Sejmowa komisja nadzwyczajna przyjęła dziś projekt ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji. W lipcu przygotowane przez Lewicę zmiany w Kodeksie karnym mogą trafić na głosowania w Sejmie. Ich los nie jest jednak pewny – wszystko zależy od postawy konserwatywnej części posłów PSL.

Prace nad projektem ustawy depenalizującej pomoc w przerywaniu ciąży sejmowa komisja nadzwyczajna zakończyła szybciej niż zakładano. Jeszcze w zeszłym tygodniu jej przewodnicząca Dorota Łoboda z KO przewidywała, że na procedowanie projektu potrzebne mogą być jeszcze dwa posiedzenia. Dziś jednak komisji udało się przegłosować projekt wraz z poprawkami, które w trakcie posiedzenia złożyła szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska. – To jest naprawdę kamień milowy, to jest wyjątkowy dzień, przełomowy, bo pierwszy raz od 1996 roku projekt dotyczący liberalizacji praw reprodukcyjnych przeszedł pozytywnie przez pierwsze czytanie, wyszedł z komisji i wraca do Sejmu – podkreślała Żukowska na konferencji prasowej. - Projekt zyskał pozytywną opinię komisji. Koalicja 15 października pokazała, że jest jednością w tej sprawie – mówiła z kolei Dorota Łoboda.

To jednak nie do końca prawda, bo o ile na konferencji po posiedzeniu komisji obecne były posłanki Koalicji Obywatelskiej (oraz poseł KO Paweł Bliźniuk), Lewicy i Polski 2050, to nie pojawiła się tam żadna z przedstawicielek PSL. Z naszych informacji wynika, że za przyjęciem projektu głosowała wiceprezes Stronnictwa Urszula Pasławska, przeciwko była jednak znana z konserwatywnych poglądów Urszula Nowogórska.

Projekt został też w istotny sposób zmieniony, choć jego podstawowe założenie zostało utrzymane. Celem propozycji jest wykreślenie z Kodeksu karnego przepisu, który przewiduje do trzech lat pozbawienia wolności za nakłanianie lub pomoc kobiecie w przerwaniu ciąży. Chodzi przede wszystkim o sytuacje, w których to bliscy osoby w ciąży ponoszą konsekwencje wsparcia, np. zakupu tabletki poronnej lub organizacji zabiegu za granicą. Projekt obniża też karę za przerwanie ciąży za zgodą kobiety (groziłaby za to kara grzywny lub ograniczenia wolności, a nie jak obecnie pozbawienia wolności do lat trzech).

Poprawki Żukowskiej m.in. doprecyzowują, ale też łagodzą obecne przepisy. Przykładowo – Kodeks karny w obecnym brzmieniu stanowi, iż kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy (…) gdy dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety ciężarnej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Gdyby zaproponowane przez Żukowską zmiany weszły w życie, przepis ten brzmiałby: „Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę poza przypadkami wskazanymi w ustawie, jeżeli od początku ciąży upłynęło więcej niż 12 tygodni, podlega karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 5”.

Inna z poprawek odnosi się do rzadkiej sytuacji powikłań przy wykonywaniu badań prenatalnych, np. amniopunkcji. Proponowany nowy przepis zakłada, że lekarz, pielęgniarka lub położna nie popełniliby przestępstwa, jeżeli przerwanie ciąży byłoby „następstwem zastosowania procedury medycznej potrzebnej do uchylenia niebezpieczeństwa grożącego zdrowiu lub życiu kobiety ciężarnej lub gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkich i nieodwracalnych wad płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”.

Przyjęcie projektu Lewicy oznacza, że trafi on z powrotem na posiedzenie plenarne, gdzie rozpatrzone zostanie sprawozdanie komisji, a następnie na głosowania. Według marszałka Sejmu Szymona Hołowni nastąpi to prawdopodobnie już w lipcu. – Zakładam, że moglibyśmy to zrobić to na następnym Sejmie - to najbliższy możliwy termin – powiedział marszałek dziś dziennikarzom w Sejmie.

Pytany o losy projektu, wyraził pogląd, iż decydujące w tej sprawie będą pojedyncze głosy posłów. – Będą się ważyły głosy wstrzymujące się, będzie ważyła się frekwencja. To tak naprawdę zdecyduje o losach tego projektu. Każdy głos będzie mógł być tutaj tym rozstrzygającym – ocenił Hołownia.

Zaznaczył przy tym, iż projekt „nie jest bez szans, żeby przejść”. – Oczywiście nie mam złudzeń, że podpisze go prezydent Duda, bo oczywiście nie podpisze – zapowiedział to już kilkakrotnie, natomiast tutaj w Sejmie może się wydarzyć wszystko – podkreślał lider Polski 2050.

Z naszych informacji wynika, że uchwalenie ustawy może zablokować grupa konserwatywnych posłów PSL. Już podczas kwietniowego głosowania w Sejmie nad skierowaniem projektu do dalszych prac siedmioro parlamentarzystów Stronnictwa było przeciwko (Urszula Nowogórska, Marek Biernacki, Andrzej Grzyb, Ireneusz Raś, Jacek Tomczak, Marek Sawicki i Wiesław Różyński). 15 posłów (w tym m.in. szef partii, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz) wstrzymało się od głosu.

Gdyby ustawę udało się ostatecznie uchwalić, to prawdopodobnie zawetowałby ją prezydent Andrzej Duda, który wielokrotnie deklarował, iż jest przeciwnikiem liberalizacji prawa do przerywania ciąży. - Jestem człowiekiem, który broni życia. Jeśli ktoś żąda aborcji, to żąda prawa do zabijania – mówił w marcu w wywiadzie dla TVN24.