Koalicja Obywatelska o włos wygrała niedzielne wybory, a jej koalicjanci zajęli dopiero 4 i 5 miejsce i to z bardzo słabymi wynikami. Także w PiS klęskę poniosło kilka znanych nazwisk.

W PiS czekają na wynik Donalda Trumpa

Wojciech Kubik: - Czy pierwsza od wielu lat klęska PiS, ale nie miażdżąca, spowoduje, że w partii tej mogą zacząć się rozliczenia, a do głosu dojdą młodsi, chcący zmian?

Prof. Rafał Chwedoruk: Już po pierwszych wynikach było widać, że PiS jest w stanie pata. To znaczy, że jest na tyle silne, iż będzie jednym z głównych podmiotów polskiej polityki i na tyle osłabione, że nie ma jak przejąć w Polsce władzy. I dla części działaczy jest to pat zadowalający, bo są na pokładzie, mają funkcje, natomiast dla innych działaczy, choćby młodszej generacji, to jest takie wieczne trwanie, które niczemu nie będzie służyło i które w pewnej chwili może zakończyć się jakąś polityczną katastrofą.

Z całą pewnością niedzielny wynik nie przynosi jednoznacznych rezultatów, bo z jednej strony na przykład panowie Kamiński i Wąsik się uratowali, a z drugiej zaś katastrofa Jacka Kurskiego pokazuje, że nawet część najwierniejszych wyborców nie chciała słuchać przekazu partii w tej materii. Moim zdaniem, teraz przez dłuższy czas będą trwały przetargi i dopiero wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych i to, czy wygra Trump, czy nie, przyniesie u nich jakiekolwiek rozstrzygnięcie.

Donald Trump może wpłynąć na wewnętrzny stan Prawa i Sprawiedliwości?

Tak, wtedy PiS może zacząć się zastanawiać, czy nie warto jest na przykład zaryzykować i głęboko się reformować. Natomiast porażka Trumpa oznaczałaby, że PiS dalej będzie miało poczucie zagrożenia i będzie się hermetyzować.

Ale oczywiste jest, że cały ten dylemat nie też służy Mateuszowi Morawieckiemu. On nie jest politykiem średnio-starszego pokolenia, który mógłby łatwo zmobilizować tradycyjnych wyborców PiS-u, ani nie jest młodym wiekiem reformatorem. On miał być reformatorem, ale musiał robić coś zupełnie innego, jako twarz PiS. Znamienne natomiast były porażki niektórych starszych twarzy, co może być jakąś zachętą do reform. Zarazem jednak ileś innych doświadczonych twarzy w Europarlamencie się znajdzie.

I moim zdaniem teraz rozgrywka będzie toczyła się bardziej wokół tego, czy środowisko skupione wokół Jarosława Kaczyńskiego utrzyma kontrolę nad partią, która zachwiała się w swoich posadach po październiku i czy to ono będzie kontrolować proces wyłaniania kandydata na prezydenta.

Trzecia Droga na zakręcie

Z jednej strony wydaje się, że największą porażkę poniosła Trzecia Droga, ale z drugiej jej politycy nie wyglądają na załamanych. Czyżby nie mieli powodów do smutku?

Żadna partia nie może publicznie mówić o swojej porażce i o bezdrożach, na których się faktycznie znalazła, bo elektorat i tak zdaje się nieco topniejący, mógłby stopnieć jeszcze bardziej. Ale to jest tak naprawdę główny przegrany wczorajszych wyborów, bo w przypadku Lewicy nikt nie miał większych wątpliwości, że ta partia będzie na poziomie wyniku wyborów samorządowych.

W przypadku Trzeciej Drogi wynik samorządowy był tylko niewiele słabszy od parlamentarnego, natomiast skala tej porażki powinna jednak wzbudzić pewną refleksję. Jeśli dostaje się prawie dwa razy mniejszy procent głosów, niż Konfederacja, to musi boleć. Jeśli strata do Platformy wzrosła w niepomierny sposób, bo to jest już sześciokrotna różnica, to też powinno zastanowić. Gdyby samo PSL uzyskało taki wynik, to byłby wręcz sukces, natomiast razem z Szymonem Hołownią to jest katastrofa.

Czy może to oznaczać, że Trzecia Droga się rozsypie?

Zwróćmy uwagę, że jednym z czynników spajających tę koalicję były prezydenckie aspiracje Szymona Hołowni. Struktury organizacyjne PSL, plus zdolność docierania do takich mniej upolitycznionych wyborców, jaką wydawało się, że ma Szymon Hołownia. A tymczasem, nawet biorąc pod uwagę to, że personalny charakter wyborów mógłby trochę zwiększyć poparcie dla Szymona Hołowni, to jest przepaść, którą trudno sobie wyobrazić, aby ten polityk był zdolny w jednej kampanii pokonać.

Komu zaszkodziło „wgniatanie Putina w ziemię”

Skąd w takim razie, pana zdaniem, tak słaby wynik Trzeciej Drogi?

Widać, że ten model uprawiania polityki oparty na pewnym sznycie popkulturowym kolejny raz, tak jak było w przypadku Kukiza, okazuje się być świetny na jedną kampanię. Ale potem trzeba z niego wyjść i szukać innych dróg. Eklektyzm był znakomitym pomysłem na pozyskiwanie nowych wyborców, którzy też byli przeciwko PiS-owi, ale nie chcieli głosować na Platformę, tyle tylko, że przy zwiększonej polaryzacji okazało się być to pułapką bez wyjścia.

Też trudno było chyba tej formacji znaleźć balans między wyrazistością, a umiarem, do którego tak chętnie się odwołuje. Choćby wypowiedzi o miażdżeniu Putina w sytuacji, w której wielu młodych obywateli Polski boi się wciągnięcia kraju do wojny i tego, że będą musieli walczyć na Ukrainie, odzwierciedla wynik Konfederacji. A przecież ludowcy zawsze byli właśnie taką partią umiarkowaną, szukającą naturalnej drogi do centrum.

Czyżby te wybory pokazały, że w Polsce zniknęło tzw. centrum?

Gdy wytworzył się duet PiS-PO, to przetrwały w sposób bezdyskusyjny dwie formacje – PSL i SLD - w różnych konfiguracjach, pod różnymi nazwami, ale były to swoiste partie subkulturowe, wyrastające jeszcze z minionej epoki, z silnymi strukturami organizacyjnymi, silnymi więzami, dużymi zasobami organizacyjnymi. Natomiast wszelkie formacje centrowe, które wchodziły pomiędzy PO i PiS, znikały natychmiast.

A właśnie w tą przestrzeń Trzecia Droga próbowała wejść i podzieliła los wielu wcześniejszych prób, bo i Kukiz tak próbował, Polska jest Najważniejsza tak próbowała, Jarosław Gowin tak próbował. Moim zdaniem to jest wyczerpanie się pewnej formuły i Trzecia Droga będzie musiała myśleć o daleko idących zmianach swojej już nie tylko taktyki, ale i strategii politycznej. To nie jest wynik, który można by uznać za niewielki wypadek przy pracy.