Sytuacja na granicy Polski z Białorusią jest zupełnie inna niż z Ukrainą. Z Białorusi w sposób sztucznie zorganizowany chcą przedostawać się migranci. Z Ukrainy przybywają uchodźcy, którzy uciekają przed okropieństwami wojny - podkreślił w poniedziałek premier Mateusz Morawiecki.

Szef rządu był pytany po spotkaniu z premierem Belgii Alexandrem De Croo, jak wyjaśnić, że z jednej strony Polska bezwarunkowo przyjmuje Ukraińców, którzy uciekają przed wojną, co budzi podziw, ale z drugiej strony, na innej jej granicy (z Białorusią-PAP) są zatrzymywani Kurdowie i Irakijczycy, którzy uciekają przed trudną sytuacją.

"(Alaksandr) Łukaszenka przygotowywał się do wojny wykonując rozkazy z Moskwy. We wrześniu, październiku i listopadzie w sposób sztuczny zwoził ludzi z Bliskiego Wschodu i udawał, że są to uchodźcy. Rozmawialiśmy z setkami takich osób, nie byli to uchodźcy. Ci ludzie byli narzędziem, instrumentem w rękach Putina. Teraz wiemy to doskonale i chyba wszyscy widzą to wyraźnie” – powiedział szef polskiego rządu.

Jak dodał, kryzys na granicy polsko-białoruskiej był preludium do wojny. "Broniliśmy naszej granicy” – podkreślił Morawiecki.

Premier akcentował, że ani Łukaszenka, ani Putin, nie mają prawa instrumentalnego wykorzystywania ludzi "do testowania odporności wschodniej flanki NATO i wschodniej flanki Unii Europejskiej".

Sytuacja na granicy Polski z Białorusią jest zupełnie inna niż z Ukrainą. "W przypadku Białorusi są migranci wykorzystani przez dyktatora jako narzędzie. W przypadku Ukrainy są uchodźcy, którzy uciekają przed okropieństwami wojny” - podkreślił premier.

Przypomniał, że do Polski przybyło z Ukrainy w poszukiwaniu schronienia już ponad 2 mln osób.