Stan wielu osób poszkodowanych w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji poprawia się; nie mieliśmy informacji co, do pogarszającego się stanu zdrowia poszkodowanych, wręcz przeciwnie wszystko zmierza w dobrym kierunku - powiedział wiceszef MSZ Marcin Przydacz.

Przydacz powiedział w poniedziałek w Programie Trzecim Polskiego Radia, że osoby poszkodowane w wypadku polskiego autokaru w Chorwacji czują się dobrze zaopiekowane. "Część z nich chciała wrócić do kraju, ale dlatego, że została tak zakwalifikowana przez lekarzy, inna część będzie kwalifikowana do powrotu w najbliższych godzinach czy dniach" - powiedział wiceszef MSZ.

AKTUALIZACJA W najbliższych dniach planujemy transport do Polski przynajmniej 13 pacjentów. Pierwsi pacjenci powrócą być może jutro, najdalej pojutrze - przekazał w poniedziałek rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.

Aczkolwiek - dodał - "informacja sprzed chwili, bo kontaktowałem się z ambasadą, stan wielu z nich poprawia się". "Nie mieliśmy informacji co, do pogarszającego się stanu zdrowia poszkodowanych, wręcz przeciwnie wszystko zmierza w tym dobrym kierunku" - poinformował.

Przydacz pytany był też o to, dlaczego procedura identyfikacyjna poszkodowanych trwa tak długo. "Przekazywaliśmy od samego początku, że z 44 osób 12 osób poniosło śmierć, 32 osoby są hospitalizowane i rodziny wszystkich tych osób, które są w szpitalach, które znajdują się w chorwackich szpitalach otrzymują takie informacje. Jeśli zaś chodzi o osoby, które poniosły śmierć, to konieczne jest tutaj przeprowadzenie procedury identyfikacyjnej. Nie chciałbym wchodzić tutaj w naprawdę bardzo trudne szczegóły, ale to był wypadek komunikacyjny, w którym sytuacja była bardzo trudna, więc także i identyfikacja miejscami jest bardzo trudna" - mówił wiceminister.

Według niego, "żeby móc przekazać odpowiedzialne informacje rodzinie takie co, do których mamy stuprocentową pewność musi się zakończyć procedura identyfikacyjna, która trwała wczoraj cały dzień". "I dzisiaj również wspólnie z polskimi konsulami pracują tam na miejscu prokuratorzy chorwaccy. Więc tak, jak mówię, kiedy będzie stuprocentowa pewność, to te informacje będą przekazywane" - podkreślił Przydacz.

Jak dodał, "mamy listę pasażerów, ale nie możemy wykluczyć, że ktoś w międzyczasie mógł na przykład wysiąść z jakiegoś powodu z tego autobusu, a ktoś inny wsiąść". "Nie możemy przekazać rodzinie informacji o na przykład ewentualnej śmierci takiego pielgrzyma w sytuacji, w której nie mamy co, do tego absolutnej pewności, stąd też ta procedura potrwa jeszcze. Ja mam nadzieję, że ona dzisiaj, najpóźniej jutro się zakończy" - mówił wiceminister.

Wiceszef MSZ został też zapytany, jak układa się współpraca ze stroną chorwacką, jeśli chodzi o ten wypadek. "Układa się bardzo dobrze. Jeśli chodzi o współpracę lekarzy nie ma tutaj żadnych zarzutów. Wręcz sam słyszałem od poszkodowanych, od pacjentów, że w tym takim bardzo trudnym okresie początkowych kilku godzin zostali obdarzeni naprawdę dużym wsparciem i takim powiedziałbym otwartym sercem Chorwatów. Także i na poziomie organizacyjno-politycznym te relacje układały się bardzo dobrze" - zaznaczył Przydacz.

12 osób zginęło, a 32 zostały ranne w wypadku polskiego autokaru, do którego doszło w sobotę nad ranem na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji Zagrzebia. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele, którzy pielgrzymowali do Medjugorje.

Do wypadku doszło ok. godz. 5.40 na autostradzie A4, w położonym na północ od Zagrzebia regionie varażdińskim, między miejscowościami Jarek Bisaszki i Podvorec. Jadący w kierunku Zagrzebia autobus zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - przekazała policja.

Spośród 32 osób rannych, które przewiezione zostały do pięciu chorwackich szpitali, cztery osoby powróciły w nocy z soboty na niedzielę do kraju samolotem wraz z rządową delegacją, z ministrem Adamem Niedzielskim na czele.

Jak poinformował w niedzielę po południu dr Artur Zaczyński, zastępca dyrektora ds. Medycznych Centralnego Szpitala Klinicznego MSWiA w Warszawie, cztery osoby ranne w wypadku w Chorwacji opuściły już Centralny Szpital Kliniczny MSWiA. (PAP)

autor: Edyta Roś