Szykowane przez posłów nowe przepisy pozwolą dokładniej zajrzeć politykom do kieszeni, a nawet zbadać, jak dorobili się ich małżonkowie. Pomysł zmian w prawie pozytywnie zaopiniował we wtorek rząd, a teraz trafi on do dalszych prac w Sejmie. Nie wszystkim jednak podobają się proponowane zmiany, a o opinię na temat ujawniania majątków współmałżonków zapytaliśmy sejmowych milionerów. I tu też zdania są podzielone.

Majątki polityków od dawna budzą niemałe emocje, a choć wielu z nich zmuszonych jest składać oświadczenia majątkowe, to prawo pozwala na stosowanie furtek, umożliwiających ukrycie części rodzinnego stanu posiadania.

Biorą się za majątki polityków

Najczęstszym stosowanym przez polityków manewrem jest przepisywanie części majątku na małżonka z jednoczesnym ustaleniem rozdzielności majątkowej. I w takiej sytuacji, choć nadal możemy poznać stan posiadania polityka, to już nie wiemy, czy w wolnej chwili nie przepisał jakiejś części majątku na swego małżonka. Najgłośniejszym przykładem takich politycznych wątpliwości z ostatnich lat była sprawa działek, jakie kupowała żona ówczesnego premiera, Mateusza Morawieckiego.

I choć wówczas, gdy u steru władzy była ekipa PiS, sprawy prawnie nie załatwiono, to wszystko zmieniło się pod koniec ubiegłego roku. Zarówno KO, jak i PiS złożyły projekty ustaw, mających ułatwić kontrolowanie majątków rodzin najważniejszych osób w państwie, a nawet w samorządzie. We wtorek tematem zajął się rząd, rekomendując podjęcie dalszych prac nad ustawą autorstwa KO. Tym samym wiele wskazuje na to, że projekt opozycji powędruje do kosza, gdyż jego „najważniejsze rozwiązania znajdują się w projekcie” KO.

Milionerzy z Sejmu różnie mówią o jawności. Co będzie w ustawie?

Przygotowywane przez posłów prawo przewiduje, że obowiązek złożenia oświadczeń majątkowych dotyczyć będzie współmałżonków: prezydenta RP, marszałków i wicemarszałków Sejmu oraz Senatu, posłów i senatorów, premiera, wicepremierów i ministrów oraz radnych gmin. Dodatkowo, do składania oświadczeń majątkowych byliby zobowiązani również prezesi, wiceprezesi i członkowie zarządów spółek z udziałem Skarbu Państwa, bez względu na wielkość tego udziału w spółce.

Rząd nie rekomendował natomiast pomysłu PiS, aby zarobkami współmałżonków musiały się pochwalić też osoby zatrudnione w spółkach z udziałem samorządów. Przygotowane rozwiązania niekoniecznie budzą entuzjazm wszystkich posłów, nawet tych, którzy w Sejmie zaliczani się do czołówki milionerów. W ocenie posła Artura Łąckiego, którego majątek szacowany jest na ponad 46 mln zł, niektóre proponowane przepisy powinny być złagodzone.

-Ja jestem sceptycznie nastawiony do tak daleko idących zmian. Tak mocno rozbudowane zmiany mogłyby dotyczyć współmałżonków tych wszystkich osób na stanowiskach, ale tylko wtedy, jeśli one nie byłyby ujawniane publicznie, ale leżałyby u marszałka, czy w CBA. Po prostu, aby służby mogły je sprawdzić, ale nie do wglądu publicznego – mówi Gazecie Prawnej poseł Artur Łącki.

Komisja może zmienić projekt o majątkach małżonków

Stojąc na czele komisji, która już w najbliższy czwartek ma zająć się projektami przedstawionych ustaw, nie wyklucza on jednak, że może uda się wypracować jakieś kompromisowe rozwiązanie.

- To może doprowadzić do różnych dziwnych sytuacji. Na tę chwilę tak to czuję, ale oczywiście od tego jest komisja, abyśmy wypracowali jakieś stanowisko – zapewnia poseł Łącki.

Jego sejmowy kolega z PiS, Andrzej Gut-Mostowy, również milioner, którego majątek szacowany był na ponad 43 mln zł, ma dziś nieco inne spojrzenie na tę sprawę.

-Ja jestem za maksymalną jawnością majątków polityków i wszelkich osób publicznych, w tym także ich rodzin. Jak największa jawność. Uważam, że to jest jak najbardziej wskazane. Jeżeli wszystko jest w porządku, to nikt nie powinien się obawiać ujawnienia swego majątku i swej rodziny. Jestem od ponad 20 lat w życiu publicznym i zawsze mój majątek budził emocje i dlatego jestem za pełną jawnością – przyznaje Andrzej Gut-Mostowy.

Obecnie nie jest jasne, czy ostateczna wersja przepisów spowoduje, że majątki współmałżonków będą udostępnione do wglądu publicznego, czy tylko szansę na zapoznanie się z nimi będą miały odpowiednie służby.