Aby złagodzić skutki swojej wyborczej propozycji, PO obiecuje samorządom rekompensatę z naddatkiem, ale nie ujawnia szczegółów. PiS sprawę bagatelizuje, uznając, że kwota wolna 60 tys. zł i tak nie wejdzie w życie.

PO nie precyzuje, w jakiej formie wyrwa w lokalnych finansach – szacowana na 18 mld zł – zostanie samorządom zasypana. Ze złożonego w Sejmie projektu ustawy wynika jedynie, że zmiana wysokości udziału JST we wpływach z PIT „zostanie określona w przepisach o dochodach jednostek samorządu terytorialnego”.

W rozmowie z nami jeden z polityków PO przypomina, że wciąż aktualny jest postulat, by dochody z PIT w całości trafiały do samorządów, a nie – jak dziś – były dzielone mniej więcej po równo między władze lokalne i budżet centralny. – Podniesienie kwoty wolnej wygeneruje stratę w PIT, ale to, co zostanie, w całości byłoby dochodem samorządów. Koniec końców władze lokalne mogłyby wyjść na takiej operacji na plus. Budżet centralny też sobie poradzi – zapewnia poseł.

Politycy PO argumentują, że obie zgłoszone wczoraj propozycje mają głównie sens polityczny. – PiS i tak nie da ich uchwalić, natomiast my im chcemy uniemożliwić ustawianie opozycji w roli partii rządzącej, która mówi, że na coś nie ma pieniędzy, gdy oni będą składać kolejne obietnice – mówi polityk PO. Dlatego przedstawiając te pomysły, Donald Tusk określił je jako „sprawdzam” wobec PiS. – Oni chcą nas ustawić jako partię Balcerowicza, a to droga do 7-proc. poparcia. Nie chcemy się licytować, ale będziemy jak kiedyś Walmart, który zapowiedział, że przebije każdą ofertę konkurencji. Nasi wyborcy to zrozumieją – mówi polityk PO. Inne partie opozycji zastanawiają się, co z tym zrobić. Lewica patrzy przychylnie. – To i tak nie będzie uchwalone, a nas zwalnia z zarzutu, że my licytujemy najwyżej – mówi polityk tej partii. Bardziej sceptyczna jest Polska 2050. – Nas na to nie stać, trzeba policzyć ewentualne skutki – słyszymy od polityka tego ugrupowania. To, czy ustawa trafi w ogóle pod obrady, zależy od marszałek Sejmu i kampanijnej strategii PiS, który nie będzie skory do nabijania punktów opozycji.

Poprosiliśmy Ministerstwo Finansów o oszacowanie z jednej strony samorządowych skutków ewentualnego podniesienia kwoty wolnej do 60 tys., a z drugiej – o wyliczenia dotyczące podniesienia tej kwoty do 30 tys. zł, co wprowadził Polski Ład. Do czasu zakończenia pracy nad tym wydaniem nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi. Jeden ze współpracowników premiera bagatelizuje sprawę. – Nie ma sensu liczyć, bo tej zmiany proponowanej przez PO po prostu nie będzie – mówi nasz rozmówca.

Widać też, że samorządowcy – nierzadko powiązani z PO czy generalnie opozycją – mają zgryz, jak pozycjonować się do propozycji PO. Gdy PiS wprowadzał zmiany w systemie podatkowym, zwłaszcza w ramach Polskiego Ładu, samorządy na szeroką skalę informowały o tym, ile stracą na podwyższeniu kwoty wolnej do 30 tys. zł, przesunięciu progu podatkowego na 120 tys. zł czy obniżkach stawek PIT. Przykładowo we wrześniu 2022 r. Unia Metropolii Polskich publikowała grafiki, z których wynikało, że skumulowane ubytki w dochodach z PIT za okres 2019–2023 wyniosą w przypadku np. Warszawy ponad 7,2 mld zł, Krakowa – ponad 2,1 mld zł, czy Wrocławia – ponad 1,7 mld zł.

Dziś przedstawiciele miast nie są tacy skorzy do oszacowania skutków propozycji Donalda Tuska. – Miasto stołeczne Warszawa nie ma informacji dotyczących skutków ewentualnego wprowadzenia tych zmian w przepisach dotyczących PIT. Informacji w tym zakresie powinno udzielić Ministerstwo Finansów – ucina stołeczny ratusz.

Podobnie wypowiada się Piotr Tomaszewski, skarbnik Bydgoszczy. – Baza danych podatników jest w dyspozycji Ministerstwa Finansów i tylko tam jest wiedza, jakie skutki ta operacja ma dla poszczególnych miast, oczywiście bazująca na danych historycznych. Ministerstwo nie dzieli się tą wiedzą z samorządami, a szacunki ubytków podawane przez resort przy poszczególnych reformach, takich jak Polski Ład, są co najmniej niedokładne i różnią się w poszczególnych wypowiedziach nawet o 30–40 proc. – tłumaczy skarbnik.

Samorządowcy liczą teraz, że PO udowodni, że wobec samorządów trzyma się zasady „primum non nocere”, także w kontekście ich dochodów. – Liczymy też na rozwiązania systemowe, które zapobiegną rozdawaniu pieniędzy w samorządach przez rząd według mało transparentnych zasad, jak to ma miejsce obecnie – uzupełnia Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

Według deklaracji PO samorządy mają mieć zrekompensowany ubytek wynikający z podwyżki kwoty wolnej w innym projekcie, który przekaże im całe wpływy z PIT. To jednak tworzy z kolei lukę w dochodach z budżetu. PO przekonuje, że będzie w stanie ją zasypać. – Dziś państwo jest jak durszlak, z którego wypływają rozmaite strumyczki. Jeśli 800 mln zł idzie na docieplenie kościołów, kolejne 100 mln zł idzie od Czarnka na kolejne inwestycje w instytucje kościelne, dotowany jest Bąkiewicz czy budowany Pałac Saski, to jest to jak górskie strumyki, które łączą się w Wisłę – mówi posłanka KO Katarzyna Lubnauer.

Tyle że w tym roku budżetowa część dochodów z tego podatku to 78 mld zł, gdyby więc przekazać samorządowcom te wpływy, robi się wyrwa w budżecie na ponad 2 proc. PKB. A należy pamiętać, że już wprowadzony w zeszłym roku Polski Ład spowodował ubytki w PIT na ok. 30 mld zł rocznie, czyli kolejny 1 pkt proc. PKB. ©℗

rozmowa

Z punktu widzenia samorządów to bardzo niebezpieczny ruch

Dziennik Gazeta Prawna
dr Aleksander Nelicki,
ekspert ds. finansów komunalnych
Czy propozycja PO, dotycząca podniesienia kwoty wolnej z 30 tys. do 60 tys. zł, może wywołać problemy finansowe w samorządach?

Oczywiście. Dla podatnika to oczywiście miła zapowiedź, gorzej z samorządami, które mają udziały we wpływach z PIT, i z ich punktu widzenia to bardzo niebezpieczny ruch.

Na ile możemy szacować te negatywne skutki?

Samorządy dobijają się w tej chwili o adekwatną rekompensatę tego, co już straciły. Bo dotychczasowa ze strony obecnego rządu jest niepełna. Tymczasem mamy kolejną propozycję obcięcia ich dochodów o przynajmniej kilkanaście miliardów złotych. Dla PO wyzwanie byłoby podwójne – musiałaby się zmierzyć nie tylko z tym, jak zrekompensować ubytki w samorządowych wpływach z PIT wskutek implementacji kwoty wolnej 60 tys. zł, lecz także z tym, jak im zwrócić to, czego obecny rząd nie zrekompensował w pełni. W praktyce chodzi więc o znalezienie nie kilkunastu, a kilkudziesięciu miliardów złotych. Pamiętajmy też, że w szalonym tempie rośnie niedofinansowanie subwencją zadań oświatowych. Tylko w zeszłym roku to niedofinansowanie w samorządach wzrosło o ponad 4 mld zł.

Polski Ład wprowadził kwotę wolną 30 tys. zł. I do dziś są różne oceny rządu i samorządów, jak bardzo ta zmiana uderzyła gminy po kieszeni. Rząd twierdzi, że ubytek rekompensuje, a władze lokalne grzmią, że grozi im zapaść finansowa. Jeśli więc wierzyć samorządowcom, kwota wolna 60 tys. to już finansowe tsunami.

Tak naprawdę nie wiemy, o ile Polski Ład obniżył dochody samorządów w stosunku do tego, jak by one wyglądały, gdyby nie ta reforma. A to dlatego, że rząd szacował skutki Ładu w zupełnie innych warunkach, tzn. przed inflacją. Rząd raz szacował je na 13,5 mld zł na 2022 r., a po korektach w lipcu 2022 r. było to ok. 10 mld zł. Te dwie kwoty się sumują, więc mamy ok. 23,5 mld zł. Do tego należy dołożyć skutki ulg w PIT z 2019 r., które są szacowane na ok. 6 mld zł, oraz kolejne miliardy wynikające z przechodzenia podatników na ryczałt, w którym samorządy nie mają udziałów. Swego czasu samorządy wyliczały skutki tych zmian na ok. 27 mld zł rocznie. Teraz mamy propozycję kwoty wolnej 60 tys. zł. Jeśli nie zostanie to zrekompensowane, to jasne, że mocno uderzy samorządy po kieszeni. Należy mieć nadzieję, że PO – jako formacja deklarująca wsparcie dla samorządów – zapewni rzetelnie wyliczoną rekompensatę. Jakiś czas temu partia ta proponowała, by wszystkie wpływy z PIT przekazać samorządom.

Czyli najpierw byśmy zabrali część wpływów z PIT, ale to, co zostanie, trafi już nie w połowie, ale w całości do samorządów. Czy mają szansę wyjść na takiej operacji na plus?

Taka szansa jest. Problem w tym, że jak jest się poza rządem, to nie ma kompletu danych, które pozwolą to rzetelnie oszacować. Przekazanie całości PIT powinno także uwzględniać PIT płacony w formie ryczałtu.

MF już zadeklarowało włodarzom, że od stycznia 2024 r. samorządy otrzymają udziały w zryczałtowanym PIT.

Ostatecznej decyzji chyba jeszcze nie ma. Wiceszef MF Sebastian Skuza mówi, że konsekwencją byłby wzrost nierówności dochodowych pomiędzy samorządami. Wydaje się, że rząd chce dopuścić JST do wpływów z ryczałtu, ale dzielić te pieniądze inaczej niż obecne udziały w „ogólnym” PIT.

Wpływy samorządów z PIT za 2022 r. wyniosły 67,6 mld zł. To rekord, a tendencja w ostatnich latach jest rosnąca.

Pamiętajmy tylko, że na tę kwotę składają się ok. 54 mld zł „zasadniczego” dochodu z PIT oraz ok. 13,7 mld zł dodatkowych dochodów z tytułu udziałów z PIT, które rząd przekazał samorządom pod koniec 2022 r. A odbyło się to kosztem tego, że w tym roku samorządy nie otrzymują subwencji rozwojowej.

Należy się spodziewać tąpnięcia w inwestycjach lokalnych, gdyby te zmiany zapowiedziane przez PO weszły w życie i nie zostały zrekompensowane?

Pieniądze na inwestycje lokalne akurat jeszcze są. W zeszłym roku nominalna wartość inwestycji znacząco wzrosła. Samorządy dysponują sporymi – przeszło 50 mld zł – środkami, które zostały im z poprzednich lat – z dotacji, nieskonsumowanych jeszcze kredytów i nadwyżek bud- żetowych. ©℗

Rozmawiał Tomasz Żółciak