Cudzoziemcy w okolicy Usnarza Górnego są po stronie białoruskiej; dojście do nich może być niebezpieczne - mówił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, tłumacząc niedopuszczanie do nich prawników i polityków. Jego zdaniem prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka "tylko czeka", aby doprowadzić do prowokacji.

Wąsik w poniedziałek Radiu Wnet pytany był o sytuację na granicy polsko-białoruskiej, w tym w okolicy Usnarza Górnego, gdzie od kilkunastu dni po stronie białoruskiej koczuje grupa cudzoziemców, którzy chcą się dostać do Polski i deklarują chęć ubiegania się o udzielenie im ochrony międzynarodowej. Straż Graniczna i żołnierze nie dopuszczają z polskiej strony nikogo do grupy, w tym parlamentarzystów, którzy pojechali na miejsce.

Według wiceministra, w grupie cudzoziemców jest około 25 osób. "Te osoby w jakiś sposób rotują. Mało tego, strona białoruska zaopatruje je czy w wodę, czy nawet w papierosy" - powiedział. Jak podkreślił, ta grupa jest po stronie białoruskiej i jest przez służby białoruskie kontrolowana. "My nie wpuścimy tych ludzi do Polski" - dodał.

Dopytywany, dlaczego do tej grupy nie są dopuszczani polscy prawnicy czy politycy, Wąsik powtórzył, że "imigranci są po drugiej stronie granicy". "Zdajemy sobie sprawę, że po drugiej stronie jest Łukaszenko, który tylko czeka, żeby doprowadzić do pewnej prowokacji, do wydarzenia, do nagłośnienia tej sytuacji. Dojście do tych osób może być po prostu niebezpieczne" - podkreślił. Wiceszef MSWiA odniósł się też do obecności w tym miejscu mediów. Wskazał, że granicy pilnują strażnicy graniczni i żołnierze Wojska Polskiego. "To nie może być tak, że nad ich głowami stoi kamera i patrzy im na ręce. Nie może tak być. To są ludzie, którzy wykonują swoją pracę, muszą mieć zapewniony spokój" - przekonywał.

Wąsik podkreślał ponadto, że cudzoziemcy na terytorium Białorusi przebywają legalnie i otrzymali wizy. Na pytanie, skąd to wiadomo, odpowiedział pytaniem: "W jaki sposób wlecieli do Białorusi samolotami?". "Mamy takie informacje, zresztą to nie tylko nasze. Służby litewskie i łotewskie potwierdzają. To jest dokładnie to samo zjawisko na tych trzech granicach" - powiedział.

"Służby białoruskie kierują po prostu przez granicę polską, litewską czy łotewską grupy imigrantów, głównie z Iraku, ale także z innych krajów, które przylatują samolotami do Mińska, które płacą za to grube pieniądze, przyjmują taką obietnicę dostania się do UE, do Strefy Schengen" - powiedział wiceszef MSWiA.

Jak zaznaczył, jeżeli te osoby uciekają ze swojego kraju i uważają, że tam im coś grozi, to "zgodnie Konwencją Genewską w pierwszym bezpiecznym kraju powinni starać się o pomoc międzynarodową". "Białoruś - wiemy, jaka jest - natomiast Konwencję Genewską podpisała w sprawie uchodźców. Wydaje się, że tam te wszystkie sprawy normalnie powinny być załatwione. Poza tym nie godzimy się na takie postępowanie, że jedno państwo będzie destabilizowało drugie, wysyłając ludzi przez granice" - podkreślił.

Wąsik mówił, że gdy Straż Graniczna zatrzymuje osoby, które nielegalnie przekroczyły granicę, są one następnie przesłuchiwane, odwożone do zamkniętych ośrodków i tam oczekują zakończenia procedury uchodźczej.

Jak podał, dotąd ponad 2 tysiące osób próbowało granicę przekroczyć, strażnicy graniczni uniemożliwili to ok. 1,4 tys. osobom, a ok. 700 osób umieszczono w zamkniętych ośrodkach, gdzie czekają na rozpatrzenie wniosków. "Nie chce przesądzać, bo nie ja prowadzę te postępowania, ale w większości wypadków, wydaje mi się, że nie powinni uzyskać takiej ochrony, powinni być deportowani do krajów, z których pochodzą" - ocenił.