Rozprawa w sprawie delegalizacji sztabów Nawalnego i jego Fundacji Walki z Korupcją została przesunięta, ale współpracownicy opozycjonisty nie biorą tego za dobrą wróżbę.

Wczoraj sąd wojskowy oddalił skargę Nawalnego na odmowę wszczęcia przez Komitet Śledczy postępowania w sprawie próby jego otrucia przez funkcjonariuszy Federalnej Służby Bezpieczeństwa w sierpniu 2020 r. Życie Nawalnemu uratowała wówczas sprawna reakcja pilota samolotu oraz rosyjskich, a następnie niemieckich lekarzy. Władze uznały jednak, że podczas pobytu w Niemczech Nawalny złamał zasady zawieszenia nałożonej wcześniej kary więzienia. Po powrocie do kraju polityk został zatrzymany, po czym sąd odwiesił karę.
Równolegle władze wszczęły postępowanie, które może doprowadzić do faktycznej delegalizacji struktur związanych z Nawalnym – regionalnych sztabów odpowiedzialnych za walkę polityczną oraz Fundacji Walki z Korupcją (FBK) zajmującej się śledztwami dziennikarskimi. To właśnie FBK przygotowała film o pałacu Władimira Putina pod Gelendżykiem, który wywołał sensację w rosyjskim internecie. Prokuratura wniosła, by uznać te organizacje za ekstremistyczne, a w kwietniu sąd skorzystał ze środka zabezpieczającego w postaci zakazu działalności do wydania decyzji w tej sprawie. Ludzie Nawalnego nie mają wątpliwości, że orzeczenie będzie dla nich negatywne. Decyzja miała zapaść w poniedziałek, ale przesunięto ją na 9 czerwca.
– Z punktu widzenia codziennej pracy politycznej rzeczywiście niewiele można zrobić – mówił w niedawnej rozmowie z DGP Władimir Miłow, czołowy współpracownik Nawalnego. Po zarządzeniu środka zabezpieczającego część sztabów regionalnych wstrzymała prace. – Wszystko, co robią władze – od masowych zatrzymań, spraw w sądach, po oskarżenia o ekstremizm i wyrok dla Nawalnego – to elementy kampanii zastraszania. Materiały sprawy o uznaniu FBK za organizację ekstremistyczną zostały utajnione, ale adwokaci mówią, że ogólnie rzecz biorąc, chodzi o to, że ta struktura stanowi zagrożenie dla ustroju – dodawał Miłow. Po uznaniu FBK i sztabów za ekstremistów politycy będą musieli opracować nową formułę działania.
Za działalność w imieniu zdelegalizowanych struktur, ich finansowanie bądź zwykłe wykorzystanie symboliki w przestrzeni publicznej organizatorom będzie grozić 10 lat, a zwykłym działaczom – do sześciu lat więzienia. W przeszłości zdarzały się przypadki, że po wpisaniu na czarną listę ścigano ludzi wcześniej działających w danej organizacji. Państwo uznało za ekstremistów różne organizacje neonazistowskie i dżihadystyczne, ale także ukraińskich nacjonalistów, świadków Jehowy i Medżlis, quasi-parlament Tatarów Krymskich. Ludzie Nawalnego przygotowują się do przeniesienia centrum aktywności poza granice Rosji. Niektórzy zaś – jak pisze wczorajsza „Niezawisimaja gazieta” – mogą skupić się wokół działającej legalnie od 28 lat socjalliberalnej partii Jabłko.
Równolegle Duma pracuje nad przepisami zakazującymi działaczom organizacji ekstremistycznych startu w wyborach. Jeśli zostaną one przyjęte, żaden kandydat związany z Nawalnym nie zostanie we wrześniu zarejestrowany. Pod znakiem zapytania stanie także możliwość reklamowania kojarzonej z Nawalnym taktyki tzw. inteligentnego głosowania, zakładającej wsparcie tego kandydata spoza kremlowskiej Jednej Rosji, który w danym okręgu ma największe szanse na pokonanie jej przedstawiciela. W przeszłości taktyka pomagała pozbawiać „jedinorossów” samodzielnej większości w ciałach przedstawicielskich i sprzyjała emancypacji lokalnych struktur koncesjonowanej opozycji, w tym komunistów Giennadija Ziuganowa i nacjonalistów Władimira Żyrinowskiego.
Jednocześnie trwa pacyfikacja mediów. W kwietniu władze wpisały na listę agentów zagranicznych portal Meduza, popularny wśród zwolenników liberalnej opozycji. Wpis wymaga od redakcji umieszczania frazy o byciu agentem przed każdą depeszą. Od Meduzy zaczęli już odpływać reklamodawcy, a redakcja prosi o wsparcie. W piątek taka sama decyzja dotknęła współpracujący z „Financial Timesem” gospodarczy portal VTimes, utworzony w 2020 r. przez dawnych dziennikarzy gazety „Wiedomosti” po tym, jak została ona przejęta przez ludzi Kremla. – Resort sprawiedliwości działa ściśle na podstawie prawa, które przewiduje kryteria uznania za agenta zagranicznego – uciął wczoraj Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina.