Prezydencka nowelizacja ustawy o rosyjskich wpływach może pokrzyżować plany jej rychłego startu. – Można komisję mieć powołaną, ale niedziałającą – słyszymy z kręgów rządowych.

PiS jeszcze w zeszłym tygodniu poszukiwał kandydatów do pokierowania pracami budzącej kontrowersje komisji. Nazwiska powinny być znane w pierwszej połowie czerwca, bo obowiązująca od 30 maja ustawa daje klubom parlamentarnym dwa tygodnie na złożenie propozycji. Tyle że piątkowa decyzja prezydenta Andrzeja Dudy o przygotowaniu nowelizacji może znacznie skomplikować rozpoczęcie jej prac. – Można komisję mieć powołaną, ale niedziałającą – przyznaje nasz rozmówca z rządu. Nie ma pewności, jak PiS zachowa się wobec ruchu Dudy; prezes partii Jarosław Kaczyński powiedział jedynie, że będzie to decyzja klubu.

Tymczasem terminy biegną. Do 13 czerwca jest czas na zaproponowanie kandydatów do komisji. Opozycja – mimo inicjatywy prezydenta – nie zmienia zdania. – Nie będziemy nikogo wystawiali do nielegalnego ciała – mówi rzecznik PSL Miłosz Motyka.

Ustawa jedno, nowela drugie

Także 13 czerwca zaczyna się posiedzenie Sejmu, a ustawa mówi, że głosowanie nad składem komisji odbywa się na pierwszym posiedzeniu po upływie terminu, w którym można było zgłaszać kandydatów. Jeśli marszałek się na to zdecyduje, nastąpi kolizja z prezydenckim projektem nowelizacji. Ta bowiem przewiduje – inaczej niż obowiązująca ustawa – że w komisji nie mogą zasiadać parlamentarzyści; druga ważna różnica dotyczy wyboru przewodniczącego – projekt nowelizacji mówi, że komisja wybiera go sama. Ustawa daje tę kompetencję premierowi i nakazuje zrobić to w ciągu dwóch tygodni od ustalenia składu.

Prezydencki projekt przewiduje unieważnienie wyborów dokonanych w poprzednim porządku prawnym, ale nie wiadomo, czy i w jakiej formie nowelizacja opuści parlament. Opozycja jest krytyczna, ma większość w Senacie – szanse na szybkie uchwalenie noweli są raczej małe.

Oprócz wspomnianych wyżej przepisów projekt Andrzeja Dudy przewiduje m.in. likwidację środków zaradczych, czyli kar, jakie miała nakładać komisja. Ma ona stwierdzać, czy dana osoba działała na szkodę interesów publicznych RP pod wpływem rosyjskim i jeśli tak, informować, że to nie daje rękojmi do wykonywania czynności w interesie publicznym przez tę osobę. Oprócz tego odwołania od decyzji komisji miałby rozpatrywać sąd apelacyjny, a nie administracyjny.

Konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski uważa, że prezydencka nowela wiele nie zmienia (rozmowa obok). Mieszane uczucia ma także Krzysztof Izdebski, prawnik i ekspert Forum Idei Fundacji Batorego. – Z jednej strony to dobrze, że prezydent chce znieść środki zaradcze i zakazać zasiadania w komisji posłom i senatorom. Ale z drugiej strony cały czas mamy do czynienia z potworkiem prawnym. Komisja wciąż będzie mogła napiętnować publicznie konkretne osoby poprzez wydanie decyzji, w ramach której stwierdzi, że osoby te działały pod wpływem rosyjskim. Pytanie też, dlaczego odwołanie od decyzji komisji przeniesiono na sąd apelacyjny i co w związku z tym będzie drugą instancją w tym postępowaniu, bo skarga kasacyjna do SN to jednak inny tryb – komentuje ekspert.

O co chodzi prezydentowi

Prezydent, zapowiadając nowelizację, mówił, że to rodzaj powiedzenia opozycji „sprawdzam”, ponieważ usuwa najbardziej kontrowersyjne przepisy. Ale politycy krytyczni wobec rządu nie zmienili swojego dotychczasowego podejścia. – Prezydent tylko się ośmiesza. W poniedziałek ze strachu przed Jarosławem Kaczyńskim podpisuje autorytarne, ruskie prawo, mające na celu wyeliminować lidera opozycji przed wyborami, a w piątek, tym razem, aby ratować własną twarz na arenie międzynarodowej, wywraca tę ustawę do góry nogami – mówi Kamila Gasiuk-Pihowicz z KO.

Polityk PSL ocenia, że politycznym celem komisji może być nie tylko zdeprecjonowanie pozycji Donalda Tuska, ale również osłabienie notowań Trzeciej Drogi, czyli sojuszu ludowców z Polską 2050 Szymona Hołowni. – Przed obliczem komisji stanie zapewne Waldemar Pawlak. Wtedy zacznie się gra na to, by osłabić nasz wynik wyborczy. Jeśli tak się stanie, to beneficjentem metody d’Hondta przy wyliczaniu mandatów będzie przede wszystkim PiS – wskazuje polityk.

PiS przyjął ruch prezydenta ze spokojem, nasz rozmówca z rządu przekonuje, że zmiany „nie są rewolucyjne”. – Ta nowelizacja poprawia jakieś 10 proc. całego rozwiązania i nie bałbym się konsekwencji wdrożenia tych korekt – mówi DGP. Przyznaje jednak, że z rozpoczęciem prac komisji może być kłopot, przynajmniej do czasu wyjaśnienia losów prezydenckiej nowelizacji.

Od dziś bez kar za nieistniejącą Izbę Dyscyplinarną

TSUE ogłosi wyrok w sprawie tzw. ustawy kagańcowej i przepisów dyscyplinujących sędziów. Sprawa została wszczęta w czerwcu 2021 r. po skardze Komisji Europejskiej. KE podważała system sądownictwa dyscyplinarnego wobec sędziów, który wówczas opierał się na Izbie Dyscyplinarnej SN. W lipcu 2022 r., by spełnić kamienie milowe z KPO, parlament znowelizował ustawę o SN i w miejsce Izby Dyscyplinarnej wprowadził Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Bez względu na to, jaka zapadnie decyzja, od dziś Polska przestaje płacić kary nałożone przez TSUE. Najpierw od 3 listopada 2021 r. wynosiły one 1 mln euro dziennie, a od 21 kwietnia tego roku zostały obniżone do pół miliona euro dziennie. Łącznie do dziś Polska straciła z tego tytułu ok. 560 mln euro. ©℗

TŻ, GO

Zagadką jest wolta Andrzeja Dudy w sprawie ustawy, tym bardziej że od początku nie miała ona w kancelarii wielu sympatyków. Chodziło nie tylko o jej budzące wątpliwości zapisy, lecz także o to, że jest tworzona w apogeum kampanii wyborczej, co obciąży politycznie prezydenta. Z kolei jej zwolennikiem ma być Marcin Mastalerek, współautor zwycięskiej kampanii Dudy w 2015 r., dziś jego społeczny doradca, któremu prezydent ufa w kwestiach politycznych. To miało zaważyć na decyzji o podpisaniu ustawy, z kolei fala krytyki zarówno w kraju, jak i z zagranicy, zwłaszcza z USA, spowodowała próbę częściowego wycofania się.

Ruch prezydenta powoduje, że sprawa jego skargi do TK w sprawie ustawy staje się drugoplanowa. Andrzej Duda podtrzymał zamiar jej złożenia, ale w tej sytuacji i tak największe wątpliwości ma usunąć korekta przepisów. Natomiast gdyby Sejm ustawy nie przyjął lub wprowadził do niej znaczące korekty przywracające pierwotny kształt, to wówczas swoją rolę może odegrać TK. Kancelaria sama jednak za bardzo nie liczy na tę ścieżkę z uwagi na sytuację w trybunale. Choć akurat tu w piątek doszło do pewnego przełomu – TK zebrał się w składzie 11 sędziów i orzekł w sprawie sporu kompetencyjnego między prezydentem a Sądem Najwyższym. Chodziło o kontrowersyjne ułaskawienie szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i jego zastępcy Macieja Wąsika. TK uznał, że prawo łaski należy do wyłącznych kompetencji prezydenta. To jednak nie rozwiewa obaw Pałacu o szybkie rozstrzygnięcie prezydenckiego wniosku w sprawie komisji, nawet mimo że do rozpatrzenia skargi następczej prezydenta potrzebny jest mniejszy, pięcioosobowy skład. – Po pierwsze, nie wiem, kto zostanie wskazany do takiego składu i czy nie okaże się potem, że znów są kłopoty z wydaniem decyzji – podkreśla nasz rozmówca z Pałacu. Poza tym istnieją obawy, czy w sytuacji, gdy część sędziów kwestionuje prezesurę Julii Przyłębskiej, nie znajdą się chętni do kwestionowania decyzji TK w ogóle, także w tej sprawie. ©℗

O piątkowej decyzji TK czytaj na B8

rozmowa

Z poniedziałku na piątek zmieniło się poczucie prawne prezydenta

ikona lupy />
dr hab. Ryszard Piotrowski konstytucjonalista / Dziennik Gazeta Prawna
Prezydencka inicjatywa noweli ustawy o komisji do spraw wpływów rosyjskich załatwia sprawę?

Po pierwsze, prezydent składa projekt nowelizacji, ale sama ustawa już obowiązuje, bo prezydent podpisał ją z entuzjazmem zaledwie tydzień temu. Po drugie, projekt wpłynie do Sejmu, a tam zmiany do niego mogą wprowadzać posłowie czy senatorowie, więc nie wiemy, co ostatecznie opuści Sejm. Wreszcie sama propozycja niewiele zmienia.

Dlaczego? Zmiany wydają się spore.

Ale nadal mamy mieć organ, który będzie się zajmował lustracją i piętnowaniem w odniesieniu do działań, które kiedyś były zgodne z prawem, natomiast dziś z powodu zmiany okoliczności w polityce między narodowej przestały być postrzegane jako akceptowalne. A to jest bardzo subiektywne. I nadal będziemy mieli do czynienia z sytuacją, w której posługujemy się pojęciem rosyjskich wpływów, ale o tym, jak zdefiniować, co to oznacza w praktyce, będzie decydować właśnie komisja. Więc cały czas mamy organ, który wydaje decyzje stygmatyzujące obywateli, a jednocześnie członkowie komisji nie będą ponosili odpowiedzialności za formułowane oskarżenia. I wreszcie nadal mamy zasadniczą kwestię, że taka decyzja komisji będzie miała formę decyzji administracyjnej i to ostatecznej przy wykluczeniu dwuinstancyjności w odwołaniu się od niej.

Ale prezydent zmienia tu przepisy, będzie można odwoływać się do sądów apelacyjnych, a nie administracyjnych jak w obecnej ustawie?

Ale to nie zmienia sytuacji, że decyzja jest jednoinstancyjna i ostateczna. Odwołać się będzie można post factum, jak komisja już ukształtuje przekonanie opinii publicznej, że ktoś tym wpływom uległ.

Prezydent stara się nas przekonać do komisji, proponując korekty, które nie eliminują istoty niekonstytucyjności, którą obowiązująca już ustawa wprowadziła. Oprócz tego mamy zastanawiający przykład niepewności prawa. Oto z poniedziałku na piątek zmienia się poczucie prawne prezydenta, więc nie ma żadnej pewności, że dziś czy jutro nie zobaczymy kolejnego projektu. I oby to była propozycja przewidująca, że ustawa o komisji weryfikacyjnej traci moc. To byłoby najbardziej pożądane rozwiązanie.

Prezydent chce, by przed wyborami przeciwników politycznych poddać procedurze publicznego pozbawienia wiarygodności. Ciągle pojawia się argument, że obywatele mają prawo wiedzieć.

Bo rozumiem, że mają?

Tak, to istotny argument i mają takie prawo, ale manipulowanie tymi informacjami dla doraźnego zysku politycznego przy konstruowaniu tego typu organu jest niezgodne z konstytucją. Jeśli faktycznie jest taka potrzeba, by badać wpływy rosyjskie, to trzeba powołać komisję śledczą, która jest opisana w konstytucji i prawie. Ona może robić to skutecznie, tak samo jak badać wpływy innych państw. Natomiast najważniejsze jest pytanie, czy w tej nadzwyczajności działań wokół tej sprawy jest inny powód niż ten, że zbliżają się wybory.

Prezydent chce też wykluczyć z ustawy możliwość stosowania przez komisję środków zaradczych, a na ich miejsce pozostawienia jedynie opinii komisji, że dana osoba nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym. Co to za figura?

To ogólna ocena moralno-polityczna dyskwalifikująca konkretną osobą jako uczestnika życia publicznego w różnych jego ramach. To sygnał, że mamy do czynienia z osobą niewiarygodną, że np. nie powinni na nią głosować wyborcy. Ostatecznie znaczenie tego przepisu zostanie ustalone przez tych, którzy będą go stosować, i w ewentualnych postępowaniach sądowych. ©℗

Rozmawiał Grzegorz Osiecki