- Zwłaszcza w związkach sportowych obserwujemy ignorowanie problemu. Nie wiem, skąd ten opór, skąd milczenie ze strony części organizacji harcerskich i zmowa milczenia wśród artystów - uważa Błażej Kmieciak, szef Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15.

Prezydent podpisał nowelizację ustawy, na podstawie której działa komisja. Zmiany zaczynają się już od nazwy. Nie będzie już organem powołanym „do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności wobec małoletniego”. To ma znaczenie?

Poprzedni tytuł odwoływał się do prawno-karnej terminologii. Teraz jest bardziej opisowy. Ale kluczowe jest pojawienie się nowych przepisów wprost odnoszących się do kompetencji komisji. Myślę w szczególności o art. 3a. Mówi o tym, że organy państwa, organizacje i podmioty, na wniosek komisji, w zakresie niezbędnym do realizacji wykonywanych przez nią zadań, przekazują niezwłocznie, nie później niż w terminie 30 dni od otrzymania wniosku, posiadane informacje lub dokumenty (chyba że ich przekazanie jest ograniczone na podstawie odrębnych przepisów). Zwłaszcza w zakresie przestępstw stypizowanych w rozdziale XXV kodeksu karnego, który odnosi się do przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności na szkodę dziecka, które nie ukończyło 15 lat.

To zmiany niezbędne, by komisja mogła funkcjonować? Wcześniej padały opinie, że to podmiot bezzębny.

Nie zgadzam się z nimi. Nasze działania były stanowcze. Opisujemy to w dwóch raportach. Na pewno brakowało doprecyzowania przepisów, choćby w kwestii dostępu do dokumentów. Niezbędnych nam zarówno do badania przypadków, jak i prewencji, pisania raportów, czyli pracy analitycznej. Obecnie dostaliśmy prawo ubiegania się od podmiotów o informacje na podobnych zasadach jak RPO, RPP czy RPD. Piszemy wniosek i instytucja ma 30 dni na odpowiedź.

A jak nie, to co?

To będziemy reagować. Możemy informować instytucje nadrzędne, że dany podmiot nie realizuje przepisów prawa. Nie jesteśmy, z całym szacunkiem, fundacją, organizacją, która może o coś prosić. Mamy prawo, jako organ państwowy, oczekiwać działań. A jak będziemy ignorowani, informacja o tym fakcie pójdzie np. w przypadku związków sportowych do Ministerstwa Sportu, które odpowiada za przydział dotacji. W przypadku dalszych oporów nie widzę problemu ze zorganizowaniem konferencji prasowej, na której opowiemy, że dana instytucja nie pomaga w przeciwdziałaniu przestępstwom pedofilii. Czyżby zatem im sprzyjała? Winszuję takiej łatki.

Błażej Kmieciak, szef Państwowej Komisji ds. przeciwdziałania wykorzystaniu seksualnemu małoletnich poniżej lat 15 / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

O związkach sportowych mówi pan nie bez przyczyny?

O nich, o organizacjach harcerskich, związkach artystów. Wystąpiliśmy do większości z nich z prośbą o informacje, czy mają wewnętrzne procedury dotyczące sytuacji ujawnienia wykorzystania seksualnego, czy spływały do nich skargi, kogo dotyczyły i jak zostały potraktowane. Owszem, pokrzywdzony ma dziś możliwość zgłoszenia sprawy na policję czy do prokuratury, ale równie istotne są działania podejmowane przez samą organizację. Czyli np. to, jak potraktowała danego instruktora. Czy został zdegradowany, usunięty ze struktur, czy dziecko objęto pomocą. Dotąd na pięć harcerskich organizacji odpowiedzieli nam tylko Skauci Europy i ZHR. Z kolei z 68 organizacji sportowych, do których wysłaliśmy analogiczne pytania, odpowiedziała niespełna połowa. I to po monitach.

Jaki z tego wniosek?

Zwłaszcza w związkach sportowych obserwujemy olbrzymią ignorancję dla problemu. Nie wiem, skąd ten opór, skąd milczenie ze strony części organizacji harcerskich. Mamy np. związek harcerski X, którego instruktor ma sprawę na wokandzie dotyczącą molestowania seksualnego i mimo to nie dostajemy od tej organizacji informacji o wdrożonych procedurach, które mają na celu ochronę dzieci. To przejaw skrajnego braku refleksji.

A może braku wiary w komisję?

Zostaliśmy powołani 2,5 roku temu. Fakt, od pewnych działań się wstrzymywaliśmy, czekając na nowelizację przepisów. Być może jest jakaś wewnętrzna niechęć do poruszania tematu wykorzystania seksualnego dzieci. Skupiliśmy się jako społeczeństwo na problemie krycia przestępstw z udziałem duchownych. Oczywiście one mają miejsce. Ale forma zmowy milczenia jest też w innych grupach zawodowych, choćby w środowisku artystycznym (wysłaliśmy pytania do związków artystów na temat ich procedur postępowania, zasad pracy z dziećmi; na 26 wystąpień wpłynęło 8 odpowiedzi).

Wróćmy do zmian w ustawie. Ujednolicona została siatka pojęć. Co to znaczy?

Profesor Monika Płatek zwróciła w jednym z ostatnich wywiadów uwagę, że nie jest przestępstwem sama pedofilia. To zaburzenie psychiczne. Jednak ten zwrot figurował dotąd w naszej ustawie. Tymczasem istotna liczba spraw prowadzonych przez prokuraturę czy złożonych do komisji dotyczyła sytuacji, gdy dana osoba nie została tak zdiagnozowana bądź nie mamy o tym wiedzy. To rodziło wątpliwości prawne. Ponadto w przepisach i w obiegu używa się pojęcia nadużycia seksualnego. Ale ani dziecka, ani żadnego człowieka nie wolno używać czy nadużywać. Nowelizacja wprowadza jedno określenie w tym zakresie i odsyła do terminu „przestępstw przeciwko wolności seksualnej i obyczajności”. Co istotne, doprecyzowano quasi-sądowe kompetencje komisji. Podejmować będziemy decyzje dotyczące spraw przedawnionych, po umorzeniu postępowania. Pierwsza wersja ustawy nam tej możliwości w pełni nie dawała: brak było dokładnie opisanych procedur oraz wskazania składu. Ponadto pozycja skrzywdzonego była znacznie gorsza niż osoby wskazanej jako sprawca: skrzywdzony nie mógł się odwołać od naszego postanowienia, a sprawca już tak.

Jak więc teraz będzie?

Od początku działania komisji spłynęło do nas 180 spraw przedawnionych. Będziemy teraz je sukcesywnie rozpatrywać. Jest to działanie rozłożone w czasie, które będzie mieć swoją metodykę: począwszy od analizy akt, wzywania stron, świadków, zgłaszającego. Możemy powołać biegłych, zlecić policji dokonanie dodatkowych czynności, np. dotarcie do konkretnych osób. Postępowanie będzie toczyło się na sali posiedzeń, przy udziale komisji (w tym przewodniczącego, sprawozdawcy), protokolanta, stron, pełnomocników. Jeśli podejmiemy decyzję o wpisie do rejestru sprawców przestępstw na tle seksualnym, osoba wpisywana będzie mogła się odwołać.

Odwołać od kary?

To raczej społeczna sankcja. Postępowanie sprawcy zostanie potępione i wpis jest tego przejawem. Dla osób skrzywdzonych to ważne potwierdzenie, że ktoś im uwierzył. Wpis do rejestru powoduje, że osoba w nim figurująca nie będzie mogła podjąć jakiejkolwiek pracy, w której miałaby do czynienia z dziećmi.

Komisja dostała możliwość wnioskowania o informacje objęte tajemnicą zawodową. Wzbudziło to kontrowersje.

Do końca ich nie rozumiem. Proszę pamiętać, że jesteśmy organem orzeczniczym w pierwszej instancji. W ramach postępowania wyjaśniającego będziemy operować informacjami związanymi np. z tajemnicą lekarską. Musimy mieć taką możliwość. Nas także obowiązuje tajemnica służbowa, jej naruszenie jest karalne.

26 lutego ustawa wchodzi w życie. Od czego komisja zacznie?

Na pewno nie od hurtowego wpisywania do rejestru. Bo materia jest potężna i skomplikowana. Sprawy pochodzą z lat 60., 70., 80. Dotyczą przedstawicieli różnych zawodów, osób bliskich ofierze, część sprawców nie żyje. Wchodzimy w proces działań, które muszą mieć dokładną metodykę, będzie ona zapewne badana przez sąd w postępowaniach odwoławczych. ©℗

Rozmawiała Paulina Nowosielska