Karanie twórców za nagrywanie przestępstw, odbieranie przychodów z reklam czy uderzenie w widzów sponsorujących transmisje – to pomysły na uregulowanie patologicznych treści w sieci.

Walka patostreamerek oburzyła internautów

„Goha”, czyli Małgorzata Zwierzyniecka, została skazana za znęcanie się nad konkubentem. Wraz z synem – Danielem „Magicalem” – usłyszała też zarzuty za publiczne pochwały wobec zabójcy Pawła Adamowicza (zrobili to podczas transmisji na żywo w czasie 27. Finału WOŚP, kiedy prezydent Gdańska został zasztyletowany). Nikola „Nikita” Biela to z kolei była dziewczyna „Magicala”, która razem z nim publikowała pełne przekleństw filmy relacjonujące ich życie codzienne. W sobotę stoczyły walkę MMA dla jednej z polskich federacji.

Walka patostreamerek oburzyła internautów – pod ich presją z patronatu medialnego nad galą wycofał się „Super Express”. Potyczka stała się też pretekstem do dyskusji o tym, jak pozbyć się z sieci patologicznych treści. Takich jak te, które publikowały w swoich social mediach obie kobiety. Nic dziwnego – w ubiegłorocznych badaniach „Młode głowy”, przeprowadzonych na zlecenie fundacji Unaweza, do oglądania patostreamerów i przemocowych treści przyznało się prawie 40 proc. nastolatków. Ponad 12 proc. odpowiedziało, że ogląda ich często.

Aplikacje do kontroli rodzicielskiej

Michał Wójcik, poseł Suwerennej Polski i minister w KPRM, złożył projekt, który penalizował publikowanie nagrań zawierających między innymi obrazy przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu czy wolności seksualnej oraz znęcanie się nad zwierzętami. Dokument nie trafił jednak pod obrady Sejmu. Zdaniem Wójcika nie był to kontrowersyjny projekt polityczny. Jak mówi DGP, rozważa, by złożyć go ponownie w kolejnej kadencji (w wyborach uzyskał mandat poselski).

W tym samym czasie posłowie kruszyli kopie o projekt ustawy o dostępie małoletnich do treści nieodpowiednich. W skrócie: zakładał, że operatorzy sieci powinni udostępnić rodzicom aplikacje do kontroli rodzicielskiej. Sejmowa komisja cyfryzacji skierowała go jednak pod wysłuchanie publiczne, które miało się odbyć w połowie września, czyli już po ostatnim posiedzeniu w tej kadencji.

Ochrona dzieci w internecie ma być jednym z priorytetów nowego rządu

Posłowie formującej się większości przekonują, że kwestia ochrony najmłodszych w internecie będzie jednym z priorytetów kadencji nadchodzącej. W rozmowie z DGP Monika Rosa (KO) zapowiada, że jej celem będzie realna weryfikacja wieku użytkowników. Dziś większość platform społecznościowych zezwala na posiadanie konta od 13. roku życia. Granica ta jest jednak łatwa do obejścia – wystarczy, że dziecko oszuka przy rejestracji, że jest starsze.

Oznaczanie nieodpowiednich treści

Michał Gramatyka, poseł Polski 2050, przekonuje, że zasadniczą kwestią będzie również oznaczanie treści nieodpowiednich dla dzieci na zasadzie takiej, jak dziś robi to telewizja. – Skoro Google czy Facebook są w stanie przy pomocy algorytmów wykryć, że film zawiera podkład muzyczny, który łamie prawa autorskie, na pewno poradzą sobie też z filtrowaniem patologicznych treści – przekonuje.

Taka weryfikacja może jednak się okazać sporym wyzwaniem. Od lat Facebook ma politykę, która zabrania publikowania treści pornograficznych. Przy okazji wycinania takich materiałów jednocześnie wyrugował z platformy choćby sztukę (blokowano m.in. dzieła Rubensa, co doprowadziło do konfliktu Facebooka z muzealnikami) czy treści dotyczące karmienia piersią.

– Katalog treści destrukcyjnych można oprzeć choćby o klasyfikację zaproponowaną wiele lat temu przez badaczkę Sonię Livingstone w ramach międzynarodowego badania EU Kids Online – przypomina jednak Magdalena Bigaj, prezeska Instytutu Cyfrowego Obywatelstwa. – Na jego podstawie można by wymagać, by platformy blokowały nieodpowiednie materiały, a w wersji minimum, by nie pozwalały na nich zarabiać – mówi. Ograniczenia w tzw. monetyzacji treści postuluje także Gramatyka.

Karanie reklamodawców

Janusz Cieszyński, minister cyfryzacji w rządzie Mateusza Morawieckiego, uważa, że w patologię można jednak uderzyć od strony reklamodawcy. – Powinien liczyć się z karą uzależnioną od wartości kontraktu z influencerem, jeśli jego reklama pojawi się przy patologicznej treści. Myślę, że firmy zaczęłyby wtedy wymagać od twórców, by nie angażowali się w takie produkcje, choćby wpisując obostrzenia w kontrakty – ocenia.

Jeszcze inny pomysł pojawił się przy okazji rodziny oskarżonej o znęcanie się nad siedmioletnim chłopcem (nagrania publikowano na TikToku) – organizacje społeczne mówiły wówczas, że należy karać także osoby, które wspierają patologicznych influencerów finansowo w formie tzw. donejtów, czyli drobnych kwot wpłacanych na ich konta. ©℗