Byli samorządowcy wchodzący w skład koalicji rządzącej nie składają broni – były prezydent Sopotu, dziś poseł Jacek Karnowski zapowiada projekt znoszący dwukadencyjność. Zmiany jednak – jak słyszymy – nie chce premier Donald Tusk.

Limit dwóch kadencji dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wprowadził przed siedmioma laty PiS. Zniesienia tej reguły poza samorządowcami domaga się PSL i część parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej.

Jeśli ograniczenie dwóch kadencji zostałoby utrzymane, za pięć lat do wyborów nie mogliby stanąć prezydenci: Łodzi Hanna Zdanowska, Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, Szczecina Piotr Krzystek, Opola Arkadiusz Wiśniewski, Wałbrzycha Roman Szełemej, Białegostoku Tadeusz Truskolaski, Bydgoszczy Rafał Bruski, Katowic Marcin Krupa, Lublina Krzysztof Żuk i Warszawy Rafał Trzaskowski.

Zgodnie z wynikami exit poll z wczorajszego wieczoru (podajemy je na grafice obok) po II turze wyborów samorządowych do tego grona dołączą prezydenci m.in. Wrocławia Jacek Sutryk i Rzeszowa Konrad Fijołek. Oni oraz dziesiątki obecnych burmistrzów i wójtów w całej Polsce będą musieli poszukać sobie nowego zajęcia, jeśli pozostanie ograniczenie dwóch kadencji.

Z pomocą swoim kolegom chce przyjść Ruch Samorządowy Tak! Dla Polski, który skupia wielu związanych z obecną władzą i rządzących od lat włodarzy. To dość wpływowe środowisko, bo działają w nim m.in. związani z PO prezydenci: Trzaskowski, Truskolaski i Dulkiewicz, ale także związany z PSL prezydent Ciechanowa Krzysztof Kosiński.

Szef Ruchu Jacek Karnowski mówi, że to mieszkańcy gmin i miast powinni decydować, kto nimi rządzi. – Obecne wybory pokazały, że w bardzo wielu przypadkach zmieniali gospodarzy, nawet wieloletnich – zauważa.

Projekt ruchu, którego nie wyklucza Karnowski, miałby też odwrócić inną, wprowadzoną w 2018 r. przez PiS zmianę, czyli przywrócić czteroletnią kadencję samorządu (dziś to pięć lat). – Mieszkańcy powinni mieć częściej możliwość wybierania swych przedstawicieli, tak jak to jest w przypadku wyborów parlamentarnych – podkreśla Karnowski.

Zniesienia dwukadencyjności chce także PSL, choć – jak zastrzega szef klubu Stronnictwa Krzysztof Paszyk – żadne zmiany w tej sprawie nie będą możliwe, dopóki prezydentem jest Andrzej Duda. – Przepisy te jednak wymagają zmiany z dwóch powodów. Po pierwsze, to jawna sprzeczność z konstytucją – tylko prezydent, spośród wszystkich organów władzy publicznej, jest ograniczony kadencyjnością. Po drugie, jeśli chcemy, żeby to kwalifikacje były cechą powszechnie obowiązującą w samorządzie, to nie można ograniczać do 10 lat czasu pracy wójtów, burmistrzów i prezydentów – wskazuje Paszyk.

Gdy w 2017 r. PiS składał swoją propozycję zmian, padały argumenty o potrzebie rozprawienia się z lokalnymi „klikami”, które – jak mówił ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki – potworzyły się w samorządach, gdzie od lat rządzą ci sami wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast. – Chodzi właśnie o to, żeby to wszystko, co jest często źródłem niedobrych zjawisk, a nawet patologii w samorządach, zostało jednym ruchem zlikwidowane – argumentował na początku 2017 r. prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Z takim obrazem samorządu nie zgadza się prezes Unii Miasteczek Polskich Grzegorz Cichy, który przekonuje, że lokalni gospodarze najlepiej znają problemy swoich mieszkańców i wiedzą, jak skutecznie zarządzać gminą czy większym ośrodkiem. – Argumenty o tworzeniu się jakichś koterii czy republik nie są do końca prawdziwe, bo wyborcy to weryfikują. Dzięki niezależności mediów internetowych i serwisom społecznościowym kontrola społeczna jest bardzo duża, więc trudno mówić o jakimś zabetonowaniu – przekonuje burmistrz Proszowic (woj. małopolskie).

Mimo poparcia ze strony PSL i części parlamentarzystów KO (m.in. byłego prezydenta Inowrocławia, obecnie senatora KO Ryszarda Brejzy) zniesienie dwukadencyjności wydaje się dziś mało realne, bo jak słyszymy, nie chce go szef rządu. – Donald się w życiu na to nie zgodzi – przewiduje jeden z posłów. Inny dodaje: „10 lat kadencji to jest maks, nie będzie żadnych zmian”.

Socjolog, prof. Jarosław Flis, który od lat z uwagą przygląda się polityce lokalnej, uważa z kolei, iż rezygnacja z tego rozwiązania to kwestia czasu. – Spokojnie mógłbym się założyć, że dwukadencyjność wyląduje w koszu z powodu obaw posłów. Najbliższe wybory parlamentarne są w 2027 r. i wówczas ci wszyscy burmistrzowie i wójtowie, których będzie ok. 2 tys., zaczną się rozglądać za nową robotą. W ubiegłym roku zmieniono kalendarz wyborczy – wybory samorządowe są po tych sejmowych i okazało się, że gwałtownie wzrosła liczba burmistrzów, którzy wystartowali do Sejmu z sukcesem. Było ich więcej niż w trzech ostatnich wyborach razem wziętych – zauważa Flis.

Jak dodaje, teoria o wiecznych wójtach czy włodarzach miast, którzy są nieodwoływalni i tworzą lokalne sitwy, nie znajduje potwierdzenia w badaniach. – Jeśli porównamy wszystkich wójtów i burmistrzów wybranych w 2006 r. ze wszystkimi posłami wybranymi w 2007 r., to widać, że wójtowie i burmistrzowie przegrywają częściej niż posłowie, więc jak ktoś tworzy sitwy, to posłowie – mówi socjolog.

Bezpośrednie wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast wprowadzono w 2002 r. i od tamtej pory zdarzyło się już, że mieszkańcy sami, w wyborach lub w referendach, pozbywali się nielubianych włodarzy. Tak stało się np. w 2010 r., kiedy to w referendum odwołano prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego oraz dwa lata wcześniej w Olsztynie. Wówczas mieszkańcy opowiedzieli się za pozbawieniem władzy prezydenta Czesława Małkowskiego, na którym ciążyły prokuratorskie zarzuty o molestowanie seksualne i gwałt (samorządowiec został z nich ostatecznie oczyszczony przed sądem w 2019 r., w niedzielę walczył w II turze wyborów o powrót do olsztyńskiego magistratu).

W Poznaniu z kolei w 2014 r. przeciwko wieloletniemu prezydentowi miasta Ryszardowi Grobelnemu (rządził od 1998 r.) stanął mało znany wówczas lokalny przedsiębiorca Jacek Jaśkowiak. Jego kandydaturę, wbrew pierwotnym planom władz partii, które chciały się porozumieć z Grobelnym, poparła wielkopolska PO. – Udało mi się wówczas przekonać premiera Donalda Tuska, że w wielu miejscach w samorządzie zanosi się na zmiany, więc warto też spróbować w Poznaniu – wspomina szef wielkopolskiej Platformy, wicemarszałek Senatu Rafał Grupiński.

Jaśkowiak ostatecznie wygrał starcie z Grobelnym i Poznaniem rządzi do dziś. ©℗

ikona lupy />
Wyniki II tury wyborów samorządowych / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe