Resort finansów pracuje nad zmianami stabilizacyjnej reguły wydatkowej, które pozwolą na wyższe wydatki w przyszłym roku. Szykowane zmiany w regule wydatkowej mają być korektą obecnych rozwiązań.

Z reguły wydatkowej wynika plan wydatków na kolejny rok dla sektora finansów publicznych. To z kolei jest podstawa do układania budżetu państwa.

Jak wynika z naszych informacji, zmiany w regule idą w dwóch kierunkach. Po pierwsze, chodzi o mechanizm korekty, który pozwoli na wyliczenie wyższego limitu wydatków. Po drugie, nieco inaczej mają być zaliczane do reguły wydatki zbrojeniowe, co przynajmniej część z nich wyłączy z limitu. Już w ostatniej aktualizacji Programu Konwergencji (APK) resort finansów napisał o „szczególnym traktowaniu w stabilizującej regule wydatkowej ponadprzeciętnych wydatków militarnych względem krajów UE/NATO”.

Ile MF potrzebuje luzu w finansach publicznych? Od naszych rozmówców słyszymy o kilku procentach PKB. Gdyby trzymać się reguły w obecnej wersji, to w przyszłym roku w całym sektorze finansów publicznych mogłaby się pojawić nadwyżka nawet w wysokości 2 proc. PKB. Tymczasem w APK rząd przewiduje, że w 2024 r. będziemy mieli 3,4 proc. deficytu. To oznacza, że MF – chcąc utrzymać dotychczasowy kurs w stronę nadwyżki budżetowej – już teraz potrzebuje zmienić regułę wydatkową tak, by mogła podbić wydatki o ok. 5 pkt proc. PKB, czyli w praktyce sporo powyżej 150 mld zł. – Na ten moment można założyć, że chodzi właśnie o tego rodzaju korektę – mówi Sławomir Dudek z Instytutu Finansów Publicznych. Te szacunki mogą być nawet zaniżone, ponieważ MF obniżył prognozę deficytu, korygując go o potencjalnie niewykonanie wydatków w 100 proc. (MF wyliczył, że średnio faktyczny deficyt z powodu takich naturalnych oszczędności w wydatkach był niższy od prognozowanego o 1,1 proc. PKB).

Gdy rząd pokazywał APK, nie były znane jeszcze propozycje PiS z ostatniej konwencji. Samo podbicie 500 plus do 800 zł na dziecko, które dziś jest wypłacane na 6,751 mln dzieci, to wydatek rzędu 64,8 mld zł, podczas gdy tegoroczne wydatki mają wynieść 40,2 mld zł. – Każde podwyższenie tego świadczenia o 100 zł oznacza dodatkowy wydatek rzędu 8 mld zł – podlicza nasz rozmówca z rządu. Tak więc 800 plus będzie kosztować o 24–25 mld zł więcej niż obecne 500+. Rządzący jednak liczą, że część tych pieniędzy – wydatkowanych głównie na bieżącą konsumpcję – i tak wróci do budżetu w formie podatków.

Kolejna propozycja PiS to darmowe leki na receptę dla seniorów 65+ oraz dzieci i młodzieży do lat 18. W tym przypadku, w zależności od rozmówcy, słyszeliśmy o rozpiętości od 2 do 2,7 mld zł – z tym że ta kwota uwzględnia także grupę 75+, która już jest objęta tego typu wsparciem. Dlatego z perspektywy budżetowej realnie mówimy o dodatkowym koszcie ok. 1,5 mld zł, by objąć tym jeszcze osoby 65+. Z kolei zapewnienie darmowych autostrad państwowych dla aut osobowych miałoby wynieść kilkaset milionów złotych. Pytanie, co z odcinkami dróg zarządzanymi przez koncesjonariuszy. PiS zapewnia, że one z czasem też zostaną uwzględnione w tym planie.

Do końca kampanii czekają nas jeszcze co najmniej dwie konwencje PiS i kolejne propozycje. Tymczasem zgodnie z opublikowaną ostatnio przez MF Aktualizacją Programu Konwergencji limit wydatków sektora publicznego w przyszłym roku wyniesie niemal 1,5 bln zł (a dokładnie 1 480 644 mln zł, co stanowi 39,3 proc. PKB). Więc zmiany w regule wydatkowej, nad którymi pracuje resort finansów, mają podbić ten limit o co najmniej 150 mld zł. Jednocześnie rząd ma zacząć konsolidację finansów publicznych. Na dziś pewne jest to, że od 2024 r. planowane jest przejęcie przez budżet państwa finansowania zadań realizowanych przez Fundusz Przeciwdziałania COVID-19.

Kontekst dla decyzji rządu tworzy także to, że z końcem tego roku przestaje obowiązywać wprowadzona w pandemicznym roku 2020 tzw. klauzula wyjścia, która zawiesiła unijne reguły budżetowe (3 proc. PKB dla deficytu i 60 proc. PKB dla długu sektora finansów publicznych liczonych metodą unijną). To oznacza, że od 2024 r. państwa członkowskie UE powinny prowadzić politykę budżetową zgodną z unijnymi zasadami.

PiS już kilkakrotnie zmieniał regułę wydatkową. Po raz pierwszy tuż po dojściu do władzy w 2015 r. Wcześniej, za rządów PO-PSL, coroczny limit wydatków był zwiększany m.in. o wskaźnik inflacji. Tyle że gdy PiS dochodził do władzy, mieliśmy z jednej strony deflację, a z drugiej – pojawiały się zapowiedzi podwyższenia kwoty wolnej czy wprowadzenia programu 500 plus. Dlatego nowy rząd zmienił w regule wskaźnik inflacji na cel inflacyjny NBP, czyli 2,5 proc. W zeszłym roku doszło do kolejnej korekty, w ramach której PiS de facto odkręcał zmiany, które sam wprowadził. Jako że faktyczna inflacja jest wielokrotnie wyższa niż cel inflacyjny, rząd postanowił wrócić do pierwotnej wersji reguły i odnieść ją do poziomu inflacji. Oprócz tego nowelizacja wyłączała spod obowiązywania reguły wydatki na inwestycje. ©℗

ikona lupy />
Prognozy gospodarcze dla Polski / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe