Francuzi, a potem Amerykanie i Niemcy zapowiedzieli przekazanie opancerzonych pojazdów rozpoznawczych i bojowych wozów piechoty.

Nad Dniepr po raz pierwszy trafią bojowe wozy piechoty i lekkie czołgi konstrukcji zachodniej. „The Wall Street Journal” napisał, że w ślad za sojusznikami kolejne czołgi może dostarczyć Ukraińcom także Polska. – Rozmowy na temat przekazania leopardów trwają od kilku tygodni. Na ten moment brak decyzji. Polska może przekazać leopardy tylko i wyłącznie w koalicji państw. Więcej szczegółów w najbliższych dniach – oświadczył w sobotę premier Mateusz Morawiecki.
Pierwsza była Francja. W środę biuro prezydenta Emmanuela Macrona oświadczyło, że Paryż dostarczy lekkie czołgi AMX-10 RC, precyzyjniej nazywane opancerzonymi pojazdami rozpoznawczymi, które stopniowo i tak miały być wycofywane ze stanu armii. – Ukraina znajduje się w punkcie zwrotnym – argumentował cytowany przez Politico doradca ministra sił zbrojnych Sébastiena Lecornu i dodawał, że pojazdy mają Ukraińcom pomóc w zapobieżeniu „możliwej wiosennej ofensywie Rosji”. Nie wiadomo, ile pojazdów otrzymają Ukraińcy, ale gen. Jérôme Pellistrandi, szef magazynu „Défense nationale”, spekulował w rozmowie z Politico, że ponieważ wojsko otrzymało właśnie 38 jaguarów, nad Dniepr może pojechać porównywalna liczba AMX-10 RC. Ukraina wprawdzie prosiła o cięższy sprzęt w postaci czołgów Leclerc, ale jej władze i tak nie ukrywają zadowolenia.
Z kolei w czwartek Berlin i Waszyngton zapowiedziały przekazanie bojowych wozów piechoty. Ze Stanów Zjednoczonych nad Dniepr trafią bradleye, a z Niemiec mardery. Minister obrony Grecji Nikolaos Panajotopulos mówił, że aby przyspieszyć tempo dostaw dla Kijowa, Ateny mogą zrezygnować z szybkiego odbioru zamówionych przez siebie niemieckich pojazdów. Cytowany przez „The Wall Street Journal” amerykański urzędnik mówi, że to efekt wzrostu zaufania do Ukrainy i jej zdolności do efektywnego użycia darowanego sprzętu. Wcześniej zachodnioeuropejskie stolice wzbraniały się przed podobnymi dostawami, obawiając się prowokowania Rosji, z kolei Biały Dom dawał do zrozumienia, że nie chce podejmować takich decyzji na własną rękę, bojąc się rozłamu wewnątrz NATO. Teraz nawet Niemcy zapewniają, że to logiczna konsekwencja pomocy Ukrainie. – Od początku wojny zwiększamy nasze wsparcie w koordynacji z partnerami. Ukraina ma prawo bronić się przed rosyjskimi atakami, a my mamy obowiązek jej pomóc – mówił wicekanclerz Robert Habeck.

Jaki sprzęt otrzyma Ukraina?

Kijów może liczyć na 50 bradleyów i 40 marderów. W grudniowej rozmowie z „The Economist” głównodowodzący gen. Wałerij Załużny wspominał, że aby odzyskać tereny utracone po 24 lutego 2022 r., będzie potrzebował 600–700 BWP, 300 czołgów i 500 haubic. Wozy Bradley to tylko część nowego pakietu amerykańskiego wsparcia dla Ukrainy, tym razem wartego 3,1 mld dol. W jego skład wejdzie także m.in. 138 pojazdów terenowych HMMWV, 100 transporterów opancerzonych M113, 55 transporterów MRAP o zwiększonej odporności na miny, a także 54 haubice kalibru 155 mm i 105 mm. Dotychczas Ukraina otrzymywała BWP i czołgi wyłącznie niezachodniej konstrukcji. Nie wszystkie dostawy są publicznie ogłaszane, ale wiadomo, że łącznie ok. 200 BWP produkcji jugosłowiańskiej i radzieckiej przekazali Czesi, Grecy, Polacy, Słowacy i Słoweńcy. Dodatkowo Czechy, Macedonia Północna i Polska, a najpewniej także Bułgaria wysłały co najmniej 500 czołgów T-72.
AMX-10 RC, bradley i marder to nowa jakość, czemu 6 stycznia dał wyraz prezydent Zełenski w codziennym orędziu. – Wreszcie udało się wznieść siłę Ukrainy i wojskową współpracę z partnerami na nowy poziom – mówił, przekonując, że to efekt jego grudniowej wizyty w USA. Kolejne decyzje mogą zostać podjęte na spotkaniu w formacie Rammstein, zrzeszającym 49 państw wspierających Kijów. Ósme spotkanie może się odbyć jeszcze w tym miesiącu. Kreml nie zareagował na zapowiedzi zwiększenia zachodnich dostaw. Rosja ogłosiła na 6–7 stycznia jednostronne zawieszenie broni, którego sama nie dotrzymała. Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksandr Daniłow skomentował to cytatem z „Nocy wigilijnej” Nikołaja Gogola: „przerażony diabeł miota się we wszystkie strony, czując swą zgubę, a zamknięci w piekle grzesznicy biją i wyganiają go batami, polanami i wszystkim, co im wpadło w ręce (…). Już jutro, po pierwszym uderzeniu dzwonu na jutrznię, z podwiniętym ogonem umknie co tchu do swego legowiska”.
Sami Rosjanie twierdzą, że dotrzymali słowa i nie prowadzili działań zaczepnych, czemu przeczą nawet prokremlowscy blogerzy, chwalący się sukcesami na wejściu do Sołedaru i zajęciem niedalekiego Pidhorodnego. Tymczasem we wczorajszym „The Washington Post” była sekretarz stanu USA Condoleezza Rice i były sekretarz obrony Robert Gates przekonują, że Władimir Putin wciąż wierzy, iż czas gra na jego korzyść, bo „amerykańsko-europejska jedność i wsparcie ostatecznie zacznie erodować”. „Rozejm zapewni Rosjanom dobry punkt wyjścia do wznowienia inwazji, gdy tylko będą na to gotowi. To nie do zaakceptowania. Jedyną drogą uniknięcia takiego scenariusza jest natychmiastowe zapewnienie Ukrainie drastycznie zwiększonych dostaw, wystarczających do powstrzymania nowej ofensywy i wypchnięcia Rosjan ze wschodu i południa” – czytamy. Grudzień był pierwszym miesiącem od sierpnia, kiedy Ukraińcom nie udało się wyzwolić znaczących obszarów (teren kontrolowany przez rząd zwiększył się zaledwie o 70 km kw.). ©℗