13 grudnia jako możliwy termin powołania nowego rządu to złośliwość ze strony prezydenta; mam nadzieję, że Andrzej Duda zrezygnuje ze swojego uporu i zrobi to chociażby dzień wcześniej - powiedział poseł KO Marcin Bosacki.

W środę prezydencki minister Andrzej Dera został zapytany w TVN24, czy - jeśli misja sformowania rządu przez Mateusza Morawieckiego się nie powiedzie - prezydent Andrzej Duda zdąży powołać rząd Donalda Tuska przed posiedzeniem Rady Europejskiej w Brukseli, zaplanowanym na 14-15 grudnia.

"Myślę, że jest to realna możliwość. Myślę, że najbardziej realną datą, chyba pierwszą możliwą, to będzie 13 grudnia" - powiedział prezydencki minister. Inną możliwą datą, według Dery, jest 14 grudnia. Jak zaznaczył, wcześniej prezydent będzie w Genewie na spotkaniu z okazji 75. rocznicy przyjęcia powszechnej deklaracji praw człowieka, z której wróci 12 grudnia.

W czwartkowym wywiadzie Bosacki ocenił, że data 13 grudnia, rocznica wprowadzenia stanu wojennego w 1981 r. w Polsce, to "złośliwość ze strony prezydenta, żeby nie powiedzieć mocniej". "Jeśli prezydent będzie chciał zrealizować tego typu scenariusz, to jasno opowiada się po jednej stronie - swoich byłych kolegów z PiS" - stwierdził poseł KO.

Jak mówił, unijny szczyt tak naprawdę zaczyna się 13 grudnia po południu, więc "to kolejny powód, dla którego nowy rząd, nowy premier powinni być w pełni umocowani prawnie w Polsce 12 grudnia". "Mam nadzieję, że prezydent zrezygnuje ze swojego dość przedszkolnego uporu i zrobi to chociażby dzień wcześniej" - powiedział Bosacki.

Dodał, że "cała operacja z rzekomym powoływaniem rządu Mateusza Morawieckiego jest niczym więcej tylko szkodzeniem Polsce i kompletną ściemą".

13 listopada, w dniu pierwszego posiedzenia Sejmu nowej kadencji, prezydent przyjął dymisję Rady Ministrów, a następnie desygnował Mateusza Morawieckiego na premiera. W ciągu 14 dni prezydent powołuje Prezesa Rady Ministrów i pozostałych członków rządu i odbiera od nich przysięgę. Następnie premier, w ciągu 14 dni od dnia powołania RM, przedstawia Sejmowi tzw. exposé z wnioskiem o udzielenie jej wotum zaufania.

Konstytucja stanowi, że jeśli w tzw. pierwszym kroku nie uda się wyłonić rządu, inicjatywę przejmuje Sejm. Kandydata na premiera może zgłosić grupa co najmniej 46 posłów. Sejm wybiera premiera i członków rządu większością bezwzględną w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Następnie prezydent powołuje tak wybrany rząd i odbiera od niego przysięgę.

W wyborach do Sejmu, które odbyły się 15 października, PiS zdobyło 194 mandaty, co nie daje większości co najmniej 231 posłów. KO zdobyła 157 mandatów, Trzecia Droga - 65, Nowa Lewica - 26, a Konfederacja - 18.

10 listopada doszło do parafowania umowy koalicyjnej przez przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska, przewodniczącego Polski 2050 Szymona Hołowni, prezesa Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysława Kosiniaka-Kamysza oraz współprzewodniczących Nowej Lewicy: Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia. Kandydatem koalicji na premiera jest Donald Tusk.