Liczba zatrzymanych próbujących nielegalnie przekroczyć granicę z RFN w ciągu trzech lat wzrosła ponad dwukrotnie. Znaczna część z nich jest legalnie zawracana na terytorium naszego kraju. W głośnym przypadku pozostawienia migrantów w Osinowie zostało złamane prawo.
Policyjny radiowóz z Niemiec zaparkował na parkingu, wysiadło z niego kilka osób pochodzenia bliskowschodniego – dwójka dorosłych i trójka dzieci. Według relacji świadków radiowóz z napisem „Polizei” odjechał, a pozostawione osoby zaczepiały przechodniów i udały się w kierunku jednego z dużych dyskontów – poinformował portal Chojna24.pl. Cała sytuacja miała miejsce w piątek przed południem w Osinowie Dolnym, na granicy polsko-niemieckiej. Nie jest ona w żaden sposób podkoloryzowana.
Co się wydarzyło potem? – Nie mamy wiedzy, czy udało się ich zatrzymać – mówi Paweł Sławiński, redaktor naczelny portalu Chojna24.pl. – Za to wiemy od czytelników, że to nie było jednorazowe wydarzenie. Coś takiego stało się co najmniej dwa razy. Raz było to w okolicach Starego Kostrzynka – dodaje dziennikarz.
O sprawę spytaliśmy polskich strażników granicznych. – Mimo naszego pytania Niemcy nie przesłali nam oficjalnie żadnych wyjaśnień. Niepokoi mnie to, że do tej pory niemiecka policja nam jeszcze nie odpowiedziała – odpowiedział wczoraj koło południa Tadeusz Gruchalla z biura prasowego Morskiego Oddziału Straży Granicznej. Ale, jak przyznał niemiecki rzecznik policji w rozmowie z „Faktem”, afgańska rodzina miała zaświadczenia o nadaniu statusu uchodźców w Polsce, a dzieci polskie dowody osobiste. Wiadomo także, że sprawa zostanie przeniesiona na wyższy poziom i w środę dojdzie do spotkania szefów Straży Granicznej i Policji Federalnej. – To było działanie wbrew procedurom i będziemy to wyjaśniać – mówi w rozmowie z DGP Czesław Mroczek, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, odpowiedzialny m.in. za Straż Graniczną. Z kolei, jak tłumaczy nam jeden ze strażników granicznych, w takiej sytuacji Niemcy powinni zatrzymać Afgańczyków i potem przekazać ich do Polski w ramach rozporządzenia Dublin III, regulującego zasady readmisji. Jednak przed taką readmisją polska musi o niej wiedzieć i wyrazić na to zgodę. W tym wypadku tak nie było.
Jaka jest skala takiego cichego załatwiania sprawy? – Nie sądzę, by ty było systemowe – mówi nam jeden ze strażników granicznych z Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej, z którymi rozmawiamy. – Na moje oko oni popełnili błąd, ale to nie ma dużej skali – mówi nasz rozmówca. Warto pamiętać, że w Unii Europejskiej takie sytuacje na większą skalę już się zdarzały, m.in. na granicy francusko-włoskiej.
Tymczasem w piątek Lubuski Urząd Wojewódzki opublikował następujący komunikat: „Od początku roku 2024 do końca maja 2024 r. na całej zachodniej granicy Polski strona niemiecka zatrzymała 7371 cudzoziemców próbujących nielegalnie przekroczyć granicę polsko-niemiecką. Strona niemiecka zawróciła na terytorium RP 3578 osób, z czego 2238 to obywatele Ukrainy. Czynności administracyjne wszczęto wobec 549 osób”.
Warto pamiętać, że te nielegalne próby wjazdu niekoniecznie dotyczą przekraczania zielonej granicy. Czasem mają miejsce na przejściach granicznych, ale wjeżdżający nie mają odpowiednich dokumentów uprawniających do wjazdu na teren Republiki Federalnej Niemiec. Prawie 2,5 tys. z zawracanych to obywatele Ukrainy. W dużej części chodzi o osoby, które po wybuchu wojny uzyskały w Polsce prawdo do pobytu, ale ono nie przysługuje im automatycznie w innych krajach UE. Stąd odmowa wjazdu. Często zdarzało się też, że te osoby nie miały odpowiednich środków finansowych albo cel deklarowany przyjazdu był niezgodny z rzeczywistym. Na przykład ktoś jechał do pracy, ale nie miał wymaganego na to pozwolenia. Te ponad 0,5 tys. osób, wobec których „wszczęto postępowania administracyjne” nie miały prawa pobytu w Polsce.
Wychwycenie tego jest możliwe, ponieważ od października ub.r. Niemcy przywrócili na granicy polsko-niemieckiej kontrole graniczne. Ma to związek z tym, że liczba nielegalnych prób przekroczenia granicy polsko-niemieckiej radykalnie wzrosła na skutek działań reżimu białoruskiego. Przy czym narodowość zawracanych z RFN osób nie pozwala odnaleźć związku przyczynowo-skutkowego dla prowadzenia takich kontroli.
Trzy lata temu, w pierwszych czterech miesiącach 2021 r., niemiecka policja federalna odnotowała mniej niż 1,2 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-niemieckiej. Tymczasem rok temu było to ponad pięć razy więcej – 6,5 tys. Warto odnotować, że r/r ta liczba nieznacznie spadła i od stycznia do kwietnia tego roku, mimo wzmożonych kontroli granicznych, takich zatrzymań było 5,6 tys. Jeśli porówna się jednak sytuację na wszystkich granicach lądowych Niemiec, to jest ona praktycznie bez zmian i sumaryczna liczba się nie zmienia.
Jak wygląda w Polsce sytuacja z przyjmowaniem cudzoziemców z innych krajów, m.in. w ramach procedury Dublin III? W pierwszym kwartale było to mniej niż 300 osób, nieco mniej niż w podobnym okresie roku poprzedniego. Za to wzrasta liczba osób, które w Polsce przebywały nielegalnie i opuściły terytorium RP. W pierwszym kwartale było to prawie 2 tys. osób, o ponad 50 proc. więcej niż rok wcześniej. Zdecydowanie najwięcej, bo ponad 600, było wśród nich obywateli Gruzji. Wyjechało także ponad 200 Białorusinów i Mołdawian. ©℗
Niemiecka policja nie wytłumaczyła się z porzucenia migrantów w Polsce