Polska wezwała 45 rosyjskich dyplomatów do opuszczenia kraju. ABW ustaliła, że zajmowali się działalnością wywiadowczą

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego sporządziła listę 45 rosyjskich dyplomatów i konsulów, których zidentyfikowała jako oficerów służb specjalnych i ich współpracowników, i poprosiła resort dyplomacji o ich wydalenie z Polski. Mają pięć dni na opuszczenie kraju. Moskwa zapowiedziała „odpowiednią reakcję”.
„Materiały ABW dowodzą, że działalność zidentyfikowanych funkcjonariuszy i współdziałających z nimi osób służy realizacji rosyjskich przedsięwzięć wywiadowczych wymierzonych w stabilność Rzeczypospolitej Polskiej i jej partnerów na arenie międzynarodowej oraz zagraża interesom i bezpieczeństwu Polski. Wśród funkcjonariuszy objętych wnioskiem znajduje się oficer służb rosyjskich, którego działalność została rozpoznana w śledztwie dotyczącym obywatela RP zatrzymanego 17 marca br. pod zarzutem szpiegostwa. Oficerowie rosyjskich służb specjalnych, wykorzystując status dyplomaty do prowadzenia działalności wywiadowczej, naruszają polskie prawo i postanowienia Konwencji Wiedeńskiej” – napisał Stanisław Żaryn, rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego. Obywatel zatrzymany 17 marca to urzędnik jednego z urzędów stanu cywilnego, który miał przekazywać dokumenty dotyczące Polaków i zamieszkałych w Warszawie cudzoziemców. Mężczyzna usłyszał zarzuty szpiegostwa i przekroczenia uprawnień. Został tymczasowo aresztowany.
Do MSZ wczoraj wezwano ambasadora Rosji Siergieja Andriejewa. Jak mówił po opuszczeniu gmachu, Warszawa najpewniej nie zgodzi się, by wydaleni dyplomaci zostali zastąpieni innymi. – Wiceminister Marcin Przydacz powiedział, że nie jest zasadna tak wielka liczba pracowników – mówił ambasador i dodał, że Rosja podejmie kroki odwetowe. – Rozumie się samo przez się, że jak zwykle odpowiemy w odpowiedni sposób – skomentowała rzeczniczka rosyjskiego MSZ Marija Zacharowa. Według danych resortu dyplomacji z 28 lutego w Polsce było akredytowanych 53 rosyjskich dyplomatów i 10 konsulów oraz 49 ich małżonków. Wydalenie 45 Rosjan oznacza znaczące zmniejszenie stanu osobowego placówek. W rządzie dyskutowano, ilu wydalić, ponieważ obawiano się, że retorsje sparaliżują działania naszych placówek w Rosji. – Premier zażądał, by to zostało zrobione i został wsparty przez ministra Kamińskiego – mówi nasz rozmówca z rządu. Jak słyszymy, nie ma mowy o wyrzuceniu Andriejewa ani zerwaniu stosunków dyplomatycznych.
– Jeśli to nie doprowadzi do zerwania stosunków, to na pewno je zamrozi. Polska nie wydaliła Rosjan od razu po rozpoczęciu operacji specjalnej w Ukrainie, ale było jasne, że takie środki są szykowane – mówi „Moskowskiemu komsomolcowi” Oleg Niemienski z Rosyjskiego Instytutu Badań Strategicznych. Pierwotnie miała to być akcja skoordynowana z innymi krajami UE. Ostatecznie jednak nie osiągnięto w tej sprawie porozumienia. Zdaniem Pawła Zalewskiego, posła Polski 2050 zasiadającego w komisji spraw zagranicznych, to silny gest wyrażający niezgodę na wrogą politykę Rosji. – Zwykle sukcesem służb nie jest wydalenie szpiega, ale nakłonienie go do współpracy. Dlatego w normalnych okolicznościach wyrzucenie szpiegów podszywających się pod dyplomatów jest w jakiejś mierze porażką państwa, które ich wyrzuca. Ale czasy nie są normalne, a wyrzucenie oficera działającego pod przykrywką daje nam praktyczny skutek w postaci zamrożenia jego źródeł informacyjnych – wskazuje poseł.
Polska jest piątym krajem UE, który zdecydował się na wydalenie dyplomatów po inwazji Rosji na Ukrainę. 18 marca taką decyzję podjęła Bułgaria, która uznała za personae non gratae 10 dyplomatów, i w skoordynowany sposób państwa bałtyckie. Litwa wezwała do wyjazdu czterech, a Estonia i Łotwa po trzech Rosjan. Władze w Rydze, Sofii i Tallinnie oskarżyły ich o działania sprzeczne z konwencją wiedeńską, przez co najczęściej rozumie się wykonywanie pracy wywiadowczej. Bardziej dobitnie skomentował sprawę szef MSZ Litwy Gabrielius Landsbergis. – Rosyjskie służby są zaangażowane w organizowanie zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości wymierzonych w ukraińskich cywilów. Nie chcemy, by przedstawiciele tych struktur chodzili po naszej ziemi i zagrażali bezpieczeństwu narodowemu Litwy – powiedział. ©℗
Po 24 lutego podobne decyzje podjęły też cztery inne państwa UE