Zaledwie trzy mandaty w eurowyborach dla Lewicy oznacza porażkę. W kuluarach słychać niepokój o pozycję negocjacyjną partii w rządowych układankach
Wieczór wyborczy Lewicy odbył się w warszawskiej willi przy ul. Foksal. Przed ogłoszeniem wyników można było usłyszeć, że sukcesem będzie każdy wynik, który pozwoli wprowadzić do europarlamentów czworo deputowanych. – To dla nas minimum. Każdy kolejny mandat będzie dużym osiągnięciem – mówiła w rozmowie z DGP jedna z lewicowych posłanek.
Po godz. 21 na sali nie było jednak wielkiego entuzjazmu. Według sondażu exit poll wynik 6,6 proc. przełożył się na zaledwie trzy mandaty. – Chcemy pogratulować Polkom i Polakom wyborów, które wyznaczą przyszłość Polski i Europy. Chcemy jako Lewica pogratulować Koalicji Obywatelskiej. Sumowany wynik z Lewicą i Trzecią Drogą pokazuje, że siły demokratyczne mają się dobrze – przekazał na wstępie współprzewodniczący Robert Biedroń. Jak jednak od razu dodał, „wynik oczywiście mógłby lepszy”. – Można powiedzieć, że można było zrobić więcej, ale chcemy jasno zaznaczyć, daliśmy radę odeprzeć siły prawicowych populistów – przekazał eurodeputowany.
Z kolei szefowa kampanii Lewicy Katarzyna Kotula podkreśliła, że „reprezentacja Lewicy jest w europarlamencie bardzo potrzebna”. - Zasilicie szeregi drugiej najsilniejszej frakcji w Brukseli. Wiem, że będziecie tam bardzo potrzebni – skonkludowała ministra ds. równości.
Następnie głos zabrała wiceprzewodnicząca Lewicy Razem Magdalena Biejat. – Przed nami trzy lata do kolejnych wyborów. Przed nami trzy lata ciężkiej pracy. My się tego nie boimy. Przed nami trzy lata przekonywania młodych. Niezależnie od tego, kto trafi do europarlamentu, nie kończymy naszej pracy – wskazała posłanka.
Po 10 minutach od ogłoszenia wyników sala zaczęła świecić pustkami. W kuluarach można było usłyszeć głosy o źle poprowadzonej kampanii i koniecznych rozliczeniach. – Dziwny to był czas. Powiem szczerze, że pierwszy raz od wielu lat spotkałem się z tak leniwym podejściem do prowadzenia kampanii. Zasuwało parę osób, reszty z nas nie było widać. Wynik jest tego najlepszym dowodem – mówi DGP jeden z polityków Lewicy. I jak dodaje, warto zwrócić uwagę, że po ogłoszeniu wyborów na scenie głosu nie zabrał Włodzimierz Czarzasty. – Wszyscy liderzy innych partii zabrali głos. A nasz lider? Moim zdaniem najwyższa pora zacząć rozmawiać o jakichś zmianach, bo od jakiegoś czasu nie zmierza to w dobrym kierunku – podsumowuje nasz rozmówca.
Pod znakiem zapytania stoi także przyszłość Lewicy na krajowej arenie. Jeszcze przed niedzielnym głosowaniem posłowie tegoż ugrupowania mówili wprost o swoich obawach związanych z marginalizacją ich głosu w koalicyjnym rządzie. Słaby wynik spowodował, że i tak słaba pozycja negocjacyjna Lewicy uległa kolejnemu osłabieniu.