O tym, że Rosjanie szykują zakrojone na szeroką skalę uderzenia w kraje zachodniej Europy poinformował brytyjski Financial Times, powołując się na źródła wywiadowcze z kilku krajów. Świadkami pierwszych ataków już byliśmy.

Rosja już uderzyła w Europę

Do pierwszych wydarzeń doszło jeszcze w lutym, jednak wówczas mało kto przewidywał, że jest to początek rosyjskiego uderzenia na szeroko pojęty Zachód. Wówczas to zniszczono samochód minister spraw wewnętrznych Estonii, a jak ustaliły służby tego kraju, zidentyfikowani sprawcy mieli powiązania z rosyjskim wywiadem. Kilka dni temu doszło do kolejnego zastanawiającego wypadku, a mianowicie pożaru w niemieckiej fabryce Diehl Defence, zajmującej się produkcją systemów antyrakietowych IRIS-T. Do tego doliczyć można choćby ciągłe blokowanie systemów GPS.

W ocenie specjalistów, te oraz wiele innych wydarzeń, o których jeszcze nie wiemy, mogą być elementami większej całości.

-Można łączyć te wydarzenia. Tworzy się pewną atmosferę brutalizacji, nad którą później już nikt nie panuje. Rosjanie stosują różne nowinki, które być może organizują, czy orkiestrują służby specjalne, ale to nie jest typowa działalność wywiadowcza. To są nowe formy operacji specjalnych – mówi Gazecie Prawnej płk Grzegorz Małecki, były szef Agencji Wywiadu.

W pierwszej fazie tej operacji, którą Grzegorz Małecki wyraźnie jest w stanie zdiagnozować, nie chodzi o spektakularne uderzenia na obiekty infrastruktury danego kraju, ale o wielkie i budzące społeczny strach, zamieszanie. Od dłuższego czasu spodziewał się on tego, że Rosjanie zmienią swój sposób działania.

- Ja mówiłem już od dłuższego czasu, kiedy mocno zostały uszczuplone te ich rezydentury w ambasadach, że będą budować coś alternatywnego. Trzeba pamiętać o tym, że jak widać to po ostatnich wydarzeniach, między innymi w Polsce, jest to bardzo niskokosztowe działanie – wynajęcie jakichś bandytów przy użyciu Telegrama, czy nawet ludzi nieświadomych – mówi pułkownik Małecki.

Druga faza rosyjskiego ataku. Ekspert wskazuje, co się stanie

Głównym celem tych chuligańskich, a niekiedy wprost kryminalnych wydarzeń ma być stworzenie w europejskich społeczeństwach wrażenia, że służby sobie nie radzą, a w państwach panuje chaos. Do tego zaś nie trzeba armii wyszkolonych agentów, a wystarczy dobra współpraca ze środowiskami przestępczymi. Niższe są też koszty takich działań.

- Rosjanie stosują ten tzw. outsourcing i jak widać, to jest dużo prostsze, niż działania wywiadowcze, które wymagają pełnej konspiracji, dużych zasobów ludzkich, dobrze wyszkolonych agentów. To są nowe formy operacji specjalnych, których celem jest wykorzystanie pewnych elementów polaryzujących społeczeństwa, nagłośnienie ich, multiplikacja poprzez podburzanie określonych grup społecznych i do tego obserwujemy teraz nowe elementy, polegające na dołączeniu do tego pewnych zachowań kinetycznych – ocenia ekspert.

Do owych zagrożeń kinetycznych zaliczać należy już fizyczne ataki na polityków, organizowanie agresywnych demonstracji, zamieszek czy ataków. Dopiero potem, gdy nastroje społeczne będą podgrzane do granic wytrzymałości, a wśród ludzi zapanuje niepewność co do jutra, dojść może do kolejnej fazy ataku.

- Oczywiście może się pojawić sytuacja taka, że będą w tym wszystkim jakieś bardziej wyrafinowane uderzenia w obiekty, ale w moim przekonaniu będą to działania na inna fazę. Fazę taką, gdzie rzeczywiście celem będzie zniszczenie jakiegoś konkretnego obiektu, a nie wywołanie zamieszania – ocenia specjalista.

Wyborczy kontekst rosyjskich uderzeń

Po wydarzeniach ostatnich miesięcy, powtarzających się atakach cybernetycznych oraz ostrzeżeniach służb specjalnych, wiele wskazuje na to, że rosyjska operacja trwa w najlepsze. Co gorsza, ekspert obawia się, że to jeszcze nie koniec.

-Cała zachodnia Europa jest już teraz narażona. Ludzie nie widzą, że jest to robota wspólnego wroga, a zauważają zwiększanie się chaosu. Wydaje mi się, że to wszystko jest też w kontekście wyborów do europarlamentu i to są działania, które w tej chwili będą się nasilać. Mają one dać tlen organizacjom ekstremistycznym i politykom radykalnym, którzy żerują na tego rodzaju sytuacjach – zaznacza Grzegorz Małecki.

Czy oznacza to, że jesteśmy bezbronni i z rezygnacją mamy przyglądać się, jak rosyjskie służby robią na naszym terenie, co tylko chcą? Nic bardziej mylnego. W ocenie pułkownika Małeckiego, główny ciężar walki z tego typu agresją spoczywać będzie teraz z jednej strony na policji, a z drugiej na...politykach.

- Oczywiście, ponad wszelką wątpliwość konieczne jest wzmocnienie tych struktur, bo jak widać, jeśli mamy do czynienia ze zintensyfikowaną operacją po tamtej stronie, to musimy wystawić większe siły i środki, niż dotychczas. Wiem, że to trwa, ale trzeba mieć w tym kierunku jakiś jasny cel i wydaje mi się, że oprócz zapowiedzi polityków, że chcą tego, to powinni podjąć jakieś działania, które udowodnią, że oprócz słów są także czyny – apeluje ekspert.