Dla wielu zwolenników nadchodzącego rządu Donalda Tuska wielką wartością jest samo odsunięcie Zjednoczonej Prawicy – wyrzucenie ministrów czy wymiecenie z państwowych spółek nominatów odchodzącej władzy.

Mnie najbardziej interesuje gospodarka, z którą jest związanych chyba najwięcej znaków zapytania i wątpliwości. Z dwóch powodów – funkcjonowania tego obszaru w przeszłości, kiedy u władzy była koalicja PO-PSL – i pierwszych działań nowej parlamentarnej większości z ostatnich tygodni. Szczególnie końcowy etap rządów PO-PSL stał pod znakiem decyzji uderzających w perspektywy wzrostu gospodarczego, ograniczających konkurencję na rynku, niekompetencji organizacyjnej i deptania praw mniejszości w państwowych spółkach.

Teraz dowody. Jednym z efektów ubocznych przeprowadzenia reformy emerytalnej na przełomie XX i XXI w. był rozwój krajowego rynku kapitałowego. Te korzystne efekty ustały, kiedy koalicja PO-PSL rozmontowała system OFE. Do działania skłonił polityków zły stan publicznej kasy, bo resortowi finansów wymknął się spod kontroli deficyt (7,3–7,5 proc. PKB w latach 2009–2010). W tym samym czasie, kiedy w Brukseli ktoś pewnie słusznie doszedł do wniosku, że Unia rozwija się wolniej niż USA, bo zbyt często firmy finansują się w bankach niż na rynku kapitałowym, czego efektem była koncepcja Unii Rynków Kapitałowych, myśmy swój zredukowali. A na obecnym etapie rozwoju gospodarczego prężny rynek kapitałowy byłby bardzo pomocny. Jedne z pierwszych pogłosek dobiegających od nowej większości mówią o zlikwidowaniu automatycznego zapisu w programie PPK, który wypełnia lukę po OFE. Z punktu widzenia rozwoju rynku kapitałowego to kolejny zły pomysł.

Jednym z ostatnich działań, przed oddaniem władzy w 2015 r., było rozstrzygnięcie przetargu na tzw. operatora wyznaczonego w usługach pocztowych, obsługującego m.in. przesyłki sądowe. Wygrała Poczta Polska, oferując dumpingową, zaniżoną mniej więcej o 50 proc. cenę, wygrywając walkę z prywatnym InPostem. Wcześniej, w trakcie toczonej miesiącami walki, w której w gruncie rzeczy chodziło o utrzymanie monopolu państwowej spółki, jedną z głównych postaci był minister Andrzej Halicki. InPost udało się z rynku pocztowego wygonić, a ceny dyktowane przez Pocztę skoczyły. Jeśli już jesteśmy gospodarczymi patriotami, to Poczta powinna była grać z InPostem przeciw silnej, zagranicznej konkurencji.

W zeszłym roku wielkie protesty opozycji wywołało przejmowanie przez Orlen Lotosu i PGNiG, w efekcie czego powstał państwowy gigant, posiadający faktyczny monopol w Polsce na rynku ropy i gazu. Też uważam, że to dla nas, konsumentów, jest niekorzystne. Zwrócę jedynie uwagę, że na początku poprzedniej dekady podjęto próbę stworzenia państwowego giganta w energetyce, poprzez połączenie PGE z Eneą. Nie zgodził się na to UOKiK. Kiedy sprawa ucichła, prezes UOKiK Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, która swoją misję ochrony rynku i konkurencji traktowała najwyraźniej poważnie, została odwołana przez premiera Donalda Tuska.

Zostając przy energetyce – największym osiągnięciem koalicji PO-PSL w rozwijaniu projektu atomowego było ustanowienie wysokiej pensji dla szefa odpowiedzialnej za program spółki. Aleksander Grad nie pobierał wprawdzie 110 tys., jak spekulowały media, a jedynie połowę tego, ale odnosząc to do jego osiągnięć, to było wciąż o 55 tys. za dużo.

Polityka personalna rządu PO-PSL w spółkach Skarbu Państwa kojarzy mi się z powołaniem na członka rady nadzorczej PGE w 2013 r. Jacka Drozda. Złamano przy tym ustawę kominową, bo Drozd był również członkiem rady nadzorczej w jednej ze spółek samorządowych. PGE tłumaczyła się, że nie miała na to wpływu, bo to była decyzja akcjonariuszy. Problem w tym, że Drozd został później oddelegowany do zarządu. Więc zamiast przeprosić, wycofać się ze złej decyzji i powołać kogoś innego, podjęto kolejną złą decyzję. A kiedy jeden z akcjonariuszy poszedł z tym do sądu, to spółka wynajęła jedną z najlepszych w Polsce kancelarii, żeby go uciszyć. I wygrała. Więc kiedy dziś z ust polityków nowej większości padają stwierdzenia, że w jeden dzień odwołają z funkcji prezesa Orlenu Daniela Obajtka, czego zgodnie z prawem zrobić się nie da, to rozumiem, że tak jak przed laty nie chodzi o to, żeby wszystko było w porządku, tylko ma być po naszemu. ©℗