Służby specjalne grożą palcem Ministerstwu Rozwoju, ministrowi ds. Unii Europejskiej i UOKiK. Zarzucają im lobbing na rzecz polskiego przemysłu farmaceutycznego. Podobne argumenty wobec swoich kolegów z rządu wytacza Ministerstwo Zdrowia.

„Informacje posiadane przez podległe mi służby specjalne wskazują, że w związku z niemożnością przekonania do swoich racji kolejnych ministrów przedstawiciele branży nasilają działania lobbingowe w innych resortach, szczególnie takich, które nie znają specyfiki polskiego rynku farmaceutycznego, a w szczególności jego obszaru refundacyjnego” - to fragment listu ministra koordynatora służb, który trafił w sierpniu do kilku resortów. Wysłany został w samym środku burzliwych negocjacji dotyczących nowelizacji ustawy refundacyjnej.

Rynkowa presja podczas prac nad ustawą o lekach

Chodzi o dużą zmianę zasad refundacji leków, czyli reguł komu i ile państwo dopłaci za produkty lecznicze, które trafią do pacjentów. Chodzi o niemałe pieniądze - w przyszłym roku NFZ zarezerwował na to 20,5 mld zł.
Prace nad projektem zmian zaczęto kilka lat temu. W zeszłym roku, kiedy wydawało się, że projekt ma szansę ujrzeć światło dzienne, został nagle wstrzymany. Stało się to m.in. po protestach polskich i zagranicznych firm farmaceutycznych, które wskazywały, że jest on zbyt rygorystyczny dla producentów, co rykoszetem odbije się na pacjentach. Prace wydłużono i w tym roku Ministerstwo Zdrowia opublikowało niemal tysiącstronicowy raport z uwagami po wstępnych konsultacjach. Latem, podczas kolejnych konsultacji wewnętrznych, inny resort przekazał go firmom farmaceutycznym. Ku niezadowoleniu resortu zdrowia, bo dokumentem natychmiast zajęły się i branża, i media.
W tym samym czasie raportem, a właściwie jednym z jego zapisów, zajęły się też służby. Chodzi o rozpoczynanie rozmów dotyczących możliwości złożenia wniosku o refundację przez firmy produkujące generyki (czyli zamienniki oryginalnych leków) jeszcze przed zakończeniem ochrony patentowej leków oryginalnych. Ogólna zasada jest taka, że zamiennik nie może wejść nie tylko do refundacji, ale w ogóle na rynek i być dostępnym dla pacjentów, zanim nie skończy się ochrona patentowa oryginału. Dyskusja wokół zapisów w nowelizacji ustawy dotyczyła tego, kiedy można rozpocząć rozmowy o złożeniu wniosku o refundację. Czy trzeba czekać do dnia zero (końca patentu), czy też wstępne czynności formalne można rozpocząć wcześniej. Do tej pory nie było zakazu, ale było to utrudnione przez jeden z wymogów: we wniosku trzeba wykazać, że produkt jest dostępny na rynku, co teoretycznie było niemożliwe. Jednak zdaniem firm przepisy pozostawiały możliwość rozpoczęcia rozmów z resortem zdrowia. Tym bardziej, że ostatnie zmiany w przepisach unijnych pozwoliły firmom na produkcję zamienników mimo trwającej ochrony patentowej. Leki miałyby w takiej sytuacji trafić do magazynu, a w sprzedaży mogłyby się pojawić po wygaśnięciu ochrony. Ministerstwo Zdrowia pozostało nieugięte i w art. 11 ust. 1a wprowadziło dosłowny zakaz rozpoczynania negocjacji.

Sprzeciw ministerstw

Przeciwko zaprotestowało m.in. Ministerstwo Rozwoju i minister ds. Unii Europejskiej. W zaproponowanej przez wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk-Patkowską poprawce do projektu jest prośba o usunięcie tego przepisu. „Publiczny system ochrony zdrowia nie zyskuje nic na wprowadzeniu projektowanego przepisu, który nie poprawia ani sytuacji systemu, ani pacjenta (…) i pozbawia pacjentów możliwości zakupu tańszego leku o co najmniej pół roku” - argumentowała wiceminister.
Resort zdrowia tej argumentacji nie tylko nie uznał, ale wytknął brak zrozumienia przepisów i celu ustawy refundacyjnej. Przekonywał, że okres wprowadzania leków do refundacji trwa o wiele krócej (od 60 do 90 dni), a wcześniejsze rozpoczęcie rozmów nie poprawiłoby sytuacji, a jedynie naraziłoby na ewentualne procesy, które skutkowałyby wstrzymaniem dostępności zarówno leków oryginalnych, jak i generycznych.
Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski, tłumacząc, dlaczego tej poprawki nie uwzględni, odwołał się także do pisma, które wysłał minister koordynator służb specjalnych. A szczególnie do fragmentu: „Stanowisko Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego - Krajowych Producentów Leków jest niewątpliwie zrozumiałe z biznesowego punktu widzenia, tym niemniej całkowicie pomija cele funkcjonowania polskiego systemu refundacji leków i interes publiczny”.

Stanowisko Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego

Wiceprezes PZPFF Grzegorz Rychwalski mówi DGP, że spotkania z przedstawicielami ministerstw, w tym zdrowia i rozwoju, należą do standardowej procedury i są zgodne z prawem. Szczególnie przy tworzeniu przepisów, które mają wpływ na rynek. - Produkujemy leki w Polsce, gwarantujemy bezpieczeństwo lekowe polskim pacjentom, więc rozmowy z administracją są naturalne - przekonuje. Interwencją służb jest zaskoczony. Resort rozwoju odpowiedział nam, że odstąpił od zgłaszania przedmiotowej uwagi na dalszych etapach prac legislacyjnych. Zaś intencją jej było „umożliwienie, aby lek generyczny mógł zostać objęty refundacją w możliwie najkrótszym terminie po wygaśnięciu ochrony patentowej”. Uwag służb specjalnych nie komentuje. ©℗