Doprecyzowanie zasad użycia broni przez żołnierzy ma się znaleźć w propozycji resortu obrony, która ma usprawnić działania wojska na granicy z Białorusią. Sprawa będzie omawiana na dzisiejszym posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego w Białymstoku. Granica stała się najgorętszym tematem ostatnich godzin kampanii wyborczej.
Przygotowanie pakietu zmian prawnych polecił szefowi MON Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi premier Donald Tusk. To jeden z wniosków, które rząd wyciągnął po ubiegłotygodniowej publikacji Onetu na temat zatrzymania w marcu trzech żołnierzy broniących granicy. Szef rządu postanowił też odwołać zastępcę prokuratora generalnego ds. wojskowych Tomasza Janeczka. Nadzór nad śledztwem ma objąć prokurator krajowy Dariusz Korneluk. Według Onetu w marcu trzech patrolujących granicę żołnierzy próbowało powstrzymać grupę migrantów przed przedarciem się na teren Polski, oddając kilkadziesiąt strzałów ostrzegawczych. Wkrótce na miejscu zjawili się funkcjonariusze Żandarmerii Wojskowej, zakuli żołnierzy w kajdanki i zabrali ze sobą. Dwóm prokuratura postawiła zarzuty przekroczenia uprawnień, uznając, że strzały naraziły migrantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.
Najwięcej kontrowersji wzbudził sposób zatrzymania wojskowych. – Nawet, zakładam hipotetycznie, jeżeli w myśl interpretacji prawa żołnierze przekroczyli uprawnienia, to przecież to nie są przestępcy, nie wolno ich skuwać w kajdanki – mówi gen. Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych, społeczny doradca szefa MON. Były szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Cieniuch zwraca uwagę, że nie ma przepisu, który obligowałby ŻW do stosowania kajdanek. – Tym bardziej robienie tego w sposób publiczny, ostentacyjny. Ci żołnierze mogli przecież dostać doprowadzenie na ŻW przez swoich przełożonych – mówi nam generał. Kosiniak-Kamysz uznał postawę żandarmów za „nadgorliwość”.
– Ktoś, wysyłając żołnierzy na granicę, nie uzbroił ich w odpowiednie narzędzia prawne. Żołnierz biorący udział w jakiejkolwiek operacji powinien oprócz wszystkich dokumentów otrzymać zasady użycia broni, a te widocznie nie zostały doprecyzowane – wskazuje gen. Drewniak. Według wiceszefa MON Pawła Zalewskiego ta kwestia znajdzie się w propozycjach, które Kosiniak-Kamysz ma w poniedziałek przedstawić premierowi. – Zasady użycia broni muszą być czytelne, aby nie budziły żadnych wątpliwości – podkreśla wiceminister w rozmowie z DGP. Konieczność zmian w prawie nie budzi kontrowersji, o takiej potrzebie mówił też w piątek prezydent Andrzej Duda. W Sejmie na rozpatrzenie czeka jego projekt ustawy o działaniach organów władzy państwowej na wypadek zewnętrznego zagrożenia bezpieczeństwa państwa.
Co innego, jeśli chodzi o odwołanie Janeczka. W tej sprawie potrzebna jest zgoda głowy państwa, a Duda go broni. – Pan prokurator Janeczek, zastępca prokuratora generalnego, 12 kwietnia 2024 r. został pozbawiony swoich kompetencji wobec Prokuratury Wojskowej. Kto to zrobił? Nominat pana premiera Donalda Tuska, pan prokurator Dariusz Korneluk – mówił prezydent i dowodził, że dymisja wygląda na próbę zrobienia z Janeczka kozła ofiarnego. – Jeżeli ma być wydana przez prezydenta zgoda, to musi być to decyzja, która jest uzasadniona – zaznaczył Duda. Sam prokurator przekonywał w piątek, że o sprawie zatrzymanych żołnierzy dowiedział się dopiero 6 maja. Tego dnia – jak informował rzecznik Prokuratury Krajowej Przemysław Nowak – Janeczek objął sprawę osobistym nadzorem służbowym. – Gdybym ja miał doradzać, to w ogóle bym nie patrzył, co powie pan prezydent – mówi były minister sprawiedliwości Borys Budka.
Publikacja Onetu zbiegła się z informacją o śmierci szer. Mateusza Sitka (pośmiertnie awansowanego do stopnia sierżanta), który pod koniec maja został ugodzony nożem przez migranta. W reakcji na jego śmierć szef MSZ Radosław Sikorski wręczył białoruskiemu chargé d’affaires Alaksiejowi Pankracience notę protestacyjną. – To nie jest indywidualna decyzja tych bandytów, którzy napadli na naszego żołnierza. Oni są do tego przez stronę białoruską szkoleni. To nie jest przypadek, to jest rezultat, i obiecuję, że władze białoruskie poniosą za to konsekwencje – mówił minister. Rzecznik białoruskiego MSZ Anatol Hłaz powiedział, że nota „nie jest sposobem na systemowe rozwiązanie problemu”, lecz „zbytecznym upolitycznieniem konkretnej kwestii”. ©℗