W moim przekonaniu Polska nie narusza zasad praworządności; jeżeli ktokolwiek narusza prawo europejskie to naruszają je instytucje europejskie, atakując demokratycznie wybrany polski rząd - ocenił we wtorek prezydent Andrzej Duda.

Na wspólnej konferencji prasowej prezydentów Polski i Austrii padło pytanie o spór o praworządność, który Unia Europejska prowadzi z Polską.

Andrzej Duda relacjonował, że podczas spotkania z Alexandrem Van der Bellenem mówił o motywacjach dokonywania reform i zmian w polskim Sądzie Najwyższym. Przypominał, że zawetował pierwsze uchwalone w tej sprawie ustawy, a następnie przedstawił własne projekty ustaw.

"Nie miałem wątpliwości, że reformy są niezbędne, dlatego, że w polskim Sądzie Najwyższym mieliśmy przed 2015 rokiem patologie, o których wiedziało całe polskie społeczeństwo, a nagrań można było wysłuchać w internecie z rozmów pomiędzy sędziami, które ewidentnie świadczyły o istniejącym tam kumoterstwie, korupcji i załatwianiu spraw sądowych, tak zwanym ustawianiu spraw" - mówił prezydent Duda.

Wskazywał, że konsekwencje nie zostały wyciągnięte, w samym SN nie było żadnych postępowań, ani karnych, ani dyscyplinarnych. "Całkowity brak jakichkolwiek konsekwencji wobec tego" - dodał.

"To między innymi spowodowało, że polski wymiar sprawiedliwości był dramatycznie nisko oceniany przez polskie społeczeństwo. W związku z czym nie było żadnych wątpliwości, że reformy są niezbędne. Zwłaszcza, że okazało się, że w polskim SN orzekają cały czas sędziowie, którzy skazywali ludzi w czasie wojennego, jako wykonawcy komunistycznych przepisów represyjnych, uchwalanych przeciwko polskiemu społeczeństwu" - mówił Andrzej Duda.

Podkreślił, że nie miał żadnych wątpliwości, że tego typu osoby są "niegodne", aby dłużej sprawować rolę orzeczniczą. "Chcieliśmy, żeby odeszli w stan spoczynku, jak również chcieliśmy, żeby odpowiedzialność dyscyplinarna sędziów po prostu stała się realna" - dodał.

Andrzej Duda wskazywał, że reformowanie wymiaru sprawiedliwości jest sprawą wewnętrzną państwa członkowskiego, a traktaty zakazują jakiejkolwiek ingerencji w tym zakresie. "W istocie zatem to instytucje europejskie naruszają prawo traktatowe, atakując polskie władze i polskie państwo i zarzucając naruszenie zasad praworządności" - ocenił.

"W moim przekonaniu żadnego naruszenia zasad praworządności tutaj nie ma. Jeżeli ktokolwiek narusza prawo europejskie to naruszają je instytucje europejskie, atakując demokratycznie wybrany polski rząd" - stwierdził.

Prezydent zwracał też uwagę, że w 2019 r. większość parlamentarna ponownie wygrała wybory parlamentarne, a w 2020 r. on sam ponownie wygrał wybory prezydenckie. "Ocena społeczna większości demokratycznej jest jednoznaczna. "Gdybyśmy naruszali jakiekolwiek zasady, które godziłyby w interesy polskiego społeczeństwa, które ludzie odczuwaliby jako opresję, ani większość parlamentarna obecna i poprzednia, ani ja nie wygralibyśmy ponownie wyborów. Ludzie w Polsce są mądrzy i korzystają ze swojego demokratycznego prawa do głosowania, podobnie, jak w Austrii" - dodał.

Van der Bellen oświadczył, że nie chce zabierać głosu w tej kwestii. "Jeżeli przypomnimy sobie, jak wyglądała historia Polski, począwszy od lat 80. i potem cała transformacja, jeżeli o niej pomyślimy to, wydaje mi się, że rzeczywiście mogą pojawiać się pytania, które wymagają wyjaśnień" - dodał.

Prezydent Austrii podkreślił jednocześnie, że nie jest gotowy na kompromisy, jeżeli chodzi o wyroki TSUE, ponieważ trzeba je bezwzględnie uznawać i wykonywać, jeśli dotyczą one kwestii stanowiącej kompetencję UE. "Jeżeli mówimy o jakiejś materii, która nie jest uregulowana w traktatach, tylko pozostawiona jest w kompetencji państw członkowskich, to tam nie ma żadnej roli, którą mógłby odegrać TSUE" - dodał.

"Jeżeli chodzi o materię będącą w kompetencji UE, to wyroki TSUE muszą być wykonywane, bo w przeciwnym razie w ciągu kilku miesięcy można by sparaliżować rynek wewnętrzny w UE" - podkreślił Van der Bellen.