Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska (KO) zaapelowała do rządu, by przygotował wytyczne dla lekarzy dot. przerywania ciąży, tak by nie bali się oni odpowiedzialności karnej za pomoc kobietom. Przypomniała, że minął rok od publikacji wyroku TK ws. aborcji, a rząd nie zrobił nic w tej sprawie.

Kidawie-Błońskiej na czwartkowej konferencji prasowej towarzyszyła grupa posłanek Koalicji Obywatelskiej, m.in. Monika Wielichowska, Monika Rosa, Urszula Augustyn, Katarzyna Mrzygłocka, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Izabela Leszczyna, Katarzyna Piekarska, Krystyna Skowrońska, Barbara Dolniak, Aleksandra Gajewska i Kamila Gasiuk-Pihowicz.

Wicemarszałek Sejmu przypomniała, że w czwartek mija rok od opublikowania wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który zaostrzył przepisy dotyczące przerywania ciąży. TK zakwestionował przesłankę ustawy o planowaniu rodziny, zgodnie z którą aborcja była dopuszczalna w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Po publikacji wyroku, który zapadł w październiku 2020 r., terminacja ciąży dopuszczalna jest tylko w dwóch przypadkach - gdy zagraża zdrowiu lub życiu kobiety albo, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (to przeważnie gwałt lub kazirodztwo).

Kidawa-Błońska zarzuciła rządowi brak pomocy dla kobiet, dotkniętych restrykcyjnym prawem antyaborcyjnym. "Minął rok od czasu, kiedy rząd nie zrobił nic w sprawie kobiet. Wtedy obiecano, że kobiety będą otoczone opieką, będą miały wsparcie, będą przygotowane procedury postępowania dla lekarzy. Minął rok, nie wydarzyło się nic, rząd abdykował" - oświadczyła.

Przypomniała o dramatycznych doniesieniach, które co jakiś czas pojawiają się w mediach na temat sytuacji kobiet. "Kobiety umierają, bo nie ma odpowiednich procedur, nie są do tego przygotowani lekarze, bo nie mają odpowiedniego wsparcia. A kobiety nie mają także wsparcia psychologicznego, są zostawione same sobie" - mówiła Kidawa-Błońska. Podkreśliła, że problem ten dotyczy wszystkich kobiet w Polsce. "Dotyczy naszych córek, wnuczek, dotyczy nas" - zauważyła.

Wicemarszałek Sejmu zwróciła się z apelem do rządu, aby przygotował "jasne, precyzyjne wytyczne" dla lekarzy - takie, by nie bali się odpowiedzialności karnej za pomoc kobietom. "Oczekujemy jakiegokolwiek rozwiązania. Wiem, że minister zdrowia zajmuje się pandemią, ale ta sprawa jest bardzo poważna, bo w tym systemie zdrowia, który u nas istnieje, kobiety naprawdę są zastawione same sobie" - powtórzyła posłanka.

W środę media obiegła informacja o śmierci 37-letniej Agnieszki z Częstochowy. Kobietę będącą w ciąży bliźniaczej hospitalizowano m.in. w szpitalu wojewódzkim w Częstochowie. Siostra-bliźniaczka kobiety poinformowała, że kiedy w grudniu jeden płód obumarł, mąż "błagał lekarzy, by ratowali mu żonę, nawet kosztem ciąży". "Agnieszka nosiła tydzień martwy płód. Aż obumarł drugi. Oba wydobyto po dwóch dniach od ich zgonu" – napisała siostra zmarłej na Facebooku.

Agnieszka zmarła 25 stycznia; osierociła trójkę dzieci. W oświadczeniu częstochowskiego szpitala zapewniono, że szpital podjął "wszystkie możliwe i wymagane działania, które miały na celu ratowanie życia dzieci oraz pacjentki". Dodano, że "na postępowanie lekarzy nie wpływało nic innego, poza względami medycznymi i troską o pacjentkę i jej dzieci".

To kolejna w ostatnim czasie sprawa śmierci ciężarnej kobiety w szpitalu w woj. śląskim. Głośnym echem odbiła się również badana przez prokuraturę sprawa śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny, która we wrześniu zgłosiła się do Szpitala Powiatowego w Pszczynie po tym, jak odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Kobieta zmarła w szpitalu w wyniku wstrząsu septycznego. Rodzina zmarłej stoi na stanowisku, że lekarze zbyt długo zwlekali z zakończeniem ciąży, co przyczyniło się do śmierci 30-latki. Jej śmierć wywołała w całym kraju falę protestów pod hasłem "Ani jednej więcej" przeciwko obecnie obowiązującym w Polsce przepisom dotyczącym aborcji. (PAP)

autor: Marta Rawicz