Jarosław Kaczyński, wicepremier ds. bezpieczeństwa, który co jakiś czas mówi, że za nic nie sprzedamy suwerenności, zapowiedział niedawno, że zakupimy 250 amerykańskich czołgów Abrams. Jesteśmy dopiero na początku procedury zakupowej i patrząc na harce rządzących wokół koncesji dla TVN, wcale nie jest oczywiste, że dojdzie do finalizacji tej transakcji.

Jeśli jednak tak się stanie, będzie to kolejny element uzbrojenia, który nabędziemy od Wielkiego Brata zza Atlantyku. To sprawia, że w coraz większym stopniu będziemy skazani na jego łaskę i niełaskę. Czy rządzący mają pomysł co zrobimy, jeśli wujek Sam nie pozwolić użyć broni, którą od niego kupiliśmy?
O tym, że problem nie jest wydumany, świadczy choćby ta wypowiedź prof. Huberta Królikowskiego, który z tematyką obronną w różnych obszarach państwowych i prywatnych związany jest od lat. – Na brytyjskich okrętach podwodnych, które są uzbrojone w pociski Tomahawk, pływa zawsze amerykański oficer, który ma autoryzować ich użycie – mówił DGP. Choć Amerykanie nie potwierdzają, to z bardzo dużym prawdopodobieństwem w Polsce dotyczy to m.in samolotów F-16, pocisków JASSM, które są pod nie podwieszone. W najbliższych latach nad Wisłę na pewno dotrze dywizjon artylerii dalekiego zasięgu HIMARS, system obrony przeciwlotniczej Patriot oraz samoloty piątej generacji F-35. Być może także właśnie czołgi Abrams.
Biorąc pod uwagę, że dużych zakupów uzbrojenia dokonujemy tak naprawdę tylko w jednym kraju – w Stanach Zjednoczonych – warto mieć świadomość, że tenże kraj ma stosunkowo duży wpływ na to, kiedy możemy użyć naszego uzbrojenia. Trzymając się pojęcia suwerenności m.in. do kształtowania polityki zewnętrznej – może ją znacząco ograniczyć. Zapewne podczas bardzo mało dziś prawdopodobnego konfliktu pełnoskalowego nikt nie miałby wątpliwości, czy nam pozwolić użyć kupionego już uzbrojenia. Ale już w sytuacji mniej jasnej, np. ataku hybrydowego, mogłoby dojść do powstrzymania polskiej chęci/potrzeby użycia uzbrojenia. Stany Zjednoczone nie są pod tym względem wyjątkiem, podobną politykę eksportową mogą prowadzić Rosja iChiny – wręcz dziwne byłoby, gdyby tak nie robiły. Choćby po to, by zabezpieczyć się przed wykorzystaniem broni przeciw państwu, które ją produkuje. Jako importer Polska nie jest wwyjątkowej sytuacji, podobnie potraktowane mogą być wszystkie państwa, które kupują duże systemy uzbrojenia.
Jednak warto, by wpływ, nawet sojuszników, w pewnym stopniu limitować; warto posiadać suwerenność ograniczoną wjak najmniejszym zakresie. Pierwszy sposób, by to osiągnąć, to po prostu dywersyfikacja dostawców – można kupować nowoczesne systemy uzbrojenia wróżnych krajach (Zachodu), nie tylko wUSA. Drugi to dopuszczenie wwiększym stopniu udziału polskiego przemysłu do tego nowoczesnego sprzętu. Oczywiście wwypadku takich produktów jak choćby samoloty F-35 jest to obecnie nierealne, ale już wnp. wprzypadku artylerii dalekiego zasięgu jak najbardziej. Niestety nie korzystamy zżadnej ztych opcji.