Za "nie do przyjęcia" uznała w niedzielę Francja "uprowadzenie przez białoruskie władze" samolotu przewożącego białoruskiego opozycjonistę i zażądała zdecydowanej reakcji UE. Dziennik "Le Figaro" pisze o akcji białoruskich agentów bezpieczeństwa na pokładzie maszyny lecącej z Aten do Wilna.

"Uprowadzenie samolotu Ryanair przez władze białoruskie jest nie do przyjęcia. Niezbędna jest zdecydowana i zjednoczona reakcja Europejczyków. Wszyscy pasażerowie tego lotu, w tym białoruscy opozycjoniści, muszą mieć możliwość bezzwłocznego opuszczenia Białorusi" – napisał na Twitterze minister spraw zagranicznych Francji Jean-Yves Le Drian.

W niedzielę na lotnisku w Mińsku lądował awaryjnie samolot linii Ryanair, lecący z Aten do Wilna. Przyczyną lądowania była informacja o bombie na pokładzie. Informacja ta po sprawdzeniu samolotu nie potwierdziła się.

"Zawrócenie samolotu nastąpiło po bijatyce rozpoczętej przez obecnych na pokładzie białoruskich agentów bezpieczeństwa, którzy twierdzili, że w samolocie znajduje się ładunek wybuchowy" – podał "Le Figaro", opisując przymusowe lądowanie samolotu w Mińsku.

Po wylądowaniu w stolicy Białorusi służby bezpieczeństwa reżimu Alaksandra Łukaszenki zatrzymały opozycjonistę Ramana Pratasiewicza.

Rzeczniczka litewskich lotnisk, z którą skontaktowała się agencja AFP, powiedziała, że pierwsze wyjaśnienie, jakie otrzymała z lotniska w Mińsku, to był rzekomy konflikt między pasażerami a załogą.

Według białoruskiej opozycji cała sytuacja to prowokacja służb specjalnych, która miała na celu doprowadzenie do zatrzymania Pratasiewicza. Taką opinię wyraziła m.in. przebywająca na emigracji była kandydatka w wyborach prezydenckich Swiatłana Cichanouska.