Komitetów wyborczych jest dużo, ale główną rolę odegrają partie znajdujące się w parlamencie. Każda liczy, że w czerwcu poprawi wynik z niedzielnych wyborów do sejmików.

Na stronie Państwowej Komisji Wyborczej były wczoraj informacje o zgłoszeniu 23 komitetów. Wśród nich są te znane, jak Lewica czy Konfederacja, ale i takie jak Normalna Polska czy Normalny Kraj. Ponieważ to wybory europejskie, to pojawił się także komitet „Polexit”. Jego pełnomocnikiem jest znany z ostatnich wyborów prezydenckich Stanisław Żółtek, który uzyskał w nich 0,23 proc. głosów.

Strategiczne decyzje już zapadły i wszystko wskazuje na to, że partie koalicyjne pójdą w wyborczy bój w konfiguracji znanej z poprzednich wyborów. – Jeżeli nie ma tej jednej listy, to najlepsza jest formuła startu trzech bloków. Ona już dwukrotnie wygrała wybory – mówił wczoraj w radiowej Jedynce Marcin Kierwiński, sekretarz generalny Koalicji Obywatelskiej i szef resortu spraw wewnętrznych. Identyczne sygnały płyną z innych ugrupowań koalicyjnych, choć np. Lewica ma świadomość, że jej sytuacja może być trudniejsza.

Jak podkreśla dr Maciej Onasz, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego, o ile koalicja nie zaliczy wpadki i Lewica przekroczy wyborczy próg, to nie ma większej różnicy, w jakim szyku rządzący pójdą do wyborów.

– Tu mandaty między startujące ugrupowania dzielone są w skali kraju, więc zysk zjednoczeniowy byłby minimalny i niepewny. Gdyby jedna lista faktycznie wzięła głosy wszystkich głosujących na partie koalicyjne, to zysk wyniósłby dwa mandaty w skali kraju. Tyle że w praktyce ten efekt mógłby zniknąć z powodu wyborców partii koalicyjnych, którym taki sojusz nie pasuje i mogliby przerzucić głosy na przeciwników lub nie pójść na wybory – mówi Onasz.

Osobno, w części razem

Największe ambicje ma KO. Partia Donalda Tuska chciałaby znaleźć się na pierwszym miejscu – przed Prawem i Sprawiedliwością. Sztabowcy KO mieli nadzieję, że ten cel zostanie zrealizowany w wyborach parlamentarnych, potem sejmikowych. Teraz liczą na europejskie. Dystans KO do PiS zmniejsza się powoli z wyborów na wybory.

Inna ambicja polityków KO to posiadanie najliczniejszej frakcji narodowej w Europejskiej Partii Ludowej. Osiągnięcie tego celu miałoby dać na lepszą pozycję przetargową w rozdaniu funkcji w Parlamencie Europejskim nowej kadencji, ale też pośrednio – w dyskusjach nad obsadą stanowisk w Komisji Europejskiej.

Jak słyszymy w KO, kandydatury do list należy zgłaszać do poniedziałku. Największą ciekawość budzi to, którzy z obecnych ministrów mogą wystartować w wyborach. Z otoczenia Donalda Tuska słychać, że mają to być wyjątki. W tym kontekście wymieniany jest Bartłomiej Sienkiewicz, szef resortu kultury, ewentualnie Borys Budka, minister aktywów państwowych.

Dziś Polska (16 mandatów) jest na drugim miejscu w EPL po Niemczech (30 mandatów). Przy dobrym wyniku KO i słabym niemieckiej CDU możliwa byłaby zamiana miejsc. Wydaje się jednak, że potrzeba będzie zasilenia polskiej reprezentacji w EPL nie tylko posłami KO i PSL jak dotychczas, lecz także parlamentarzystami Polski 2050, którzy dziś są we frakcji Renew Europe Emmanuela Macrona.

Wyliczenie Macieja Onasza na podstawie wyborów sejmikowych pokazuje, że zsumowana liczba mandatów Trzeciej Drogi i KO na dziś to 26 miejsc w PE. Tyle że na razie Szymon Hołownia nie tylko nie zamierza iść razem z KO w wyborach, ale deklaruje, że nie ma w planach zmiany frakcji w PE.

W tych dniach decyzje dotyczące startu zapadają w Trzeciej Drodze. Władysław Kosiniak-Kamysz jeszcze wczoraj mówił, że obie partie, czyli PSL i Polska 2050 na 99 proc. idą razem. To samo można usłyszeć od Hołowni. W PSL po niespełna czterech miesiącach z pracą w rządzie chcą się pożegnać ministrowie rozwoju i technologii Krzysztof Hetman oraz rolnictwa Czesław Siekierski. Obaj zasiadali już w przeszłości w europarlamencie. W Polsce 2050 mowa jest o możliwości startu wiceszefa partii Michała Koboski.

Korekty lewicy

Lewica w wyborach sejmikowych miała najsłabszy wynik z partii koalicyjnych. Jej poparcie było niższe niż w jesiennych wyborach do Sejmu. – Lewicy nie będzie łatwo, ale znalezienie się pod progiem to nie jest dla niej „scenariusz domyślny”. Na plus dla niej działa to, że to wybory, w których jest przewaga elektoratu wielkomiejskiego i „euroentuzjastycznego” – mówi Maciej Onasz.

Politycy lewicy zdają sobie z tego sprawę i zamierzają w kampanii dokonać korekt personalnych i programowych. Szanse na start mają Marek Belka, Włodzimierz Cimoszewicz i Robert Biedroń. Z rządu mogą pójść do PE raczej wiceministrowie Krzysztof Śmiszek, Joanna Scheuring-Wielgus i Andrzej Szejna. Personalne wzmocnienie list ma polegać na postawieniu na mocne nazwiska także w tzw. okręgach niebiorących. Jak mówi poseł Tomasz Trela, wyciągnięcie wniosków programowych ma polegać na chwaleniu się przez Lewicę przyjętymi już rozwiązaniami, takimi jak renta wdowia.

PiS i Konfederacja

Co w obecnej opozycji? Według czołowego polityka PiS, z którym rozmawialiśmy, trzon drużyny tej partii na wybory mają stanowić obecni europosłowie. Wśród nich są m.in. wiceprezes partii Joachim Brudziński, była premier Beata Szydło, była minister rodziny Elżbieta Rafalska, a także Adam Bielan czy Dominik Tarczyński.

Finalne decyzje podejmie prezes PiS Jarosław Kaczyński. Do rozstrzygnięcia jest m.in. start Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. – Listy są u szefa i jeszcze chwila, zanim je poznamy. Obstawia się, że Kamiński wystartuje z lubelskiego, a Wąsik z Mazowsza, choć są tacy, którzy woleliby dla nich inne lokalizacje, by nie mieć konkurencji – mówi polityk. Chodzi m. in. o Adama Bielana, który w takiej konfiguracji byłby w jednym okręgu z Maciejem Wąsikiem. Pytanie, co z byłym prezesem TVP Jackiem Kurskim, którego ostatnio często można zobaczyć w otoczeniu prezesa PiS. – Kurski próbuje sobie coś wychodzić, opowiada, że ma już zgodę, choć jeszcze niedawno wydawało się, że nie ma nic obiecanego – mówi nasz rozmówca z PiS.

Konfederacja, która zarejestrowała już komitet wyborczy, planuje start w szerszej formule z innymi środowiskami prawicowymi. – To będą środowiska bliskie nam ideowo – mówi DGP wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, choć nie wymienia żadnej konkretnej organizacji. ©℗

ikona lupy />
Jak wynik z sejmików przełożyłby się na mandaty w wyborach europejskich / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe