Teoretycznie brakuje nam już tylko wypełnienia jednego z 37 kamieni milowych, by móc złożyć pierwszy wniosek o płatność w ramach KPO. Przez konflikt w koalicji rządzącej miliardy euro mogą być jednak dalej blokowane.

Jak przyznaje Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej (MFiPR), tym jedynym kamieniem jest ustawa wiatrakowa od pół roku zalegająca w Sejmie. – Kilka kamieni musimy poprawić, m.in. ten wprowadzający ulgę na robotyzację przedsiębiorstw oraz kamień dotyczący promowania wodoru w transporcie – przyznaje też osoba z resortu.
Widać jednak, że premier Mateusz Morawiecki jest coraz bardziej zdeterminowany, by ostatni kamień milowy móc odhaczyć jako zrealizowany. – Dyskusje w ramach naszego obozu politycznego w sprawie ustawy 10H (wiatrakowej – red.) zakończyły się. Mogę się zobowiązać, że będzie procedowana szybciej niż dotąd – zadeklarował w zeszłym tygodniu. Zrobił to na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. energii odnawialnej, który zawiązali ludowcy. Zostało to odebrane jako sygnał w stronę ziobrystów, że PiS jest gotów przegłosować ją z pomocą opozycji. – Ziobryści blokują ją, bo nie chcą, żeby jedynym powodem blokady KPO były kwestie sądowe – przekonuje współpracownik Morawieckiego.
Jeden brakujący kamień milowy i konieczność korekt w kilku pozostałych to kolejny z całej serii argumentów, którymi od dłuższego czasu rząd się posługuje, by wytłumaczyć, dlaczego zwleka z aplikowaniem o pieniądze z KPO (pierwszy wniosek opiewa na prawie 2,9 mld euro grantów i 1,4 mld euro pożyczek). Do niedawna zasłaniał się tym, że trwa proces przyjmowania „ustaleń operacyjnych” i że piłeczka w tej kwestii jest po stronie Komisji Europejskiej. Tyle że 25 listopada KE przyjęła te ustalenia (teraz trwa proces podpisywania przez obie strony), a resort funduszy przyznaje, że był to „ostatni warunek formalny, jaki Polska musiała spełnić”.
Wciąż jednak trudno uzyskać deklarację, czy wniosek uda się złożyć np. jeszcze w tym miesiącu, choć, zdaniem jednego z naszych rozmówców z rządu, nie jest to wykluczone. Ministerstwo przypomina, że złożenie wniosku o płatność nie jest czystą formalnością polegającą na wypełnieniu rubryk z kwotami. W przypadku KPO oznacza to uzgodnienie, że „każdy kamień milowy został zrealizowany zgodnie z załącznikiem do decyzji wykonawczej Rady UE”. – W związku z tym od końca czerwca konsultowany jest z Komisją każdy akt prawny i dokument realizujący kamień milowy oraz towarzysząca temu dokumentacja. W przypadku pierwszego wniosku o płatność jest 30 takich dokumentów, które należało dodatkowo przygotować i omówić z KE – tłumaczy resort.
Pojawia się jeszcze jeden argument, dla którego rząd zwleka ze złożeniem wniosku. – Żeby możliwa była pozytywna ocena wniosku, musi być on kompletny. Oznacza to, że muszą być poprawnie zrealizowane wszystkie kamienie milowe wchodzące do pierwszego wniosku o płatność – informuje nas MFiPR.
Tyle że sama Komisja twierdzi, że jest inaczej. – Komisja zachęca państwa członkowskie do składania wniosków o płatność dopiero po osiągnięciu odpowiednich etapów i celów pośrednich. Jeżeli jednak Komisja oceni, że nie wszystkie kamienie milowe i cele związane z ratą zostały osiągnięte w zadowalający sposób, może dokonać częściowej płatności. Pozostała część spłaty raty (pożyczki lub dotacji) zostanie wówczas zawieszona – informowały nas w październiku służby prasowe KE. W takiej sytuacji państwo członkowskie będzie mieć jeszcze sześć miesięcy na nadrobienie zaległości, a Komisja będzie mogła zmniejszyć ogólną kwotę do wypłaty.
Jednak kluczowe dla uruchomienia KPO nie będzie wykonanie kamieni z pierwszej transzy, ale tych dotyczących sądownictwa. „Odnośnie do reformy sądownictwa trwają dyskusje z KE, czy i na ile konieczna jest dalsza zmiana ustawy o Sądzie Najwyższym” – odpisał nam resort funduszy. Rząd uważa, że prezydencka ustawa spełnia postulaty Komisji i nowy minister ds. europejskich, Szymon Szynkowski vel Sęk, próbuje do tego przekonać Brukselę. Na razie efektów tej misji nie widać. Opozycja nie wierzy, że PiS-owi uda się odblokować miliardy euro z KPO. – Każdy odpowiedzialny rząd zrobiłby wszystko, by środki unijne spłynęły do nas jak najszybciej. Ostatnie wydarzenia pokazują jednak, że PiS coraz bardziej pogrąża się w chaosie. Skupiony na wewnętrznych przepychankach nie jest w stanie sfinalizować tego tematu – mówi Kamila Gasiuk-Pihowicz z KO. Wskazuje też, że wypełnienie samych kamieni milowych to za mało, bo pozostaje jeszcze spór z KE o praworządność. – W kwestii sądownictwa nadal nie są przywróceni wszyscy sędziowie niesłusznie odsunięci od orzekania, dalej też obowiązuje ustawa kagańcowa, która daje podstawy do takiego prześladowania, a Izby Dyscyplinarna bis, czyli IOZ, w świetle orzecznictwa ETPC nie jest niezależnym sądem.
PiS jednak utrzymuje, że jest skłonny na wiele, by doprowadzić sprawę KPO do pozytywnego finału. – Rozmowy, które prowadzimy w Brukseli, dotyczą szukania kompromisu, by Krajowy Plan Odbudowy został odblokowany. Nie wykluczam żadnej zmiany legislacyjnej, jeśli chodzi o kwestie rozmów z KE – powiedział w piątek w Polsat News rzecznik rządu Piotr Müller. Wskazał też, że jednym z powodów, dla którego Komisja ma wątpliwości co do wykonania kamieni milowych, były poprawki Solidarnej Polski złożone do ustawy prezydenckiej o Sądzie Najwyższym, dotyczące testu bezstronności sędziego.
Sytuacja z KPO coraz mocniej rzutuje na nastroje w rządzie, w którym kolejny raz nasila się otwarta polityczna wojna ziobrystów z premierem. Wiceminister klimatu Jacek Ozdoba w Wp.pl określił premierostwo Morawieckiego jako pasmo porażek. Z kolei w zeszłym tygodniu Sejm odrzucił ustawę o notariacie, na której zależało Zbigniewowi Ziobrze, a w ustawie o kuratorach sądowych przeszły poprawki Senatu, które nie podobały się ministrowi sprawiedliwości. – To miał być sygnał dla Ziobry, że to nie jest wojna z Morawieckim, ale z PiS-em – zauważa jeden z naszych rozmówców.
Politycy Solidarnej Polski nie zamierzają ustąpić, mimo że niedługo może być rozpatrywane wotum nieufności wobec Zbigniewa Ziobry złożone przez opozycję. – Wotum przejdzie tylko wówczas, gdy ktoś od Morawieckiego zagłosuje razem z opozycją. Wówczas dla nas to będzie równoznaczne z zerwaniem koalicji – ostrzega współpracownik Zbigniewa Ziobry.