Pytanie referendalne, które chce zadać pan prezes PiS Jarosław Kaczyński jest rozstrzygnięte, więc nie trzeba go robić. Polacy nie zgadzają się na automatyczną relokację imigrantów - podkreślił w poniedziałek prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

W czerwcu podczas debaty w Sejmie nad stanowiskiem ws. proponowanego w UE mechanizmu relokacji migrantów prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że ta kwestia musi być przedmiotem referendum.

Kosiniak-Kamysz w poniedziałek podczas konferencji prasowej pytany był o to jak ocenia możliwość realizacji referendum ws. przymusowej imigracji razem z wyborami jesiennymi br.

"Pytanie referendalne, które chce zadać pan prezes Kaczyński jest rozstrzygnięte, więc nie trzeba tego referendum robić. Polacy nie zgadzają się na automatyczną relokację imigrantów" - odpowiedział.

Prezes PSL dodał, że jego ugrupowanie oczekuje nie referendum, a wysłania "faktury do Brukseli za utrzymanie w Polsce uchodźców z Ukrainy". "Od początku wojny 1000 euro co miesiąc na każdego Ukraińca, to będzie za chwile ok 22 tys. euro, więc to jest ta kwota, o której mówi Komisja Europejska" - dodał. Zaapelował do polskiego rządu aby ten "choć raz wykazał się skutecznością".

Kosiniak-Kamysz zapowiedział również, że PSL w tym tygodniu zgłosi poprawkę do projektu ustawy o waloryzacji 800 plus, która przewiduje, że waloryzacja ta miałaby objąć rodziny, w których co najmniej jeden z rodziców pracuje.

Obecny na konferencji wicemarszałek Senatu Michał Kamiński zapowiedział również złożenie poprawki dot. wymogu przynajmniej podstawowej znajomości języka polskiego i wydanego w Polsce prawa jazdy w przypadku obcokrajowców pracujących w przewozie osób. "W ten sposób chcemy ograniczyć sytuacje patologiczne, w których dochodzi w przewozie osób zagrożenie bezpieczeństwa, szczególnie w stosunku do kobiet" - dodał wicemarszałek.

W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki potwierdził, że planowane jest przeprowadzenie wyborów parlamentarnych i referendum ws. relokacji migrantów w tym samym czasie. "Także po to, by koszty były niższe; przeprowadzenie ich osobno to dodatkowe koszty" - dodawał.

Ministrowie spraw wewnętrznych państw UE przyjęli stanowisko negocjacyjne w sprawie reformy regulacji migracyjnych w Unii. Stanowisko to będzie podstawą negocjacji prezydencji Rady z Parlamentem Europejskim. Polska i Węgry głosowały przeciwko poparciu tzw. paktu migracyjnego. Zawiera on m.in. system "obowiązkowej solidarności". Polega to na tym, że choć "żadne państwo członkowskie nie będzie nigdy zobowiązane do przeprowadzania relokacji", to "ustalona zostanie minimalna roczna liczba relokacji z państw członkowskich, z których większość osób wjeżdża do UE, do państw członkowskich mniej narażonych na tego rodzaju przyjazdy".

Liczbę tę ustalono na 30 tys. "Natomiast minimalna roczna liczba wkładów finansowych zostanie ustalona na 20 tys. euro na relokację. Liczby te można w razie potrzeby zwiększyć, a sytuacje, w których nie przewiduje się potrzeby solidarności w danym roku, również zostaną wzięte pod uwagę" - czytamy w komunikacie Rady UE. Oznacza to de facto, jak tłumaczył PAP wysokiej rangi dyplomata unijny, który uczestniczył w negocjacjach, wybór między relokacją migrantów a ekwiwalentem finansowym w przypadku braku chęci ich przyjęcia.

W połowie czerwca Sejm przyjął uchwałę wyrażającą sprzeciw wobec unijnego mechanizmu relokacji nielegalnych migrantów, która zobowiązuje rząd do stanowczego sprzeciwu wobec propozycji. Prezes PiS Jarosław Kaczyński oświadczył w Sejmie, że kwestia relokacji migrantów w Unii Europejskiej musi być przedmiotem referendum.

Rzecznik rządu Piotr Müller powiedział PAP, że podczas najbliższego szczytu UE Polska będzie podtrzymywać swoje stanowisko, że nie ma zgody Polski na mechanizm przymusowej relokacji migrantów. (PAP)

Autor: Adrian Kowarzyk

amk/ par/