Nowa władza chce zafundować nam kolejne święto, a jest szansa, że będzie to nawet dzień wolny od pracy. Na razie jednak mówią o święcie demokracji, czyli o ustaleniu tzw. dnia referendalnego, kiedy to w całym kraju mogłyby się odbywać głosowania. Pomysł zgłosił kilka dni temu wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i szybko doczekał się odpowiedzi Pawła Kukiza. Kukiz rozkłada na czynniki pierwsze propozycję ludowców i przypomina, skąd ją wzięli.

Z ust przedstawicieli obecnej władzy, uradowanych jeszcze wielkim zwycięstwem 15 października 2023 r. padają pomysły, aby dzień, w którym do urn poszła rekordowa liczba ponad 74 proc Polaków, ogłosić świętem państwowym.

Nowe dzień wolny od pracy? PSL chce ustawy

Posłanka Polski 2050, Barbara Oliwecka chciałaby, aby nosił on nazwę Dnia Społeczeństwa Obywatelskiego i by stanowił kolejne, tradycyjne święto państwowe z czerwoną kartką w kalendarzu. Nie musiała długo czekać na reakcję jednego z liderów swej formacji politycznej, Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ten szybko wprowadził korektę do planu posłanki Polski 2050.

- PSL ma propozycję, żebyśmy świętowali ten dzień, ale w taki prawdziwy sposób, święto demokracji każdego roku, powinien się odbywać dzień referendalny, gdzie będą: referendum ogólnokrajowe - jeżeli taka będzie potrzeba, a na pewno referenda lokalne, które będą rozstrzygać o ważnych kwestiach – zadeklarował wicepremier Kosiniak-Kamysz.

Wicepremier nie był jednak tak zdecydowany, jak jego koalicyjna koleżanka, by od razu każdego 15 października ogłaszać dzień wolny od pracy. Zostawił pewną furtkę twierdząc, że to święto mogłoby też przypadać w pierwszą niedzielę po 15 października.

Paweł Kukiz przypomina, czyj to był pomysł

Szczytne zapowiedzi o wprowadzeniu w Polsce dnia referendalnego nie umknęły uwadze Pawła Kukiza, który od lat walczy o wprowadzenie jak największej ilości rozwiązań z zakresu demokracji bezpośredniej. Słysząc jednak, że z takim pomysłem wychodzi Kosiniak-Kamysz, nie kryje zdziwienia.

- To jest pomysł, który myśmy dali PSL w 2019 roku i to był warunek podpisania umowy o współpracy z PSL. Oczywiście, że bardzo dobrze oceniam ten pomysł, tylko to nie jest pomysł Kosiniaka, tylko te wszystkie sprawy referendalne to są rzeczy, z którymi my przyszliśmy do Sejmu w 2015 roku – mówi w rozmowie z Gazetą Prawną Paweł Kukiz.

A oceniając zapowiedź wicepremiera, rozkłada ją na czynniki pierwsze i wskazuje, że samo ogłoszenie, iż danego dnia w roku w całej Polsce będą odbywać się referenda, to za mało. Postuluje, aby w zapowiedzianym przez PSL projekcie ustawy znalazły się dodatkowe zapisy.

- Ja będę bardzo wnikliwie przyglądał się temu projektowi, bo to nie sztuka jest zrobić raz do roku referendum, ale sztuką jest zrobić całą otoczkę wokół tego referendum. I mam nadzieję, że przy okazji tej dyskusji powróci temat obniżenia progu frekwencyjnego przy referendach lokalnych z 30 na 15 procent. I jeśli taka ustawa się pojawi, to mam nadzieję, że sami za nią zagłosują – mówi Paweł Kukiz.

Polityk przypomina, że w poprzedniej kadencji, na wniosek posłów Kukiz’15 głosowana była w Sejmie ustawa o zmniejszeniu progu wyborczego w referendach lokalnych z 30 do 15 procent i poparły ją PiS oraz Konfederacja, a właśnie PSL wstrzymało się od głosu. Po wecie Senatu właśnie głosów posłów PSL zabrakło, aby senacki sprzeciw odrzucić i ostatecznie ustawy nie udało się przyjąć. Kukiz chciałby też, aby wprowadzić przepisy, które przypominałyby te, stosowane w Szwajcarii.

- Tam nie tylko bardzo mocno się takie referenda nagłaśnia, ale obywatel dostaje też taką obustronną książeczkę. Z jednej strony są wypisane argumenty, aby zagłosować za, a z drugiej dlaczego nie głosować. I taką książeczkę przygotowują dwie strony sporu i taka książeczka jest rozdawana ludziom i w ten sposób społeczeństwo jest informowane – tłumaczy Paweł Kukiz.