W czwartek w Brukseli odbędą się rozmowy z Komisją Europejską dotyczące ostatecznych zapisów w Krajowym Planie Odbudowy (KPO) - powiedział PAP minister funduszy i polityki regionalnej Grzegorz Puda. Dodał, że obie strony coraz mocniej zmobilizowane są do osiągnięcia kompromisu.

Minister zapowiedział, że w najbliższy czwartek razem z wiceministrem Waldemarem Budą będzie rozmawiał z przedstawicielami KE na temat ostatecznych zapisów w KPO dotyczących m.in. reformy polskiego sądownictwa, w tym Izby Dyscyplinarnej. Przypomniał, że od zgody KE zależy termin uruchomienia 13 proc. zaliczki z KPO (ok. 4,7 mld euro).

Pytany, czy kryzys na granicy polsko-białoruskiej może wpłynąć na decyzję KE, Puda powiedział, że granica wschodnia jest jednocześnie granicą UE, co powoduje, że obie strony są coraz mocniej mobilizowane do podejmowania wysiłku celem osiągnięcia kompromisu. "Osobiście uważam, że jest duża szansa na zamknięcie prowadzonych rozmów dot. KPO do końca roku" - wskazał.

Przyznał, że nie ma ze strony KE deklaracji, ale - jak mówił - "podczas rozmów, które prowadzimy, widać, że potrzeba jednoczenia się przedstawicieli UE wobec zagrożenia z zewnątrz jest coraz większa".

Pytany, czy środki z UE będą w jakieś mierze przeznaczone na zwiększenia bezpieczeństwa granic, powiedział, że w perspektywie finansowej na lata 2021-2027 przeznaczono w budżecie UE 7,37 mld euro na Fundusz Zintegrowanego Zarządzania Granicami (IBMF). Przypomniał, że w związku z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej KE zaproponowała zwiększenie tej kwoty o 25 mln euro. Z budżetu polityki spójności na lata 2021-2027 Polska ma do dyspozycji ok. 76 mld euro. Z KPO, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii COVID-19, Polska wnioskuje o 23,9 mld euro dostępnych w ramach grantów oraz o 11,5 mld euro z części pożyczkowej.

Horała: Scenariusza, w którym ich nie dostaniemy, nie ma

Wiceminister infrastruktury Marcin Horała stwierdził, że Unia Europejska jest związkiem państw opierających się na traktatach, wspólnie przyjętych zasadach. Jego zdaniem zablokowanie pieniędzy byłoby jawnym złamaniem zasad, na które wszyscy się umawiali. "Możliwe jest pewne przeciąganie w czasie, ale sam fakt, że właśnie teraz, gdy Polska fizycznie broni przed agresją UE, pomysł, żeby nadal Polskę chłostać tego rodzaju deklaracjami, to jest przejaw jakiegoś ideologicznego i politycznego szaleństwa" - ocenił.

Dopytywany, co się stanie, jeśli tych pieniędzy nie będziemy dostawali, odpowiedział: "Scenariusza, w którym ich nie dostaniemy, moim zdaniem nie ma". Jak tłumaczył wiceminister, można zwlec do końca pewnych terminów, a nie jak normalnie bywa - wypłacać np. z początku czy w trakcie trwania. "Jeszcze parę miesięcy czy kilkanaście tygodni można wypłatę środków z KPO opóźniać i później trzeba będzie je wypłacić" - zaznaczył.

Zdaniem Horały "Polska sobie poradzi", bo finanse publiczne są w bardzo dobrym stanie. "Polski obecnie zagłodzić się nie da, wytrzymamy do momentu, kiedy te środki wpłyną; nie będzie negatywnych reperkusji dla polskiej gospodarki" - powiedział.

Pytany, czy Polska w związku z kryzysem granicznym nie powinna zablokować białoruskiej granicy, wskazał, że byłaby to broń obosieczna. "To jest wybuch bomby obosiecznej, która będzie razić na obu kierunkach, w tym również bardzo mocno nas" - ocenił. Według niego zapewne jest to jedna z opcji, która leży na stole, ale "zastosowanie jej trzeba będzie bardzo dobrze przemyśleć".

Podkreślił, że dla wielu firm oznaczałoby to zerwane łańcuchy logistyczne. "W dłuższej perspektywie ryzykowalibyśmy tym, że Nowy Jedwabny Szlak i ten cały strumień towarów przeniesie (się) na inny kanał, np. na tzw. szlak północny przez Petersburg. Tego też byśmy nie chcieli" - powiedział. Dodał, że jest cały szereg innych środków, których będzie można użyć, zanim dojdzie do zablokowania białoruskiej granicy. "To bym jako jedną z ostateczności trzymał" - stwierdził wiceminister infrastruktury.