Nowe rady nadzorcze TVP i Polskiego Radia nie zostaną wpisane do KRS – wynika z decyzji sądu rejonowego. Nie ma również zgody na wyłączenie referendarza.

Podczas poniedziałkowego i wtorkowego posiedzenia sędzia warszawskiego sądu rejonowego Małgorzata Kamińska oddaliła skargi na orzeczenia referendarzy sądowych w sprawie ujawnienia w Krajowym Rejestrze Sądowym nowych rad nadzorczych Telewizji Polskiej SA i Polskiego Radia SA. „Postanowienie jest nieprawomocne, oczywiście będzie zaskarżone” – skomentował w mediach społecznościowych adwokat Piotr Zemła, powołany przez ministra Bartłomieja Sienkiewicza do nowej rady nadzorczej TVP.

Obecnie Telewizją Polską i Polskim Radiem zarządzają likwidatorzy, a ich działania nadzorują nowe rady nadzorcze. Stare władze mediów publicznych, mimo że nadal widnieją w KRS, nie mają wpływu na działania spółek.

Najciekawsze przed nami

Co realnie zmieniają te decyzje sądu? Na razie niewiele. Status quo w mediach publicznych będzie trwał do czasu prawomocnych orzeczeń. Wynika to m.in. z uchwały siedmiu sędziów Sądu Najwyższego z 18 września 2013 r. (sygn. akt III CZP 13/13), na podstawie której sprzeczne z prawem decyzje walnego zgromadzenia akcjonariuszy pozostają w mocy do czasu prawomocnego orzeczenia sądu o stwierdzeniu ich nieważności.

Oczywiście nowe władze TVP mogą wykorzystywać ten argument i tłumaczyć, że uchwały WZA nadal obowiązują, bo nie zapadło jeszcze prawomocne rozstrzygnięcie. Jeśli jednak sąd w drugiej instancji podtrzyma decyzję o odmowie wpisu, będziemy mieli do czynienia z bardzo ciekawą sytuacją – mówi w rozmowie z DGP radca prawny Patryk Gorgol, ekspert ds. prawa gospodarczego.

I jak tłumaczy, zgodnie z zasadą domniemania prawdziwości wpisów do KRS należałoby uznać, że stara rada nadzorcza jest legitymowana do wykonywania swoich czynności, bo wniosek o wpis nowej rady prawomocnie został oddalony. – Nie wątpię, że w takiej sytuacji nadal będzie istnieć spór pomiędzy stronami i nowe władze TVP mogą podnosić argumenty, że wpis ma tylko charakter deklaratoryjny. Ale to stara rada jednak będzie wpisana do KRS i z punktu widzenia obrotu prawnego to ona będzie miała silniejsze argumenty. Zbieg tych argumentów jest sprawą, którą mógłby rozstrzygnąć Sąd Najwyższy – dodaje Gorgol.

Referendarz zostaje

W sprawie istotny jest jeszcze wątek samego referendarza sądowego. Dotychczas wszystkimi sprawami dotyczącymi TVP w sądzie rejestrowym zajmował się Tomasz Kosub. Gdy jednak w styczniu zapadły pierwsze orzeczenia nie po myśli resortu kultury, minister Bartłomiej Sienkiewicz sugerował, że jego decyzje mogą być umocowane politycznie. 22 stycznia br. likwidator TVP Daniel Gorgosz skierował do sądu wniosek o wyłączenie Kosuba ze wszystkich spraw dotyczących spółki. Jak wynika z pisma, do którego dotarł DGP, według likwidatora działania referendarza budzą „poważne wątpliwości co do jego obiektywizmu i bezstronności”. Jednym z argumentów za tym przemawiającym miałby być fakt, że referendarz „zwlekał ponad trzy tygodnie (25 dni) z rozpoznaniem wniosku o wpis otwarcia likwidacji”. Kosub w złożonych wyjaśnieniach zaznaczył, że zarzuty nie mają podstaw, a w styczniu rozpatrywał jeszcze część spraw z października. „Z uwagi na specyfikę Sądu dla m.st. Warszawy liczba rozpatrywanych spraw jest w nim znacząco większa niż w innych sądach rejestrowych” – tłumaczył Kosub. Jak dodał, w żadnej z rozpatrywanych spraw nie kierował się „innymi względami niż prawne” i nie jest „związany z żadną ze stron trwającego sporu korporacyjnego w TVP SA”. Wniosek likwidatora w czterech sprawach został oddalony przez sąd. W dwóch pozostaje wciąż do rozpatrzenia.

– Powiem szczerze, że wniosek nie był uzasadniony w przekonujący sposób – ocenia mecenas Gorgol. Jak tłumaczy, kodeks postępowania cywilnego jasno przewiduje, kiedy sędzia, a tym samym referendarz sądowy, powinien się wyłączyć lub powinien zostać wyłączony. Jedną z takich sytuacji jest istnienie okoliczności, która mogłaby wywołać wątpliwości co do jego bezstronności. – Mielibyśmy z tym do czynienia, gdyby na przykład referendarz przed podjęciem sprawy publicznie stanął po czyjejś stronie lub krytykował jedną ze stron. Nie można wyłączyć referendarza tylko dlatego, że podejrzewamy go o określony pogląd prawny, z którym się nie zgadzamy. Wydawanie postanowień to jego rola. Jeżeli nie zgadzamy się z poglądem prawnym sędziego lub referendarza, mamy od tego możliwość kontroli instancyjnej – konkluduje radca prawny.

Wizerunkowy cios

Politycy w rozmowach z DGP przyznają, że proces przejmowania mediów jest dużą skazą wizerunkową dla KO. Decyzje sądu są kolejnymi nie po myśli nowego rządu. Wcześniej, pod koniec stycznia, referendarze sądowi uznali, że decyzje o postawieniu TVP i Polskiego Radia w stan likwidacji nie zostały podjęte zgodnie z prawem. Obie decyzje również zostały zaskarżone. Sprawę rozstrzygnie teraz sąd.

– Nie wygląda to dobrze. Ale Sienkiewicz oczywiście dalej będzie w to brnąć, bo co innego może teraz zrobić – mówi DGP jeden z posłów KO. – Okopali się w resorcie kultury. Z nikim niczego nie konsultują. Twierdzą, że mają pomysł na to wszystko, że ostatecznie i tak wyjdzie na ich. Mogą się zdziwić – dodaje inny.

Jak słyszymy, wątpliwości narastają również przy ul. Woronicza wśród szeregowych pracowników telewizji. Wynikają one nie tylko z niepewnej sytuacji prawnej, lecz także finansowej. W ubiegłym tygodniu KRRiT przyjęła uchwałę w sprawie przekazania środków z abonamentu radiowo-telewizyjnego do depozytu sądowego, a nie bezpośrednio do spółek. Łącznie mowa o ok. 158 mln zł. O tym, kto ma prawo odebrać te pieniądze – zarząd czy likwidator – ma zdecydować sąd. ©℗