Naukowcy z Uniwersytetu Warszawskiego okazali się świetnie poruszać w świecie social mediów. Ich apel o fotografowanie lub przysyłanie do badań nietypowych kleszczy stał się w minionym tygodniu viralem.

Kleszcze wywołują gorączkę krwotoczną, naukowcy wywołują trend

Ostrzeżenia o kleszczach z rodzaju Hyalomma aktywnie polujących na ludzi i przenoszących groźną gorączkę krwiotoczną, która może nawet doprowadzić do śmierci, były podawane przez wszystkie serwisy internetowe, bo wszystko to prawda. Na zapytanie o Hyalomma w Polsce, Google wypluwa dziś ponad 2,5 miliona wyników. - Rewelacje dotyczące tych pajęczaków słyszymy głównie od osób naukowo zajmujących się kleszczami, ale nie mamy żadnych danych, które świadczyłyby o tym, że przenoszone przez nich choroby jak gorączka krwotoczna pojawiły się w Polsce – mówi prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. To może być jednak tylko kwestią czasu.

Nowe kleszcze w Polsce to nowe choroby

Kleszcze, które wcześniej przynależały do suchych i gorących terenów, zmieniają swój zasięg także w Europie zgodnie z tym jak zmienia się klimat. W Polsce pojawiały się już wcześniej, wraz z migrującymi na północ zwierzętami, ale dotąd nie było dowodów na to, że tu zimują i budują stabilne populacje. Samo ich pojawienie się było jednak kwestią czasu. Przed kleszczami Hyalomma pochodzącymi z Afryki, oraz Amblyomma powszechnymi w Ameryce, już dawno ostrzegał Państwowy Zakład Higieny. Jak na ironię susza i fale upałów w widoczny sposób ograniczają aktywność rodzimych kleszczy przenoszących groźną boreliozę oraz odkleszczowe zapalenie opon mózgowych. Ale jednocześnie stwarzają pole dla bardziej egzotycznych i nie mniej groźnych gatunków. Odpowiedź na pytanie, czy skoro spodziewaliśmy się gości, to czy jesteśmy na nich przygotowani, jest bardziej niepokojąca niż widok polującego kleszcza.

Mało specjalistów do leczenia chorób zakaźnych

Po pierwsze niewiele zmieniło się od czasu pandemii koronawirusa, który dotkliwie obnażył brak lekarzy zakaźników. Według danych NFZ, w Polsce są tylko 32 oddziały chorób zakaźnych i 112 poradni specjalistycznych. Samych zaś specjalistów tej dziedziny mamy 1277 na cały kraj. Z czego 1120 wykonuje swój zawód. Konsultant krajowy ds. chorób zakaźnych prof. Miłosz Parczewski mówi, że po pandemii specjalistów jest wręcz mniej.- Pomimo faktu że jest to specjalizacja priorytetowa to dziedzina jest wymagająca i niszowa, nie gwarantująca tak dużych opcji zatrudnienia jak inne – mówi. Prof. Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, dodaje: - Wielu lekarzy woli otworzyć gabinet zajmujący się bardziej dochodową gałęzią medycyny niż poświęcić się tej trudnej, choć niezwykle pasjonującej dziedzinie.
Pasjonująca w tej dziedzinie jest robota detektywistyczna. To kolejny powód, oprócz braku specjalistów, który składa się na systemowy brak optymizmu w sprawie naszego przygotowania na choroby klimatozależne. Lekarze najczęściej po prostu nie spodziewają się, że odpowiedzią na pewne objawy może być inna diagnoza niż ta, do której przywykli. - Dla wielu tych chorób objawy są nieswoiste i nie tak wyraźne. Inaczej jest w przypadku boreliozy, gdzie często po ugryzieniu kleszcza występuje rumień wędrujący. Ale osłabienie, gorączkę i np. wymioty lekarz może wziąć za objawy innej choroby – tłumaczy Marek Posobkiewicz, były Główny Inspektor Sanitarny, specjalista chorób wewnętrznych oraz medycyny morskiej i tropikalnej.

Choroba Legionistów, wirus Zika i Gorączka Zachodniego Nilu

Dobry przykład przykład to tzw. Choroba Legionistów, która zbierała swoje żniwo zeszłego lata w Rzeszowie. Legionella daje podobne objawy do zapalenia płuc, ale leczy się ją inaczej. Warunkiem zdrowia zwłaszcza w cięższych przypadkach, jest więc prawidłowa diagnoza. „Wieloletnie dane epidemiologiczne wskazują, że lekarze w całym kraju zbyt rzadko łączą przypadki ciężkich zapaleń płuc z zakażeniem bakterią Legionella, nie podejmując próby ustalenia czynnika etiologicznego”- można przeczytać w raporcie przygotowanym przez PZH na temat prognoz umieralności z powodu chorób klimatozależnych. Choroby przenoszone przez kleszcze są tam jednym z analizowanych tematów. Ale nie one jedne.
Swój zasięg, wraz ze zmianą klimatu zmieniają też komary. Wirusa Zachodniego Nilu, Dengę czy wirus Zika można przywieźć już z wypadu do Grecji, Włoch czy Hiszpanii, a niekoniecznie z wypraw w bardziej ezgotyczne kierunki. Groźne wektory, czyli komary z gatunków Aedes albopictus i Aedes aegypti potrafią już przeżyć w Europie, zresztą doniesienia o obecności komarów tygrysich w Polsce też już się pojawiały. Najpewniej zostały po prostu przywiezione wraz z bagażem- rozprzestrzenianiu się arbowirusow sprzyja nie tylko zmiana klimatu ale też nasza mobilność. Jednak według danych Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób w 2019 roku odnotowano 450 zakażeń Wirusem Zachodniego Nilu. 95 proc. to były już przypadki nabyte lokalnie. W 2022 roku zakażeń było już 1133, z czego 1112 lokalne, najwięcej we Włoszech. 92 osoby zmarły.

Kleszcze i komary- wektory chorób zależne od zmiany klimatu

– Na bieżąco analizujemy, diagnozujemy i leczymy zakażenia odkleszczowe takie jak borelioza i kleszczowe zapalenia mózgu a także choroby przywlekane gdzie wektorem są komary – na przykład zakażenia wirusem Dengi, czy wirusem Zika. Choroby wektorowe typowo nie przenoszą się z pacjenta na pacjenta – uspokaja prof. Parczewski.

Nie wszystkie choroby klimatozależne są jednak łatwe do zdiagnozowania laboratoryjnego, a konkretny szpital, do którego trafi pacjent musi mieć wdrożoną odpowiednią procedurę. Część chorób w ogóle nie jest też raportowana. Na przykład wiadomo, że zmiana klimatu i zasolenie Bałtyku sprzyja przecinkowcom Vibrio, ale zgłoszeniu podlega zakażenie bakterią z tej samej rodziny, które wywołuje cholerę. Tymczasem w słonawej wodzie rozwija się także Vibrio vulnificus, zwana w mediach popularnych „mięsożerną bakterią”. Dwa lata temu głośny był pierwszy tak drastyczny przypadek zakażenia w Polsce, do którego doszło w Międzyzdrojach. Bakteria spowodowała zmiany martwicze i rozpad części tkanek nogi 30-latka.

Mięsożerna bakteria z Bałtyku. PZH: potrzebny nadzór epidemiologiczny

Zakażenie, zwłaszcza w przypadku zainfekowania rany przebiega błyskawicznie, bakteria wydziela wiele toksyn. Land Meklemburgia- Pomorze Przednie w przeszłości ostrzegał zresztą turystów przed tą bakterią. PZH w swoim raporcie postulował m.in., by potraktować Bałtyk jako stale skolonizowany przez przecinkowce Vibrio i w związku z tym wdrożyć nadzór epidemiologiczny przypadków wibrioz i skupić się na diagnostyce klinicznej ich przypadków, co wiązałoby się z edukacją personelu medycznego zwłaszcza w regionach nadbałtyckich.

Jak się bronić przed kleszczami?

Największe prawdopodobieństwo, jakie mamy na ukąszenie przez kleszcza dotyczy rodzimych kleszczy z rodzaju Ixodes, co może jednak skończyć się boreliozą albo odkleszczowym zapaleniem mózgu. Przeciwko temu drugiemu można się zaszczepić, w przypadku boreliozy kluczowe jest szybkie usunięcie kleszcza w odpowiedni sposób, tak żeby wirus nie przedostał się z układu pokarmowego kleszcza pod skórę. Usunąć go trzeba więc w ciągu 24 godzin tak żeby nie sprowokować wymiotów pajęczaka. Nie wolno więc nim kręcić, ani smarować masłem, co wciąż jest popularnym „ludowym” sposobem. Jeśli mamy wprawę najlepiej zrobić to pewnym ruchem za pomocą pęsety, jeśli nie pomocne będą miniaturowe pompki ssące lub plastikowe “kleszczołapki”. Można je kupić w aptekach labo w sklepach zoologicznych.
Kleszcze coraz bardziej aktywne

Nie należy się też przywiązywać do dawnych doświadczeń z okresami aktywności kleszczy. Pod koniec lat 90-tych uważano, że sezon aktywności trwa od marca do października. Obecnie niczym nadzwyczajnym jest kontakt z kleszczem w lutym, czy w listopadzie. W przypadku bardzo ciepłej zimy możliwe jest spotkanie aktywnych kleszczy przez cały rok.