc.), a po pierwszej dawce – 54,6 proc. (w Unii – 51,1 proc.). Według agencji Bloomberg w tym tempie Europa będzie potrzebowała dwóch miesięcy, żeby wyszczepić trzy czwarte ludności, a Amerykanom zajmie to jeszcze cztery miesiące.
Co stoi za spadkiem tempa szczepień w USA? Z jednej strony jest to nasycenie szczepionkami: po prostu większość tych, którzy chcieli się zaszczepić, już to zrobiła. To oznacza, że jest jeszcze druga strona medalu: niechęć do preparatów przeciw COVID-19. Z badań Kaiser Family Foundation wynika, że problem z podwinięciem rękawa może mieć 30 proc. Amerykanów. To ci, którzy na pytanie „czy zamierzasz się zaszczepić” odpowiadają „na pewno nie”, „tylko jeśli będzie taki wymóg” oraz „na razie chcę poczekać”.Co ważne, odsetek ten podczas pandemii utrzymał się na mniej więcej takim samym poziomie, co wskazywałoby, że grupa ta raczej nie dokona radykalnego zwrotu w postawach. Nie przekonają ich więc publiczne wystąpienia takich postaci jak Joshui Garzy, 43-letniego pracownika branży petrochemicznej, który jako cukrzyk miał szansę zaszczepić się w pierwszej kolejności, ale stwierdził, że poczeka. Wkrótce potem Garza zapadł na COVID-19 i to na tyle ciężką postać, że zakończyła się przeszczepem płuc, o czym w czwartek opowiedział na specjalnym posiedzeniu komisji zdrowia w Izbie Reprezentantów.
dległości, celu wyszczepienia 70 proc. dorosłych Amerykanów. Wygląda więc na to, że liczne akcje promocyjne, w tym stanowe loterie, w których można było wygrać samochody osobowe, broń, a nawet nagrody pieniężne w wysokości 1 mln dol., jak również akcję promocyjną firmowaną przez prezydencką administrację z udziałem pierwszej damy Jill Biden, wiceprezydent Kamali Harris oraz jej męża, drugiego dżentelmena Douglasa Emhoffa, nie były w stanie znacząco wpłynąć na postawy Amerykanów w tym zakresie.
W efekcie, podczas gdy większość stanów z powodu niskiego zainteresowania zamyka centra szczepień, w wielu miejscach w Europie dzieje się dokładnie na odwrót. W Niemczech niebawem będzie można otrzymać preparat chroniący przed COVID-19 podczas spaceru w centrum miasta albo w kościele. W Madrycie niedawno otwarto pierwszy, czynny 24 godziny na dobę punkt szczepień. Z kolei w Paryżu stanął namiot, w którym na szczepienie mogli liczyć dostawcy restauracyjnych posiłków.
Oczywiście, nie każdy europejski kraj może się pochwalić takimi samymi sukcesami. W tyle znajdują się zwłaszcza Rumunia i Bułgaria. W tym pierwszym państwie przynajmniej po pierwszej dawce jest 24,5 proc. mieszkańców, w tym drugim – jedynie 13,7 proc. I w przeciwieństwie do reszty kontynentu tempo szczepień tutaj nie wzrasta, ale maleje. O ile w kwietniu w Rumunii podawano przeciętnie 100 tys. dawek dziennie, o tyle w czerwcu było to już tylko 18 tys. Jeszcze słabsze wyniki odnotowała Bułgaria. W kwietniu szczepionka trafiała do 25 tys. ludzi, a teraz średnio do 8 tys. W Polsce w ubiegłym tygodniu wykonywaliśmy ponad 270 tys. szczepień dziennie.
W Bułgarii i Rumunii szczepi się tak mało ludzi, że władzom już teraz w oczy zagląda perspektywa utylizacji przeterminowanych dawek. Stąd pomysły, aby zbliżające się do końca terminu ważności preparaty przekazywać sąsiednim państwom pomimo niskich wskaźników wyszczepienia. Jak podała agencja Bloomberg, dzięki wolnym dawkom w Rumunii zaszczepiła się niedawno przed meczem drużyna rugby z Argentyny. Z kolei bułgarscy hotelarze apelują do władz, aby szczepienia oferować za darmo turystom.
Dwa czynniki wpłynęły na przebieg szczepień w tych krajach. Po pierwsze, ich mieszkańcy na dzień dobry byli znacznie bardziej sceptyczni wobec szczepionek niż obywatele innych krajów. Po drugie zarówno Bukareszt, jak i Sofia postawiły głównie na preparat AstryZeneki, którego ludzie się wystraszyli po doniesieniach o zdarzeniach zakrzepowych. Kulała również logistyka: w Bułgarii już w połowie lutego stworzono tzw. zielone korytarze, gdzie zaszczepić mógł się każdy. Po kilku dniach trzeba było jednak zawiesić ich działalność, bo zabrakło dawek. ©℗
Spośród członków Unii najbardziej w tyle pozostaje Bułgaria
WYŚCIG NA PROCENTY