Po zamieszaniu w spółce przed jej władzami stoi zadanie – dokończyć powiększenie floty. Stary prezes ma wielkie szanse zostać nowym.

– Dziękuję za gościnne, aczkolwiek turbulentne przywitanie w nowym resorcie – mówił wczoraj Michał Fijoł, nawiązując do przekazania do Ministerstwa Infrastruktury nadzoru nad spółką LOT. Fijoł kierował nią do zeszłego tygodnia. Wczoraj gościł na otwarciu wystawy w Sejmie poświęconej ważnym rocznicom w lotnictwie, m.in. 90-lecia lotniska Okęcie, i przemawiał w imieniu przewoźnika.

Jak to się stało? W minionym tygodniu rada nadzorcza, powołując się na wyniki postępowań audytowych, odwołała Fijoła z funkcji prezesa LOT-u. Miał do tego doprowadzić wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński z Polski 2050 (ten resort nadzorował dotychczas LOT). Wspomnianych audytów nie ujawniono, a zmiany w spółce lotniczej nie spodobały się premierowi Donaldowi Tuskowi, bo Fijoł – choć kierował LOT-em jeszcze za poprzedniego rządu – to cieszył się poparciem wiceministra infrastruktury Macieja Laska. Ostatecznie Jacek Bartmiński stracił stanowisko w rządzie.

W poniedziałek wieczorem rada nadzorcza LOT-u ustanowiła Michała Fijoła prokurentem spółki. Oddelegowała też członka rady nadzorczej Tomasza Ludwickiego do czasowego wykonywania czynności prezesa. Wcześniej Michał Fijoł złożył rezygnację z tej funkcji, co miało pozwolić na rozwianie wątpliwości prawnych – pojawiły się bowiem opinie, że odwołanie było nieważne. Już wystartowały postępowania kwalifikacyjne na stanowiska prezesa LOT-u i członka zarządu ds. finansowych i ekonomicznych. Michał Fijoł powiedział nam wczoraj, że wystartuje w konkursie na szefa LOT-u. I najprawdopodobniej znowu nim zostanie.

Maciej Lasek zamieszanie w spółce nazwał wczoraj błędem ludzkim. – Popełniamy czasem błędy wynikające z niezrozumienia albo z braku komunikacji. Te błędy jednak naprawiamy – mówi Lasek. Zapewnia, że z Michałem Fijołem dobrze mu się współpracuje. – W momencie, w którym ogłosiliśmy nową strategię rozwiązań pomostowych, dotyczących rozbudowy Lotniska Chopina do czasu oddania Centralnego Portu Komunikacyjnego, LOT zaczął też pracować nad modyfikacją swojej strategii. To dotyczy wymiany floty regionalnej, ale także zwiększenia liczby samolotów średniego i dalekiego zasięgu – stwierdził. Maciej Lasek przyznaje, że wszelkie perturbacje w spółce, w tym te personalne, mogłyby negatywnie wpłynąć na pozycję negocjacyjną LOT-u. Spółka jest bowiem na ostatniej prostej przed rozstrzygnięciem ogromnego przetargu, który może objąć dostawę aż 84 samolotów regionalnych. W grze są dwaj gracze – Embraer ze swoim odrzutowcem E2 i Airbus z A220. Przewoźnik jest także w trakcie pozyskiwania floty średniego zasięgu. W tym roku wzbogacił się już o siedem boeingów 737 MAX. Kolejne takie maszyny mają dotrzeć w ciągu dwóch lat. Przewoźnik szuka także możliwości pozyskania samolotów szerokokadłubowych. O te maszyny na rynku jest teraz trudno. Według Macieja Laska do 2032 r., czyli do otwarcia nowego lotniska w Baranowie, liczba maszyn dalekiego zasięgu ma wzrosnąć z obecnych 15 do 28 lub 30.

Przed uruchomieniem CPK, w latach 2026–2029 zaplanowano zaś powiększenie Lotniska Chopina. Ta inwestycja ma zapewnić możliwość rozwoju LOT-u, tak by w momencie przerzucenia ruchu komercyjnego do portu w Baranowie był odpowiednio silną linią. Według Laska wyzwaniem dla LOT-u w najbliższym czasie oprócz powiększenia floty będzie także pozyskanie i wyszkolenie nowych pilotów. O nich teraz też nie jest łatwo.

Michał Fijoł powiedział wczoraj, że w tym roku spółka przewiezie rekordową liczbę podróżnych – ok. 11 mln. Spodziewa się także bardzo dobrych wyników finansowych. Najpewniej jednak zysk netto firmy nie będzie aż tak dobry, jak w zeszłym roku, kiedy wyniósł ponad 1 mld zł. Dzięki pozytywnym wynikom spółka może spokojnie spłacać udzieloną w czasie pandemii COVID-19 pomoc publiczną. Pierwszą ratę w wysokości 450 mln przewoźnik uiścił pod koniec zeszłego roku. Do spłaty ma jeszcze trzy raty w podobnej wysokości. ©℗