Do uzgodnień trafiły projekty rozporządzeń dotyczących wyborów. Czy PiS szykuje wcześniejszą elekcję do parlamentu? Wydaje się, że nie, choć takiego scenariusza nie można wykluczyć

Ministerstwo Finansów przygotowało pakiet rozporządzeń zwiększających limity wydatków kampanijnych we wszystkich rodzajach wyborów - parlamentarnych, prezydenckich, do Parlamentu Europejskiego oraz samorządowych. Choć w tym ostatnim wypadku tylko do rad, bo w wyborach wójtów, burmistrzów czy prezydentów miasta nie ma mechanizmu waloryzacji.
Kwoty mają być zwiększone o 11,6 proc. O tyle, zgodnie z wyliczeniami GUS dla MF, wzrósł wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych za III kw. 2021 r. w stosunku do II kw. 2018 r., kiedy ostatnio waloryzowano limity.
W przypadku wyborów sejmowych komitety mogły wydać na kampanię wyborczą maksymalnie 87 gr na każdego wyborcę. Po zmianach będzie to 97 gr. W przypadku wyborów do izby wyższej kwota ta wzrośnie z 19 do 21 gr.
W 2019 r. maksymalny limit dla komitetu, który wystawił wówczas kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych do Sejmu i Senatu, wyniósł 31,7 mln zł. Po zapowiadanej przez ministra finansów waloryzacji wyniesie 35 mln 699 tys. zł.
Jeśli chodzi o elekcję prezydenta RP, to kwota wzrośnie z 64 do 71 gr na wyborcę. O ile więc w 2020 r. limit wydatków wyniósł 19 mln 139 tys. zł, to obecnie wzrośnie on do 21 mln 480 tys. zł.
W wyborach do samorządowych rad sytuacja jest bardziej złożona, bo zależy od wielkości gminy lub rodzaju jednostki samorządu. I tak np. w wyborach do rad gmin liczących do 40 tys. mieszkańców limit wzrośnie z 1064 zł przypadających na jeden mandat radnego do 1187,42 zł. W przypadku większych gmin i stołecznych dzielnic kwota wzrośnie z 1276,80 do 1424,91 zł, w wyborach do rad powiatowych - z 2553,60 do 2849,82 zł, w miastach na prawach powiatu - z 3830,40 do 4274,73 zł i wreszcie do sejmików województw - z 6384 do 7124,54 zł.
Po waloryzacji limit dla komitetu wyborczego wzrośnie do 35,7 mln zł
O ile w większości przypadków podniesienie limitów ma konsekwencje jedynie dla kandydatów, którzy dzięki temu mogą więcej wydać na kampanię wyborczą, to w przypadku wyborów parlamentarnych dotyczy ono także budżetu. Komitety wyborcze, które przekroczą próg, a wystawieni przez które kandydaci uzyskali mandat, mogą bowiem liczyć na zwrot kosztów kampanii. Jak szacuje resort w ocenie skutków regulacji do ustawy, „można oszacować, iż w najbliższych latach wydatek z tytułu dotacji zostanie poniesiony w kwocie 142,16 mln zł” (o ok. 14,78 mln zł więcej od kwoty zaplanowanej przy okazji ostatnich wyborów parlamentarnych).
Decyzja ministra to efekt art. 327 kodeksu wyborczego, który przewiduje, że szef resortu finansów podwyższa limity w przypadku wzrostu wskaźnika inflacji o ponad 5 proc. Jest więc w tym automatyzm, choć skala podwyżki - ponad 11 proc. - pokazuje, że minister powinien był zadziałać wcześniej. - Prace nad tymi rozporządzeniami zaczęły się w okolicach wakacji, jeszcze zanim inflacja stała się medialnym tematem - przekonuje jeden z naszych rozmówców. Inny twierdzi, że podstawą do działań dla ministra finansów są wskaźniki kwartalne GUS, a nie wzrost inflacji rok do roku, o którym teraz jest głośno. - Kwoty dotyczące kampanii ostatni raz zmieniane były w czerwcu 2018 r. I tamto rozporządzenie nie było przygotowane w związku z tym, że zbliżały się wybory samorządowe, lecz dlatego, że przekroczony był wskaźnik 5 proc. w stosunku do poprzednich rozporządzeń ministra finansów - wyjaśnia.
Jednocześnie w uzasadnieniu resort finansów tłumaczy, że obecna aktualizacja wynika z konieczności zachowania co najmniej sześciomiesięcznego terminu od wejścia w życie istotnych zmian w prawie wyborczym do pierwszej czynności kalendarza wyborczego. Jednak najbliższe wybory planowane są na 2023 rok, kiedy to mielibyśmy wybierać posłów i senatorów, a równolegle samorządowców. Pytanie jednak, czy wybory do Sejmu nie odbędą się wcześniej. Politycy PiS się od tego odżegnują, ale takiego wariantu wykluczyć nie można.
- To spora podwyżka, jeśli chodzi o limity kampanijne - ocenia Beata Tokaj, była szefowa Krajowego Biura Wyborczego. - Jeśli już teraz rządzący starają się podnieść limity kwot na kampanię, to coś może być na rzeczy. Być może nie wykluczają wcześniejszych wyborów. I być może dlatego minister finansów reaguje już teraz - dodaje rozmówczyni DGP.
- Inaczej sprawę widzi obecna szefowa KBW Magdalena Pietrzak. - Jeśli jest jakiś obowiązek ustawowy, to należy go wykonać. Często zapomina się, że my mamy wybory samorządowe w toku kadencji co niedzielę, a zawsze trzeba się też liczyć z tym, że może być potrzeba zorganizowania wyborów do Senatu albo do Sejmu - wskazuje.
Na razie o wyborach nie ma mowy. Ponieważ obowiązuje stan wyjątkowy, to zgodnie z konstytucją nie można ich organizować ani w trakcie jego trwania, ani w ciągu 90 dni po jego zakończeniu. Konstytucjonalista dr hab. Ryszard Piotrowski zwraca uwagę, że chodzi tu nie tylko o samo przeprowadzenie głosowania, lecz także czynności wyborcze, takie jak np. zarządzenie wyborów.
To, co się dzieje z limitami wydatków na kampanię wyborczą, może być jaskółką innych, poważniejszych ruchów. Na przykład ustawa o płacy minimalnej przewiduje waloryzację płacy minimalnej dwa razy w roku, a nie raz, jeśli prognozowana inflacja przekroczy 5 proc. Na razie w budżecie jest zapowiedziana niższa, 3,3 proc., o której już wiadomo, że jest mocno zaniżana. Wczoraj Polski Instytut Ekonomiczny pokazał swoje szacunki inflacji i przewiduje, że w przyszłym roku wyniesie ona 5,4 proc. Jeśli więc tegoroczna inflacja będzie wyższa od oczekiwań, to w przyszłym roku czeka nas wyższa waloryzacja rent i emerytur od zakładanej w budżecie. Szacunki PIE pokazują, że być może Tadeusz Kościński będzie musiał w przyszłym roku ponownie proponować podwyżkę limitów.