Jeśli chodzi o omijanie przepisów, to do mistrzów w tym fachu należą producenci reklam. Niektórzy z nas zapewne pamiętają przaśne – i lekko zawoalowane – reklamy napojów wyskokowych z dawnych lat, które oficjalnie nie miały z nimi nic wspólnego: „WTK Soplica”, „łódka Bols” czy „Mariola o kocim spojrzeniu”. Dziś widać, że te metody skutecznie inkorporował świat polityki, a zwłaszcza rządzące ugrupowanie. Przynajmniej jeśli chodzi o zasady prowadzenia kampanii wyborczej.

Na razie wszyscy czekają, aż prezydent oficjalnie zarządzi termin jesiennych wyborów parlamentarnych, najprawdopodobniej na 15 października (Andrzej Duda musi wskazać termin najpóźniej 14 sierpnia). To ważny moment, szczególnie dla partii politycznych, bo od niego zaczną biec pierwsze terminy wynikające z kalendarza wyborczego, takie jak termin rejestracji komitetów wyborczych i list z kandydatami. Wraz z wejściem w formalną kampanię komitety będą musiały prowadzić transparentne wykazy pozyskanych na nią środków i poniesionych w jej trakcie wydatków. Będą też musiały pilnować, by zmieścić się w kampanijnych limitach określonych przez Państwową Komisję Wyborczą.

Decyzja prezydenta jest istotna także dla Krajowego Biura Wyborczego, odpowiadającego za organizację wyborów. Chodzi np. o rekrutację ludzi do prac w komisjach, a tych w przeważającej większości zgłaszają same komitety wyborcze, które muszą się wcześniej zarejestrować. Tuż po decyzji głowy państwa KBW uruchomi także stronę internetową, na której znajdą się wszelkie informacje dotyczące szykowanej elekcji, zwłaszcza podział na obwody głosowania, których – jak wiadomo – przybędzie.

Na decyzję prezydenta czeka zwłaszcza PiS, który nie chce ogłaszać terminu referendum (mającego się odbyć w dniu wyborów), zanim Andrzej Duda nie wskaże, kiedy pójdziemy do lokali wyborczych. Na razie zakłada, że prezydent może postąpić podobnie jak cztery lata temu, gdy wybory, ostatecznie rozpisane na 13 października, prezydent zarządził dopiero 6 sierpnia. W związku z tym bardzo prawdopodobne jest zorganizowanie w drugiej połowie sierpnia posiedzenia Sejmu, na którym przede wszystkim – lub wyłącznie – zostanie podjęta uchwała referendalna.

Paradoksem obecnej sytuacji, powtarzającej się zresztą przed każdymi wyborami, jest to, że choć wszystkie ugrupowania czekają na decyzję Andrzeja Dudy, to nikt specjalnie nie kibicuje temu, by zrobił to z jakimś dużym wyprzedzeniem. Dlaczego? Bo dziś partie polityczne mogą poruszać się w mętnej wodzie prekampanii, gdzie niemal wszystkie chwyty są dozwolone. Można obsobaczać oponentów różnymi inwektywami albo przypisywać im różne rzeczy i nie narazić się na proces w przyspieszonym, wyborczym trybie. Można też wykorzystywać różne finansowe bajpasy do finansowania de facto kampanii wyborczej.

W tym drugim przoduje PiS, który jako ekipa rządząca ma największe instrumentarium. Przykładem są liczne „pikniki” w różnych miejscach Polski, które oficjalnie mają promować program 800 plus, a w praktyce to nic innego jak finansowanie partyjnej kampanii pieniędzmi rządowymi (w końcu ciągle obowiązuje 500 plus, a 800 plus to postulat wyborczy PiS ogłoszony na majowej konwencji). PiS oczywiście nie widzi w tym problemu. „Kampanii wyborczej nie ma, kampania liczy się od momentu, w którym prezydent ogłosi wybory” – tłumaczył wczoraj w Polsat News Radosław Fogiel z PiS. Przekonywał też, że „piknik naprawdę jest rządowy, można sprawdzić dokumenty, oprawę wizualną, logotypy”, i zachęcił do udziału w tych imprezach. Gdy jednak chcemy dopytać o szczegóły, zaczyna się zabawa w głuchy telefon. Zapytaliśmy o organizację pikników resort Marleny Maląg, ale – ku naszemu zdziwieniu – odpowiedziała kancelaria premiera. „Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie jest organizatorem pikników”. No fakt, to wiemy, tyle że jej o to nie pytaliśmy, tylko resort, który w końcu nie odpowiedział.

W obecnej sytuacji także ZUS może rozsyłać listy „informacyjno-edukacyjne” do emerytów, w których zachwala politykę społeczną rządu i przypomina o wypłatach 13. i 14. emerytury, a poszczególni ministrowie czy posłowie drukować banery, na których zapraszają na konsultacje do biur poselskich czy po prostu życzą Polakom udanych wakacji. To w ewidentny sposób zaburza równe zasady wyborczej gry, niemniej od lat nikt nie wie, jak te praktyki ukrócić, nie wylewając przy tym dziecka z kąpielą.

Prosta i oczywista decyzja Andrzeja Dudy sporo zmieni więc w regułach wyborczej gry. Nawet jeśli w praktyce dalej będzie ona nierówna. ©℗