Jak wynika z informacji DGP, na razie resort finansów nie planuje zmian w budżecie.

Ustawa budżetowa jest dziś na rozdrożu. Z jednej strony po podpisaniu ustawy przez głowę państwa jest już realizowana, ale z drugiej po kolejnym ruchu prezydenta, czyli skierowaniu jej do Trybunału Konstytucyjnego, czekamy na jego rozstrzygnięcie. Na razie nie widać jej nawet w wykazie spraw, którymi TK się zajmuje.

Tymczasem Andrzej Duda sugerował, że w związku z wygaszaniem mandatów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego i niedopuszczaniem ich do głosowania będzie wetował lub wysyłał do TK kolejne ustawy, które dostarczy mu Sejm. To stwarza ryzyko także dla ewentualnej nowelizacji.

Jak wynika z informacji DGP, w resorcie na razie nie ma planów zmian w budżecie. A jeszcze w grudniu i styczniu słychać było ze strony polityków koalicyjnych, ale też urzędników Ministerstwa Finansów, że nowelizacja budżetu jest w zasadzie przesądzona.

Głównym tego powodem, jak można było usłyszeć, było to, że nowy rząd musiał złożyć projekt budżetu w dużej mierze przygotowany przez poprzedników, więc zostały do niego wprowadzone tylko najbardziej pilne zmiany. Chodziło m.in. o podwyżki w budżetówce i dla nauczycieli, ale także zrobienie miejsca na wprowadzenie w końcówce roku babciowego, czyli programu „Aktywny rodzic”.

Zapowiadana nowelizacja miała być związana z możliwym wdrożeniem także kolejnych punktów koalicyjnego programu, m.in. wakacji od ZUS. Zarazem pewne jest, że o najkosztowniejszym fiskalnie ruchu, czyli zmianie kwoty wolnej, nie ma w tym roku mowy.

Oprócz tego pojawiła się koncepcja, że kolejnym powodem nowelizacji może być dochodowa sytuacja tegorocznego budżetu. Tego typu zmian spodziewała się część ekonomistów.

Główny ekonomista Credit Agricole Jakub Borowski miesiąc temu w podcaście DGP „Z Drugiej Strony” zwracał uwagę na wysoką dynamikę dochodów przyjętą w aktualnej ustawie budżetowej, która może się okazać zbyt optymistyczna. – Najpewniej nie będzie zysku NBP w wysokości 6 mld zł, będziemy mieć trochę niższą inflację (w stosunku do założonej w ustawie budżetowej – red.), co jest czynnikiem ryzyka w dół dla dochodów, a w przypadku VAT mamy założony bardzo duży wzrost dochodów, z którego materializacją będzie problem – ocenił ekonomista.

W podobnym tonie w końcówce stycznia wypowiadał się szef sejmowej komisji gospodarki. – Głównym problemem jest oczywiście deficyt budżetowy i dług. Nie jestem zachwycony tymi wskaźnikami. Zostały w dużym stopniu przyjęte od poprzedników. Nowelizacja budżetu za parę miesięcy – prawdopodobnie w czerwcu lub lipcu – moim zdaniem będzie niezbędna – mówił Ryszard Petru.

Mieszanka dwóch niewiadomych dla dochodów budżetu oraz tego, co zrobi trybunał, może być argumentem, by na razie plany nowelizacji odłożyć na półkę.

Jeśli chodzi o ryzyko związane z Trybunałem Konstytucyjnym, to powstaje pytanie, czy trybunał – jeśli prezydent zaskarży nowelizację – nie będzie zbyt długo zwlekał z rozpatrzeniem wniosku.

W tym kontekście istotny może być ewentualny spór, czy w przeciwieństwie do projektu ustawy budżetowej nowelizacji dotyczą ograniczenia dla prezydenta i TK. W sprawie budżetu prezydent ma siedem dni na podjęcie decyzji, czy podpisuje ustawę, czy wysyła ją do Trybunału Konstytucyjnego. Z kolei jeśli głowa państwa zdecyduje się na skargę w trybie prewencyjnym, to TK ma dwa miesiące na ocenę konstytucyjności rozwiązania. – Mamy zasadę, że zmian w prawie dokonuje się w takim trybie, w jakim były one przyjęte, a w konstytucji mamy odrębny rozdział dotyczący budżetu – mówi konstytucjonalista prof. Marek Zubik, który dodaje, że nie zna przypadku, by projekt zmiany ustawy budżetowej procedowano inaczej.

Konkurencyjny pogląd, choć na dziś to raczej obawa wyrażana nieoficjalnie przez polityków koalicji, to potraktowanie noweli jak zwykłej ustawy. Wówczas prezydent ma trzy tygodnie na jej podpisanie, może ją zawetować, a jeśli zaskarży do TK, to sędziowie nie mają wyznaczonego terminu na rozprawę. Nawet jeśli nowelizacja zostanie potraktowana zgodnie z trybem budżetowym, to może to oznaczać turbulencje z jej wprowadzeniem.

Zgodnie z takim punktem widzenia rząd może chcieć poczekać na wyjaśnienie sytuacji z trybunałem i dopiero wtedy decydować, czy chce nowelizować budżet. W tym kontekście ewentualnym kłopotom z dochodami można zaradzić, blokując część wydatków. ©℗