Jeśli chodzi o wymiar sprawiedliwości, weekendowe konwencje były zadziwiająco nijakie. Żadna z wiodących sił politycznych nie pokusiła się o oryginalność w tym temacie. Krótko mówiąc: powiało nudą.

Sądy pokoju i zmniejszenie liczebności sędziów Sądu Najwyższego – to najważniejsze plany partii rządzącej. Powiedzieć, że to odgrzewane kotlety, to nic nie powiedzieć. O obu tych pomysłach słyszymy od wielu już lat. Ba, projekt wprowadzający sędziów pokoju, przygotowany notabene przez prezydenta Andrzeja Dudę, był już nawet procedowany w Sejmie. Został zgłoszony do laski marszałkowskiej w listopadzie 2021 r., prace nad nim toczyły się w iście ślimaczym tempie, a ostatecznie utknęły na etapie sprawozdania komisji, by do II czytania już nie trafić. Jeśli pominąć polityczne powody tego stanu rzeczy, cała ta sytuacja pokazuje, że partia Jarosława Kaczyńskiego wcale nie ma ochoty wpuszczać obywateli do sądów szerokim strumieniem. Gdyby było inaczej, mogłaby to zrobić o wiele szybciej i prościej, niż tworząc kolejną instytucję – wystarczyłoby, żeby ustawodawca przywrócił ławników do orzekania w sądach cywilnych.

Jeśli chodzi o zmniejszenie liczby sędziów w SN, to jest to pomysł nie tylko stary, lecz także niebezpieczny. Zwłaszcza teraz, gdy od wielu miesięcy mówi się o tym, że sprawność rozpatrywania spraw przez najważniejszy sąd w Polsce z miesiąca na miesiąc się pogarsza. Przypomnijmy, po raz pierwszy o planach okrojenia SN opinia publiczna usłyszała już w 2020 r. Partia rządząca nie zdecydowała się jednak w tej kadencji wyjść z gotowym projektem dotyczącym tej materii. Widać jednak ze swojego pomysłu nie zrezygnowała i po ewentualnych wygranych wyborach planuje do niego wrócić. Oczywiście może to stanowić doskonały pretekst do rozprawienia się z tzw. starymi sędziami SN, którzy co rusz wydają „nieprawomyślne” orzeczenia, rzucając rządzącym kłody pod nogi.

Nudno było również na konwencji PO. Donald Tusk zapowiedział likwidację obecnej Krajowej Rady Sądownictwa i powołanie nowej, w składzie zgodnym z konstytucją. Co jednak z tymi, którzy w konkursach na stanowiska sędziowskie od obecnej KRS otrzymali rekomendację? A co jeszcze istotniejsze – co z wyrokami wydanymi przez takie osoby? O tych problemach największa partia opozycyjna nawet się nie zająknęła. Tak samo zresztą jak o Trybunale Konstytucyjnym.

Takie potraktowanie po macoszemu problemów wymiaru sprawiedliwości, który od wielu już lat stacza się ku nieuchronnej katastrofie i od dekad czeka na prawdziwą reformę, pokazuje, że politycy zdają sobie sprawę, jak trudny jest to temat. I z tego, że ich potencjalni wyborcy są już nim mocno zmęczeni. ©℗