Do końca roku PiS powinno złożyć projekt zmiany konstytucji ws. zmiany zakresu immunitetu - powiedział w poniedziałek rzecznik PiS Radosław Fogiel. Zapowiedział też złożenie wniosku o powołanie ws. tzw. afery podsłuchowej komisji podobnej do tej, która weryfikowała warszawską reprywatyzację.

Rzecznik PiS Radosław Fogiel został zapytany w poniedziałek w Polsat News, kiedy PiS złoży projekt dotyczący zniesienia części immunitetu dla sędziów i parlamentarzystów.

"Myślę, że do końca roku, bo to jest projekt, który wymaga zmiany konstytucji, ale to jest projekt ważny" - powiedział Fogiel. "Chcemy zreformować instytucję immunitetu" - dodał.

Przyznał jednak, że muszą pozostać przepisy, które zapewniają wolność wykonywania mandatu poselskiego. "Ale wolność wykonywania mandatu poselskiego to nie jest to samo co możliwość odmówienia (przyjęcia) mandatu drogowego, kiedy się przekracza prędkość na przykład. Chcemy to przykrócić" - zaznaczył Fogiel.

"Chcemy, aby ten immunitet był jasno sprecyzowany, że dotyczy kwestii wiążących się z wykonywaniem mandatu poselskiego" - dodał.

Fogiel poinformował też, że PiS złoży prawdopodobnie wniosek o powołanie komisji weryfikacyjnej ds. tzw. afery podsłuchowej w odpowiedzi na wniosek KO, by powołać komisję śledczą w tej sprawie.

"To nie ma być wehikuł do promocji poszczególnych posłów, w co czasami zmienia się komisja śledcza. Jak chcemy podchodzić do sprawy poważnie, to ma być to ciało, które ma narzędzia do zbadania tego wszystkiego" - zaznaczył, wyjaśniając pomysł powołania komisji.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński o zniesieniu immunitetów formalnych dla parlamentarzystów i sędziów mówił we wrześniu. Jego zdaniem, immunitet materialny musi jednak zostać zachowany, bo nie może być tak, że poseł odpowiada karnie za to jak głosuje, albo za to co mówi z mównicy. Natomiast, jak mówił Kaczyński, immunitet nie powinien chronić w takich przypadkach, gdy np. poseł czy sędzia kradnie czy po pijanemu jeździ samochodem.

Immunitet formalny chroni posła lub senatora przed pociągnięciem do odpowiedzialności karnej i karnoadministracyjnej bez zgody Sejmu lub Senatu. Obejmuje on wszystkie czyny popełnione przez parlamentarzystę, w szczególności czyny inne niż wynikające z wykonywania mandatu i rozciąga się na całe postępowanie karne.

Parlamentarzystę chroni też immunitet materialny - stanowiący, że nie może on być pociągnięty do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania mandatu poselskiego (np. wystąpienia w parlamencie, sposób głosowania, zgłaszane inicjatywy ustawodawcze) - ani w czasie jego trwania, ani po jego wygaśnięciu.

Klub Koalicji Obywatelskiej złożył w piątek wniosek o powołanie komisji śledczej ds. działań organów państwa ws. zapobiegania i przeciwdziałania wpływom zagranicznych służb specjalnych na politykę energetyczną Polski w okresie od 1 lipca 2013 r. do 20 października 2022 r. W uzasadnieniu autorzy wniosku tłumaczą, że w uchwale jest podana jako graniczna data 1 lipca 2013 r., bo wtedy, jak wynika z obecnej wiedzy, zaczęło się nagrywanie spotkań w restauracjach z udziałem najważniejszych osób w państwie, a ujawnienie tych nagrań rok później doprowadziło do wybuchu kryzysu politycznego, który mógł mieć wpływ na porażkę PO w wyborach w 2015 r. W tle całej sprawy był biznesmen Marek Falenta, którego firma handlowała rosyjskim węglem, więc w całej historii bardzo mocne były przesłanki zaangażowania służb rosyjskich. Falenta został skazany w związku z aferą podsłuchową na 2,5 roku więzienia.

Sprawa zaczęła się po tym, jak w ubiegły poniedziałek tygodnik "Newsweek" napisał, że Marcin W. - wspólnik biznesowy Marka Falenty, skazanego za organizację w l.2013-2014 podsłuchów najważniejszych osób w państwie - zeznał w śledztwie dotyczącym spółki zajmującej się sprowadzaniem do Polski węgla z Rosji, której współwłaścicielem był Falenta, że zanim taśmy nagrane w restauracji "Sowa i Przyjaciele" wstrząsnęły polską sceną polityczną, trafiły w rosyjskie ręce, a "prokuratura wszczyna śledztwo, ale unika wątku szpiegostwa" w tej sprawie.

We wtorek szef PO Donald Tusk, odnosząc się do publikacji "Newsweeka", stwierdził, że tylko komisja śledcza, niezależna od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, mogłaby wyjaśnić, na czym polega wpływ rosyjskich służb na energetyczną politykę PiS. Uznał też Marcina W. za wiarygodnego świadka.

W reakcji na te słowa Ziobro zapowiedział upublicznienie protokołów dotyczących zeznań Marcina W. Zostały one opublikowane na stronie Prokuratury Krajowej. Wynika z nich m.in. że Marcin W. zeznawał (w 2017 i 2018 r.) iż wręczył łapówkę w wysokości 600 tys. euro M.T., "synowi byłego premiera". Miało to mieć miejsce w 2014 r. i jak zeznawał Marcin W., pieniądze włożył do reklamówki ze sklepu Biedronka, a miała to być "prowizja za zgodę" ówczesnych władz na transakcję dotyczącą sprowadzania węgla z Rosji.

Michał Tusk oświadczył, że to "totalne bzdury", że nie poznał Marka Falenty ani Marcina W. i nigdy też nie był przesłuchiwany w tej sprawie. Wskazał też, że prokuratura protokoły z tymi zeznaniami ma "od lat".(PAP)

autor: Piotr Śmiłowicz

pś/ itm/