Przez chaotyczne planowanie dróg na Podlasiu będą konieczne rozbiórki powstających teraz na obwodnicach obiektów inżynieryjnych
Chodzi o przebudowywaną teraz drogę krajową nr 8 między Białymstokiem i Augustowem, którą na Podlasiu ze względu na dość dużą liczbę wypadków nazywają „drogą śmierci”. W 2020 r. rząd zapowiedział, że w ramach programu budowy 100 obwodnic na krajowej ósemce powinny powstać trzy obejścia gęsto zabudowanych miejscowości: Sztabina, Suchowoli i Białobrzegów. Wtedy zapadła decyzja, że wystarczy tam zbudować obwodnice jednojezdniowe.
Brakło miejsca na jezdnię
Budowa dwóch pierwszych jest już mocno zaawansowana. Powinny zostać oddane do ruchu jesienią. Umowę na realizację obwodnicy Białobrzegów podpisano w 2024 r. Powinna zostać ukończona w 2029 r. I tu dochodzimy do problemu związanego z chaotycznym planowaniem dróg. Niedawno rząd Koalicji 15 października zapowiedział, że droga nr 8 od Białegostoku przez Augustów do Raczek na połączeniu z Via Baltica w ciągu najbliższych lat stanie się drogą dwujezdniową, bezkolizyjną. Choć nie będzie miała statusu ekspresówki, to niewiele ma się od niej różnić. Nowe ustalenia to rezultat rozmów z Komisją Europejską i wynik analizy na temat docelowej sieci dróg w tej części kraju zleconej przez Ministerstwo Infrastruktury. Tyle że realizacja trasy dwujezdniowej między Białymstokiem a Raczkami będzie oznaczać za kilka lat konieczność sporych rozbiórek na powstających teraz obwodnicach Sztabina i Suchowoli. Budowane obecnie poprzecznie nad drogą nr 8 wiadukty dla dróg lokalnych czy przejścia dla zwierząt nie będą wystarczająco długie, by w przyszłości zmieścić poniżej drugą jezdnię.
Strata milionów złotych
Oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Białymstoku twierdzi, że ogłaszając w 2020 r. przetarg na obie obwodnice, opierano się na założeniach ówczesnego programu budowy dróg i na decyzji środowiskowej, która nie przewidywała tam drugiej jezdni. Urzędnicy utrzymują jednak, że na etapie przetargu na obwodnice „wprowadzono wymóg, by zaproponowane przez wykonawcę rozwiązania minimalizowały konieczność rozbiórek (robót utraconych) w przypadku wykonania drugiej jezdni”. Białostocka GDDKiA przyznaje, że „budowa drogi dwujezdniowej Białystok–Raczki stała się realna po wpisaniu jej w 2023 r. do rządowego programu budowy dróg krajowych, co zostało potwierdzone w niedawnych deklaracjach Ministerstwa Infrastruktury.
Urzędnicy twierdzą, że wysokość obiektów została tak zaprojektowana, żeby można było dobudować w przyszłości ich drugą nawę. Przyznają jednak, że będą konieczne rozbiórki – części nasypu z jezdnią i betonowego przyczółka z jednej strony. Twierdzą, że zakres przebudowy będzie „niewielki”. Z tym określeniem nie zgadza się Daniel Radomski, ekspert ds. infrastruktury związany m.in. z Klubem Jagiellońskim. – W czasie dobudowy drugiej jezdni na drodze nr 8 trzeba będzie połowicznie wyburzyć powstające teraz nad obwodnicami wiadukty. To oznacza sporo utraconych wydatków, które będą sięgać milionów złotych – zaznacza.
Planowanie sieci drogowej postawione na głowie
Przyznaje, że realizacja wysokich nasypów i betonowych przyczółków – czyli elementów przewidzianych do rozbiórki – nie jest tania. Według naszych ustaleń prace rozbiórkowe będą dotyczyć ok. 10 obiektów nad powstającymi obwodnicami Sztabina i Suchowoli. To będzie się też wiązać z dużymi utrudnieniami w ruchu dla okolicznych mieszkańców. GDDKiA twierdzi, że rozbiórki nie będą konieczne w przypadku obwodnicy Białobrzegów, której budowa ma się rozpocząć w 2026 r. Drogowcy przyznają za to, że rozbiórki i przebudowy będą niezbędne w przypadku oddanego w 2014 r. odcinka ósemki z Augustowa do Raczek, gdzie obiekty także zaprojektowano dla przekroju 1 x 2.
– Zamieszanie wynika z tego, że planowanie sieci drogowej jest u nas postawione na głowie, bo w dużej mierze odpowiada na bieżące potrzeby polityków, a nie na to, co wynika z analiz ruchowych. Lata temu podjęto decyzję, że będzie tu jedna jezdnia, i nagle już w czasie budowy obwodnic robi się gwałtowne zmiany decyzji i planuje się drugą jezdnię – zaznacza Radomski. Według niego powstanie drugiej jezdni jest dyskusyjne. – Jedynym czynnikiem, który uzasadnia jej budowę, jest właśnie jej realizacja. Z ostatnich analiz zrobionych na zlecenie Ministerstwa Infrastruktury wynika, że jeśli nie powstanie druga nitka, to ruch zmieści się na pierwszej. Jeśli zaś zbudujemy drugą jezdnię, to ruch wzrośnie, bo inwestycja ściągnie samochody z innych dróg – dodaje Radomski.
Dwie ekspresówki sa w ogóle potrzebne?
Wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec przyznał na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury, że po oddaniu na jesieni ostatniego odcinka Via Baltica koło Łomży ruch na drodze nr 8 z Białegostoku do Ełku spadł o 40 proc. W ciągu doby przejeżdża tam teraz 8–9 tys. pojazdów. Eksperci twierdzą, że budowa dwujezdniowej drogi ekspresowej ma sens dla ruchu minimum 15–20 tys. pojazdów na dobę. Na Via Baltica przeniosły się głównie tiry zmierzające w stronę Litwy, Łotwy czy Estonii.
To już jednak rząd PiS w 2023 r. uznał, że między Białymstokiem, Augustowem i Raczkami powinna powstać dwujezdniowa ekspresowa trasa S8. Eksperci zwracali uwagę, że dopisano wówczas arterię do rządowego programu dróg niezgodnie z procedurami, bo nie wykonano wcześniej strategicznej oceny oddziaływania na środowisko. Jednocześnie poprzedni rząd chciał budować równoległą trasę S16 z Białegostoku do Ełku. Na tym tle powstał spór z Komisją Europejską, która uznała, że niemożliwa jest budowa dwóch ekspresówek przecinających Biebrzański Park Narodowy. Bruksela zagroziła wstrzymaniem wypłat z funduszy UE na drogi. Teraz rząd uważa, że zamiast tego odcinka S16 wystarczy zmodernizować obecną drogę nr 65 do przekroju „2 + 1” wraz z budową obwodnic Moniek i Grajewa.
Rząd PiS twierdził, że dwie ekspresówki są tam potrzebne nie tylko ze względów ruchowych, lecz także militarnych. – Po agresji Rosji na Ukrainę wszystko się zmieniło. To zmieniło optykę postrzegania inwestycji we wschodnich regionach – mówi Rafał Weber, wiceminister infrastruktury w rządzie PiS. Uznaje on, że nowa władza kapituluje przed Brukselą. Dodaje, że ekspresówki mogą nie tylko pomóc przemieszczać się naszym wojskom, lecz także byłyby przeszkodami dla ewentualnych najeźdźców. Daniel Radomski twierdzi, że „argument militarny” dziwnym trafem pojawia się zawsze wtedy, kiedy wymyślonej przez kogoś kreski na mapie nie da się uzasadnić rzeczywistymi potrzebami ruchowymi. Uważa, że wojsku wystarczy droga jednojezdniowa o odpowiedniej szerokości. ©℗