Jak bumerang powrócił pomysł produkowania w Polsce koreańskich czołgów K2, a władza ogłosiła, że rozmowy z Koreańczykami są już zaawansowane. Specjaliści jednak studzą emocje, gdyż nie tylko podobne zapowiedzi padały przed rokiem, ale sam proces tworzenia takich maszyn potrwa długie lata, bo nasz przemysł nie jest gotowy. - Na tym tle jesteśmy słabiaki. Taka husaria na bosaka – mówi Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.
Wicepremier i minister obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz spotkał się ze swym koreańskim odpowiednikiem, a jednym z poruszanych w trakcie rozmów tematów była rozbudowa polskich sił pancernych i rozpoczęcie produkcji czołgu K2 w wersji PL.
Czołgi z Korei szturmują Polskę
W MON nie ukrywają, iż porozumienie z Koreańczykami to właściwy krok na drodze do wzmacniania polskich sił pancernych, tym razem jednak nie poprzez kupowanie w Korei kolejnych maszyn, ale przez produkowanie ich w Polsce. Pomysł ten nie jest jednak nowy, bowiem uruchomienie podobnej produkcji czołgów K2 PL zapowiadał już Mariusz Błaszczak, jednak teraz mogliśmy poznać kilka konkretów z polsko-koreańskich rozmów.
- Wszystkie siły i środki są skierowane na to, żeby ta produkcja rozpoczęła się jak najszybciej. Mówimy o kolejnej umowie wykonawczej na 180 czołgów K2, którą chcemy podpisać w Kielcach podczas targów. Taki jest cel, żeby już z tej transzy czołgi były produkowane w Polsce – mówił po spotkaniu ze swym koreańskim kolegą Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jak jednak przypominają eksperci, ogłoszona nowina wcale tak do końca nią nie jest, bowiem rozmowy ze stroną koreańską prowadzono od kilku lat, a pierwotnie Polska chciała nawet budować na bazie K2 maszynę odmienną od koreańskiej.
-Na początku K2 PL to miał być wręcz przebudowany czołg, on miał być większy i zrobiony pod wymagania polskich wojskowych. Miał mieć nawet dodatkowe koła nośne, mocniejszy pancerz. Później to upadło, bo wiadomo, że przebudowa kosztuje, trzeba na nią czasu, jest to zawsze jakieś ryzyko. I potem K2 PL to miał być już ten sam czołg, ale tylko z dodanymi pewnymi polskimi elementami oraz cały czas była rozmowa, aby w Polsce była ta linia montażu – przypomina w rozmowie z Gazetą Prawną Mariusz Cielma, redaktor naczelny Nowej Techniki Wojskowej.
Uruchomienie produkcji potrwa długie lata
Pierwotnie planowano, iż budowa K2 PL odbywać miałaby się w zakładach w Poznaniu, a strony miały negocjować, czy w Polsce maszyny będą jedynie składane z nadesłanych przez Koreańczyków komponentów, czy też również ich produkcja odbywać będzie się u nas w kraju. To drugie wyjście dla nas byłoby o wiele bardziej korzystne, pozwoliłoby nie tylko na przepływ technologii, ale też dałoby zatrudnienie ludziom i bezpieczeństwo strategiczne w razie przerwania łańcuchów dostaw z drugiego końca świata.
A na to znów nie do końca zgodę chciała wyrazić koreańska strona, pragnąc zachować w swoich rękach jak najwięcej atutów, ale również w Polsce pojawiły się pewne problemy. Gdzie i jak bowiem szybko budować części do czołgów w sytuacji, gdy dużej części przemysłu pancernego pozbyliśmy się niemal dwie dekady temu? W oczach eksperta, jest to możliwe, ale na wszystko potrzeba czasu, a jego Polska znów tak wiele nie ma.
- Moim zdaniem przygotowanie takich zakładów to przynajmniej ze 2-3 lata. Bo jest problem z częściami do linii produkcyjnych, gdyż jest boom na świecie i długo się czeka na linie produkcyjne. I potem trzeba pamiętać, że cykl produkcji takiego wozu to nie są 3 miesiące, a trzeba zakładać, że przynajmniej kolejny rok, jak nie dłużej zajęłoby powstanie pierwszego wozu – wylicza Mariusz Cielma.
Husaria na bosaka. Co już można wyprodukować w Polsce?
W ostatnich latach, już po wybuchu wojny na Ukrainie, polski przemysł zbrojeniowy zaczął powoli odżywać, jednak myli się ten, kto myśli, że ruszył pełną parą. Wiele jest jeszcze do zrobienia, ale już nawet na tym etapie Polska mogłaby wziąć na siebie produkcję niektórych komponentów K2 PL, bez konieczności sprowadzania ich z Korei.
- My mamy już produkcję luf do armat czołgów Leopard 2. Ważne by było, aby do Polski przenieść produkcję silników i powrócić u nas do zdolności, abyśmy mieli własne zaplecze produkcyjne. Wiązki, kable, stal pancerną moglibyśmy u nas robić, a pamiętać trzeba, że dziś nawet większość stali pancernej musimy importować. Na tym tle jesteśmy słabiaki – husaria na bosaka – mówi ekspert.
MON w swych oficjalnych przekazach zapewnia, że współpraca z Koreańczykami jest na jak najlepszej drodze, a jej efektem ma być jak najszybsze rozbujanie w Polsce pancernej produkcji. Pierwotnie mówiło się, że owocem współpracy między naszymi krajami ma być zasilenie naszej armii docelowo liczbą aż 1000 sztuk wozów K2.