Gazeta, jak każda inna marka, pisze swoją historię także poprzez historie ludzi, którzy ją tworzą lub dla niej pracują. Zamknął się jeden z rozdziałów Gazety Prawnej. Włodzimierz Kazimierczak, jej redaktor naczelny w latach 1996–2001, odszedł od nas na zawsze.

Pięć lat to niby niewiele. Trzeba jednak wiedzieć, jakie to były lata – to czas awansu Gazety Prawnej na pozycję lidera czasopism i dzienników w gronie mediów piszących o prawie i podatkach. To Włodzimierz Kazimierczak szefował jej w tym kluczowym momencie przechodzenia z fazy tygodnika do roli dziennika, co stało się faktem właśnie w 2001 r., w siódmym roku jej istnienia.

To pod kierownictwem Włodzimierza Kazimierczaka z roli specjalistycznego czasopisma Gazeta Prawna przekształcała się w dziennik dostępny dla każdego, nic nie tracąc przy tym ze swojego autorytetu także w kręgach specjalistów, czym obecny Dziennik Gazeta Prawna szczyci się do dziś.

Traf sprawił, że moje losy w Inforze przez wiele lat związane były z losami Włodka. Obaj przyszliśmy do firmy mniej więcej w tym samym czasie – on w sierpniu 1994 r., ja także w sierpniu, ale rok później. Na początku byliśmy kolegami z pracy, widującymi się głównie na naradach, bo redakcje spod sztandaru Inforu rozrzucone były wtedy po całej Warszawie – od ul. Willowej na Mokotowie po ul. Wójcickiego na dalekich Bielanach. Potem, gdy Infor niemal w całości przeniósł się w marcu 1999 r. do biurowca Klif przy ul. Okopowej, spotykaliśmy się na co dzień. Tym bardziej że Włodek w 2000 r. został moim szefem – on wciąż redaktor naczelny GP, a ja – komentator.

Znałem go więc z różnych ról, pozycji, sytuacji. To był fachowiec, świetny szef, doskonały kolega. Życzliwy, zawsze skłonny do pomocy, bezinteresowny.

Za jego poręczeniem w Gazecie Prawnej znajdowało pracę nie tylko wielu młodych dziennikarzy, zwłaszcza z wykształceniem prawniczym, ale w kręgu piszących autorów było grono najlepszych specjalistów – praktykujących podatkowców, księgowych, kadrowych, specjalistów z prawa gospodarczego. Na takiej fuzji kompetencji budowana była marka Gazety Prawnej w złotych czasach prasy, które wkrótce miały przejść w fazę mediów cyfrowych.

Włodek oddał Gazetę Prawną, już jako dziennik, w dobre ręce i przeszedł do pracy w top managemencie Inforu, by dzielić się swoim doświadczeniem redaktorskim i wydawniczym na nieco wyższym szczeblu.

Symbolicznie zakończył pracę w Inforze w sierpniu 2009 r., w czasie, gdy po fuzji z Dziennikiem powstawał Dziennik Gazeta Prawna i domykał się kolejny etap historii Gazety Prawnej.

Trudno wyzbyć się smutku, pisząc te słowa, choć z Losem i Opatrznością się nie dyskutuje, bo to one dyktują warunki trwania. Optymistyczne jest jednak to – i tu Włodek, jak go znałem, byłby na pewno ze mną zgodny – że ludzie piszą rozdziały historii marek i odchodzą – do innych wyzwań lub na zawsze, ale marka trwa i się rozwija, także dzięki napędowi, którego jej dostarczyli. Sukces Gazety Prawnej jest sukcesem także Włodzimierza Kazimierczaka – i o tym nikt nigdy nie zapomni. ©℗