Rządzący nie będą wyciszać sporu. Zaspokajają roszczenia swojego elektoratu, który oczekuje rozliczenia „PiS-owskich zbrodni”. Jeżeli jest taka kalkulacja, to KO się nie myli, a PiS owszem – mówi DGP Jacek Sokołowski, prawnik i politolog.

Obserwujemy niebywały, nawet jak na polskie realia, zamęt polityczny. Chciałbym porozmawiać o motywacjach głównych aktorów. Jaki interes polityczny ma prezydent Andrzej Duda w zapraszaniu ministrów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika do Pałacu Prezydenckiego, kiedy ma ich zatrzymać policja?
ikona lupy />
Jacek Sokołowski, prawnik i politolog, Uniwersytet Jagielloński. Autor książki „Transnaród. Polacy w poszukiwaniu politycznej formy”, Transnarod.pl / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Jakbym miał szukać racjonalnego wytłumaczenia, to być może jest to element rywalizacji o schedę po prezesie Jarosławie Kaczyńskim. Jeśli prezydent po odejściu z pałacu chce aspirować do roli lidera obozu Prawa i Sprawiedliwości, co oczywiście może się stać jedynie po ustąpieniu Kaczyńskiego, to może mu się wydawać zasadnym utrzymywanie i apelowanie do twardego elektoratu. Byłoby to robienie tego wszystkiego, przez co PiS w ostatnich wyborach przegrał, na czym elita polityczna tej partii się już potknęła. Prezydent chce pokazać, że jest równie twardy jak premier Mateusz Morawiecki, tak jak ten chciał pokazać, że jest równie hardy jak minister Zbigniew Ziobro. A to wszystko w przekonaniu, że podstawą elektoratu PiS są ludzie, których kiedyś nazywano „moherowymi beretami”.

Dlaczego prezydent nie chce ponownie ułaskawić skazanych?

Bo w swoim przekonaniu pokazałby wtedy słabość i ustąpił przed „kastą prawników”, z którą ewidentnie chce być coraz bardziej skonfliktowany. W szerszym kontekście chodzi o legitymizację. Obie strony grają na całkowitą delegitymizację przeciwnika politycznego i całego jego systemu wartości. Ciekawe jest to, że w tej grze obie strony niezwykle obłudnie odwołują się do dwóch różnych systemów praworządności. Każda twierdzi, że jest praworządna, jednocześnie podważając całe założenie konceptu praworządności, bo po takim bałaganie nikt już w niego nie uwierzy.

Dlaczego PiS tak gwałtownie reaguje i wzywa do protestów?

Mam wrażenie, że w polskim systemie politycznym po 2015 r. uruchomił się mechanizm, w którym gdy partia traci władzę, to nie potrafi się z tym zmierzyć i wchodzi w buty opozycji totalnej, robi wszystko, by utrudnić sprawowanie rządów kolejnej ekipie. W tym momencie PiS zachowuje się tak nawet bardziej niż PO w ostatnich latach. Obydwie strony autentycznie wierzą, że ta druga nie ma prawa rządzić w Polsce. A gdy tak się dzieje, powstaje dysonans poznawczy, który nie sposób rozwiązać, skutkiem czego jest wściekłość. Problem jest nie tylko natury politycznej, lecz także psychologicznej. Politycy nie są w stanie skonfrontować się z tym, że stracili władzę i ona wpadła w ręce tych, którzy ich zdaniem nie mają prawa jej sprawować. Oni zachowują się jak radykalny muzułmanin, który zobaczył, że nie dość, że jego żona prowadzi auto, to jeszcze robi to bez nakrycia głowy.

Jak pan ocenia zapowiedź głodówki Kamińskiego?

Ta absurdalna reakcja, która dla patrzącego z boku jest niezrozumiała. Jest to potwierdzenie tego, że ten spór ma podłoże emocjonalne, że oni odmawiają zaakceptowania rzeczywistości.

A dlaczego koalicja tego tematu po prostu nie odpuściła i się nie rozmyła?

Rządzący nie mają powodu, by ten spór wyciszać. Oni na tym zyskują. Po pierwsze, zaspokajają roszczenia swojego elektoratu, który oczekuje rozliczenia „pisowskich zbrodni”. Jeżeli jest taka kalkulacja, to KO się nie myli, a PiS owszem. Prawica może myśleć, że zyska nowy Smoleńsk, ale obecna sytuacja nie ma takiego potencjału. Proszę pamiętać, że tych 8 mln ludzi, którzy głosowali na PiS, robiło to raczej z powodu takich rzeczy jak np. 500 plus, i zapewne spora część z nich będzie patrzeć na to wariactwo z niesmakiem. A spora część elektoratu Koalicji będzie się cieszyć. Dlatego PO na tym skorzysta, a PiS nie.

Druga przyczyna takiego zachowania to chęć demonstracyjnego pognębienia przeciwnika i pokazania, że PO to siła stabilizująca, a PiS raczej anarchizująca. A milcząca większość powinna głosować na tych stabilizujących system, a przynajmniej im nie przeszkadzać.

Jak długo to napięcie może się utrzymywać?

PiS właśnie mierzy swój potencjał mobilizacyjny. PO liczy, że on okaże się mały. Testem będzie czwartkowa demonstracja – czy to będzie impreza działaczy partyjnych, czy jednak bardziej spontaniczne i szerokie zgromadzenie. Myślę, że decyzje, co dalej, będą zapadać w piątek, gdy już poznamy ten potencjał. Bo na razie przy okazji obrony TVP możliwości mobilizacji elektoratu PiS okazały się niewielkie. Myślę, że to się będzie wypalać, podobnie było z miesięcznicami smoleńskimi. I pytanie, czy wówczas prezydent Duda nie zdecyduje się ich ułaskawiać. Ale prawdopodobnie nie.

Drugi scenariusz jest taki, że Duda ułaskawi ich bardzo szybko. Ale to będzie porażka PiS, bo pokaże, że ta cała chryja była niepotrzebna. Jednak w ten sposób uratuje ludzi ze swojego obozu. A to z kolei pozwoli wejść w spory, czy oni mają mandaty, czy mogą uczestniczyć w posiedzeniach itd., to byłby taki pełzający konflikt.

Trzeci scenariusz to olbrzymie marsze uliczne w obronie Wąsika i Kamińskiego, ale to też nic nie da. PO w czasie rządów PiS też organizowała liczne marsze, ale niewiele z nich wynikało. No chyba że plan PiS sprowadza się do tego, że Donald Tusk straci nad sobą panowanie i zrobi coś nieracjonalnego, ale to nie ma przyszłości.

Moim zdaniem pierwszy scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. Kamiński i Wąsik będą siedzieć, a koalicja będzie rządzić.

Jak to może wpłynąć na wybory samorządowe i europejskie?

Te wydarzenia w żaden sposób PiS nie pomogą w wyborach samorządowych. Nie widzę tego, by ludzie mieli głosować np. na prezydenta Krakowa z PiS, dlatego że za PO Wąsik i Kamiński trafili do więzienia. Prędzej ta mobilizacja może się przełożyć na wybory europejskie, które można zagospodarować dowolną narracją.

A na wybory prezydenckie w 2025 r.?

Dziś nawet nie wiemy, kto będzie kandydował, te wybory są dopiero za dwa lata, możemy wówczas już nie pamiętać, kim są Kamiński i Wąsik. ©℗

Rozmawiał Maciej Miłosz