Ponad połowa Polaków deklaruje udział w referendum dotyczącym migrantów, jeśli odbędzie się ono z wyborami do Sejmu i Senatu – to wynik sondażu United Surveys dla DGP i RMF FM.

Elektorat obozu rządowego jest w zasadzie jednomyślny, prawie 90 proc. deklaruje, że zagłosuje w referendum, jeśli będzie w tym samym czasie, co głosowanie do Sejmu. – Dla nas nie tylko ten wynik, lecz także to, że ogółem 57 proc. deklaruje udział, jest fenomenalne. Pokazuje, że ten ruch był uwarunkowany rzeczywistą potrzebą – mówi nasz rozmówca z PiS. Natomiast wyborcy opozycji dzielą się prawie na pół. 46 proc. deklaruje wzięcie udziału w głosowaniu, a 47 proc. nie wrzuci referendalnej kartki do urny. – Zwolennicy obozu władzy widzą to referendum jako narzędzie korzystne dla PiS, więc ich opinia nie dziwi. Natomiast wynik elektoratu opozycji wskazuje, że dostrzega on ten nonsensowny PR-owski zabieg, choć na pewno nie tani – mówi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Nowej Lewicy.

Nasz sondaż pokazuje, że ponad połowa wyborców o poglądach lewicowych i centrowych nie zamierza oddać głosu w referendum; zaś 90 proc. tych, którzy przyznają się do prawicowych przekonań, weźmie w nim udział. To oznacza, że kartę referendalną wrzucą głównie zwolennicy PiS i Konfederacji. Dlatego partie będą miały do wyboru kilka strategii wobec referendum. Najdalej idąca to nawoływanie do jego bojkotu. – Cała opozycja powinna w wyrazisty sposób informować opinię publiczną, że referendum ma służyć PiS, choć moim zdaniem najlepiej byłoby je zbojkotować – mówi Paweł Bejda z PSL. Gdyby któraś z partii rzeczywiście wezwała do niegłosowania i apel byłby skuteczny, byłoby to propagandową wpadką autorów plebiscytu (próg ważności wynosi 50 proc.). Wynik sondażu pokazuje, że nie można tu niczego przewidzieć. W jednym wiążącym do tej pory referendum w Polsce dotyczącym akcesji w UE frekwencja wyniosła 58 proc. Ale było wyjątkiem od reguły.

Ugrupowania czekają, aż PiS pokaże projekt uchwały z propozycją pytania. – Za wcześnie mówić, jak i czy ktoś będzie głosował, ale dla wielu wyborców opozycji jest jasne, że referendum nie służy decyzji w ważnej sprawie, a ma wyłącznie cel polityczny i wyborczy. Stąd widać taką różnicę zdań na ten temat w elektoracie opozycji – komentuje Jan Grabiec, rzecznik PO. Z punktu widzenia PiS referendum ma pełnić co najmniej trzy funkcje, oczywiście jeśli spełni się scenariusz, że odpowiedź większości biorących w nim udział będzie po myśli PiS. Przede wszystkim, ma ono dać do ręki rządowi argument do rozmów z Brukselą, pokazujący, że większość Polaków nie godzi się na rozwiązania dotyczące relokacji. Ale kolejne cele są już stricte wyborcze – to wyznaczenie linii polaryzacji w kampanii, która będzie korzystna dla PiS, a która może sprawić kłopoty jej konkurentom, oraz przeniesienie tego sporu do lokalu wyborczego. Głosowanie odbędzie się bowiem w tych samych lokalach, głosujący otrzymają trzy karty: dwie będą zawierały listy kandydatów do Sejmu i Senatu w danym okręgu, a trzecia pytanie lub pytania referendalne. PiS liczy, że powstanie mechanizm politycznego sprzężenia zwrotnego, ci zgadzający się z PiS w kwestii pytania mogą rozważyć poparcie kandydatów tej partii.

Dlatego wiele będzie zależało od tego, jak zostanie ono sformułowane. Ostatnio w wypowiedzi dla PAP lider PiS Jarosław Kaczyński powiedział, że „kształt pytania będzie dotyczył akceptacji polityki rządu, która zmierza do tego, żeby przeciwstawić się przymusowej relokacji”. Choć jeden z naszych rozmówców z PiS mówi, że termin „rząd” raczej się nie pojawi, gdyż to by dezawuowało pytanie.

W sprawie referendum swoją rolę może odegrać jeszcze Andrzej Duda. Coraz więcej głosów sugeruje, że z przyjęciem uchwały w sprawie referendum PiS poczeka na decyzje prezydenta o rozpisaniu wyborów. Polityczny świat mówi, że najbardziej prawdopodobny termin to 15 października. – Przyjęcie uchwały o referendum, które ma się odbyć razem z wyborami, zanim będzie znany ich termin, było nieeleganckie wobec głowy państwa – mówi nasz rozmówca z PiS. – Zirytowany mógłby wyznaczyć inny termin – słyszymy. – Prezydent ma czas na wyznaczenie terminu wyborów do 14 sierpnia – podkreśla minister Małgorzata Paprocka z Kancelarii Prezydenta. ©℗

ikona lupy />
Czy jeśli równocześnie z wyborami parlamentarnymi odbędzie się referendum ws. relokacji - weźmiesz w nim udział? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe