Wieczorna decyzja ministra kultury o postawieniu spółek mediów publicznych w stan likwidacji częściowo rozwiązała problem kontroli nad TVP, PR i PAP. Jak wynika z naszych ustaleń, wśród polityków KO nie było przekonania, że referendarz odrzuciłby wniosek Rady Mediów Narodowych o wpisanie Michała Adamczyka do KRS jako prezesa TVP.
Wczoraj wieczorem minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz poinformował, że „w związku z decyzją Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych” podjął decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej. „W obecnej sytuacji takie działanie pozwoli na zabezpieczenie dalszego funkcjonowania tych spółek, przeprowadzenie w nich koniecznej restrukturyzacji oraz niedopuszczenie do zwolnień zatrudnionych w ww. spółkach pracowników z powodu braku finansowania. Stan likwidacji może być cofnięty w dowolnym momencie przez właściciela” – przekazał szef resortu w wydanym komunikacie.
Wnioski idą do kosza
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia Rada Mediów Narodowych (RMN) powołała Michała Adamczyka na prezesa Telewizji Polskiej. „Jego głównym zadaniem jest przywrócenie ładu korporacyjnego i zatrzymanie działań na szkodę spółki. Mamy nadzieję, że minister kultury zaprzestanie łamania prawa” – poinformowała członkini RMN oraz posłanka PiS Joanna Lichocka w mediach społecznościowych. Ruch RMN związany był z rezygnacją poprzedniego prezesa Mateusza Matyszkowicza, który szefował publicznej telewizji od września 2022 r. – Matyszkowicz okazał się zbyt miękki. Już wiele dni temu pogodził się z tym, że będzie musiał odejść. PiS potrzebował fightera, dlatego wybór padł właśnie na Adamczyka – tłumaczy nam jeden z polityków.
Decyzji RMN nie uznał jednak resort kultury. O tym, kto ostatecznie zostanie uznany za prawowitego prezesa Telewizji Polskiej – Tomasz Sygut czy Michał Adamczyk – zdecydować miał sąd rejestrowy. Środowy ruch szefa MKiDN powoduje, że tak się jednak nie stanie.
– Poprzednie wnioski dotyczące ujawnienia zmian w zarządzie – w sytuacji, kiedy otwarta została likwidacja spółki – stają się bezprzedmiotowe. Zarządzanie spółką przejmuje likwidator powołany przez akcjonariusza. To wygasza dyskusję, który prezes TVP został legalnie powołany, a który nie. W tym przypadku powołanie likwidatora to autonomiczna kompetencja ministra kultury jako jedynego akcjonariusza – tłumaczy w rozmowie z DGP prof. Katarzyna Bilewska z Katedry Prawa Handlowego UW, adwokat i partner w kancelarii BLSK Legal. Jak dodaje, działalność likwidatora nie jest ograniczona czasowo – działa tak długo, jak jest to potrzebne z punktu widzenia celów likwidacji.
Niepokój o decyzję sądu
Jak słyszymy, wielu posłów KO krytycznie oceniało ubiegłotygodniowe decyzje szefa resortu kultury. W środowisku koalicji rządzącej rosła obawa o to, jak zachowa się referendarz sądowy. – Sienkiewicz pojechał po bandzie, zdecydował się na wariant najdalej idący. Możemy publicznie mówić, że Rada Mediów Narodowych jest niekonstytucyjna, ale dopóki funkcjonuje, to ma kompetencje do powoływania zarządów spółek mediów publicznych – mówi nam jeden z ważnych polityków nowej większości. – Wśród posłów z naszego klubu jest naprawdę spore rozgoryczenie, że tak to wygląda. Gdyby sąd uznał, że Adamczyk jest legalnym prezesem, mielibyśmy do czynienia z ogromnym kryzysem. Odpowiedzialność spadłaby na cały rząd Donalda Tuska. Premier miał zaprowadzić porządek w mediach, a okazałoby się tylko, że jest coraz większy chaos – dodaje inny.
Dla całej sprawy istotny był również wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 13 grudnia 2016 r. Wbrew głosom z rządu nie stwierdził on niekonstytucyjności przepisów ustawy o RMN. Zakwestionował za to wyłączenie udziału Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z procedury powoływania władz spółek mediów publicznych i przekazanie tych kompetencji ministrowi Skarbu Państwa.
Walka trwa
Pod kontrolą nowej władzy znajdują się budynki należące do Polskiego Radia, a także główna siedziba TVP przy ul. Woronicza. Nieustające „kontrole poselskie” polityków Prawa i Sprawiedliwości trwają natomiast w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej przy pl. Powstańców Warszawy (skąd dotychczas były nadawane programy informacyjno-publicystyczne) oraz Polskiej Agencji Prasowej przy ul. Brackiej. Jak zgodnie deklarują politycy Zjednoczonej Prawicy, protest będzie trwał do skutku. „Media publiczne nie mogą być zlikwidowane, takiego trybu nie przewiduje ustawa o radiofonii i telewizji. W tej sprawie jest wydane zabezpieczenie przez Trybunał Konstytucyjny. Walec bezprawia pod egidą Tuska, Hołowni i Sienkiewicza demoluje naszą demokrację. My, obywatele możemy stanowczo sprzeciwić się tej totalnej władzy” – ocenił rzecznik PiS Rafał Bochenek.
Wczoraj do laski marszałkowskiej trafił również wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra Bartłomieja Sienkiewicza. – Jeżeli koalicja 13 grudnia chce zmienić porządek prawny, to do tego służy parlament, a nie wprowadzanie firmy ochroniarskiej o godz. 3 nad ranem. Tak działa się w Rosji albo na Białorusi. Nie zgadzamy się, aby tego rodzaju metody były używane w naszym kraju, w Polsce – argumentował szef klubu PiS Mariusz Błaszczak. Najbliższe posiedzenie Sejmu, na którym posłowie będą mogli się zająć wnioskiem, odbędzie się za dwa tygodnie. ©℗
Dwa nowe projekty ustawy okołobudżetowej
Wczoraj rano do Sejmu trafił prezydencki projekt ustawy okołobudżetowej na 2024 r. To odchudzona wersja ustawy zawetowanej przez Andrzeja Dudę. Jak zapewnia Pałac Prezydencki, projekt jest tożsamy z poprzednim, nie zawiera jednak rekompensaty dla mediów publicznych. – Prezydencki projekt przewiduje podwyżki dla nauczycieli, ale nie ma 3 mld zł na nielegalnie przejętą telewizję publiczną – przekazała szefowa KPRP Grażyna Ignaczak-Bandych.
Andrzej Duda apelował do marszałka Szymona Hołowni o „możliwie najpilniejsze podjęcie prac legislacyjnych i uchwalenie ustawy przez Sejm”. Jednak harmonogram prac izby niższej nie zostanie zmieniony. Dopiero na posiedzeniu 10–11 stycznia 2024 r. posłowie zajmą się prezydenckim wetem oraz projektem ustawy okołobudżetowej.
Po południu okazało się, że rząd również przedstawi nową wersję ustawy. Premier Donald Tusk zadeklarował, że te 3 mld zł, o których była mowa w poprzedniej, będą do dyspozycji Narodowego Funduszu Zdrowia z przeznaczeniem na onkologię dziecięcą, psychiatrię dziecięcą oraz choroby rzadkie. Jak zapewnił, obiecane podwyżki dla nauczycieli będą obowiązywać od 1 stycznia 2024 r.
Działania prezydenta i premiera nie rozwiązują jednak problemu finansowania mediów publicznych. Donald Tusk na środowej konferencji zapowiedział jedynie, że wkrótce zapadną „stosowne decyzje” ministra kultury w zakresie koniecznego wsparcia dla mediów publicznych. Według szefa MKiDN wieczorna decyzja o postawieniu spółek w stan likwidacji ma pozwolić na „zabezpieczenie dalszego funkcjonowanie tych spółek”. Docelowo w ciągu kilku miesięcy do Sejmu ma trafić projekt, który długofalowo rozwiąże problem niewystarczających środków z abonamentu RTV. ©℗