Rząd pracuje nad ozusowaniem kolejnych umów. Zostaną nim w pełni objęte zlecenia, ale nie umowy o dzieło.

– W tej chwili trwają w tej sprawie analizy, bo dopuszczamy, że pewne umowy będą musiały być traktowane nieco inaczej. Oczywiście przewiduję także rozmowę na ten temat w ramach Rady Dialogu Społecznego – powiedziała DGP Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, szefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Jak tłumaczy, chodzi o wypełnienie jednego z kamieni milowych KPO, który miał na celu walkę z optymalizacją kosztów zatrudnienia. Dziś bowiem umowa o pracę jest w pełni oskładkowana, w przypadku umów zlecenia składka w niektórych przypadkach nie musi być płacona, np. gdy pracownik ma już opłacane składki u innego pracodawcy od co najmniej minimalnego wynagrodzenia. Z kolei, co do zasady, umowy o dzieło nie są oskładkowane, chyba że są wykonywane na rzecz pracodawcy, z którym wiąże nas etat. – Oczywiście chcemy to wprowadzić w taki sposób, aby nie skutkowało obniżeniem wynagrodzeń, ale zmianą formy zatrudnienia tam, gdzie rzeczywiście mamy do czynienia ze stosunkiem pracy, a nie samozatrudnieniem czy zleceniem – tłumaczy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.

Kamień milowy KPO – z kilkakrotnie przekładanym terminem realizacji, do wypełnienia którego zobowiązał się jeszcze rząd PiS – wyraźnie mówił o reformie polegającej na oskładkowaniu wszystkich umów cywilnoprawnych, tymczasem teraz słychać o pozostawieniu wyłomu w postaci umów zlecenia. A więc trudno będzie mówić o likwidacji zbiegów tytułów do objęcia składkami na ubezpieczenia społeczne (opłacania składek ze wszystkich zawieranych umów).

– Na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego minister Gajewski faktycznie powiedział, że to nie będzie całkowite zniesienie zbiegów, tylko że ta regulacja będzie dotyczyć wybranych rodzajów, jak zbiegu zlecenia ze zleceniem czy zlecenia z umową o pracę. Pierwotne rozumienie kamienia milowego KPO było takie, że dotyczy on oskładkowania umów zlecenia i o dzieło. Ale rząd starał się zmodyfikować ten zapis, przekonując, że oskładkowanie umów o dzieło przyniesie negatywne efekty, a w końcu Komisja Europejska ustąpiła – słyszymy od jednego z rozmówców zorientowanych w sprawie. Ale jak słyszymy od innego, wcale nie jest pewne, że KE ustąpi w tej sprawie.

Zdaniem Łukasza Kozłowskiego, głównego ekonomisty Federacji Przedsiębiorców Polskich, przyjęty przez rząd aktualny kierunek jest racjonalny. – Oskładkowanie umów o dzieło wiązałoby się z problemami natury technicznej, a dane ZUS nie pokazują, by stosowanie umów o dzieło jako zamiennika umów o pracę było częstym zjawiskiem. Dlatego nie byłoby celowe, by wprowadzać tak daleko idącą zmianę. Co innego umowy zlecenia, które dziś potrafią zaburzać relacje na rynku, obniżając koszty zatrudnienia w przypadku wystąpienia zbiegów tytułów w odniesieniu do osób, które powinny być zatrudnione na umowie o pracę. Konieczne jest jednak odpowiednie vacatio legis, wynoszące co najmniej 12 miesięcy i z wejściem w życie z początkiem roku, a nie w trakcie, by biznes miał szansę się do tych zmian właściwie dostosować – uważa Kozłowski.

Z pełnym oskładkowaniem umów zlecenia jest inny kłopot – to prowadziłoby do sytuacji, w której najlepiej zarabiający pracownicy przekraczaliby w ciągu roku próg 30-krotności, po którym dziś pracodawcy przestają opłacać składki emerytalne i rentowe. Dziś problemu nie ma właśnie dlatego, że od umów zawieranych poza zasadniczym głównym miejscem pracy składki nie są płacone. Tu trzeba byłoby przygotować mechanizm zwrotu składki lub szybkiej informacji ZUS dla pracodawców, od kiedy nie należy opłacać składek za pracownika. 30-krotność została wprowadzona, by ograniczyć zróżnicowanie w wysokości wypłacanych emerytur.

Pełne oskładkowanie wszystkich typów umów planował już poprzedni gabinet. Jeszcze przed pandemią wpisał do Aktualizacji Programu Konwergencji „uszczelnienie systemu poboru składek na ubezpieczenia społeczne od umów śmieciowych”. Wpływy z tego tytułu szacował na 3 mld zł.

– Były już rozmowy na szczeblu rządowym na temat wprowadzenia tych rozwiązań, ale przyszła pandemia i pomysł zarzucono, także z powodów politycznych – mówi nasz rozmówca zbliżony do poprzedniego obozu rządowego. Ponieważ zbliżały się wybory, rząd wolał nie drażnić Polaków podwyżką danin, bo taki skutek miałoby wprowadzenie tych zmian. ©℗

ikona lupy />
Procent zatrudnionych czasowo jako odsetek ogólnej liczby zatrudnionych w krajach UE / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe