Okupacja i Powstanie Warszawskie zebrały straszliwe żniwo, niewiele było rodzin, których nie dotknęła śmierć najbliższych. Cudem ocalone zdjęcie, list, pukiel włosów, biało-czerwona opaska, niedoczytana książka. W wielu domach pamiątki po bohaterach czasu wojny i Powstania są otaczane kultem przekazywanym następnym pokoleniom

JANUSZ SZCZEPAŃSKI urodził się w sierpniu 1941 r. Jego osiemnastoletni brat Ziutek wręcz oszalał na jego punkcie. Ale w pamięci Janusza niewiele pozostało wspomnień ze wspólnych chwil. Nie miał jeszcze dwóch lat, kiedy Ziutek zniknął z jego życia. Z Rzeszowa, gdzie wojenne losy rzuciły rodzinę, wyjechał do rodzinnej Warszawy. Rodzice o starszym synu mówili dużo i ciepło, ale bez szczegółów – był żołnierzem, zginął w Powstaniu, pisał wiersze. W mieszkaniu na honorowym miejscu zawsze wisiał jego portret z wierszem „Dziś idę walczyć mamo”.
Janusz należał do harcerstwa, śpiewał z kolegami „Pałacyk Michla”, nie wiedząc, że autorem tekstu był jego brat. Dopiero po latach zrozumiał, że rodzice ukrywali historię Ziutka w trosce o młodszego syna. Po wojnie Józef Szczepański był na czarnej liście zakazanej poezji, za rozpowszechnianie jego wierszy, a szczególnie antyradzieckiej „Czerwonej zarazy”, groziły ciężkie konsekwencje.
Mimo to już wtedy rodzina, przyjaciele i wielbiciele jego poezji, wbrew ówczesnej polityce zapomnienia, kultywowali pamięć o młodym poecie-powstańcu. Największą wytrwałością i niezłomnością w przekazywaniu wiedzy o Ziutku i jego poezji wykazywała się matka, Matylda Szczepańska. Kiedy zmarła, rolę tę przejął młodszy brat. – Janusz Szczepański, w poszukiwaniu wiedzy o Ziutku przeglądał archiwa, docierał do ludzi, którzy kiedykolwiek go spotkali. Do dziś chętnie przyjmuje zaproszenia od szkół, grup historycznych, bywa wszędzie tam, gdzie może opowiadać o Powstaniu Warszawskim i o „Ziutku”.
ROZALIA KĄCKA, matka pięciorga dzieci, czuła się szczęśliwa – jej rodzina ocalała, chociaż wszyscy byli zaangażowani w konspirację, a synowie walczyli w Powstaniu Warszawskim. Późną jesienią wszyscy wrócili do domu na Okęciu. Koniec wojny był coraz bliższy, nic nie wskazywało, że najgorsze dopiero przed nimi.
Środowy wieczór, 6 grudnia 1944 r., rodzina, jak zawsze, spędziła na wspólnej lekturze. Maria, jedyna córka Kąckich, czytała „Śpiewy historyczne”, na 35. stronie zagięła róg kartki. Następnego wieczoru miała czytać dalej… Ale ten róg pozostał na zawsze zagięty, był symbolem ostatniego szczęśliwego wieczoru, kiedy jeszcze wszyscy byli razem.
Książka „Śpiewy historyczne” i odręcznie spisana opowieść Marii Kąckiej-Protaziuk
7 grudnia o czwartej nad ranem pod dom Kąckich podjechała niemiecka „buda” z uzbrojonymi żandarmami. Łomotem do drzwi zbudzili śpiących mieszkańców. Zatrzymali trzech najstarszych synów. Na miejscu zostali przesłuchani. Bici i kopani nie wydali nikogo. Niemcy jednak, na skutek czyjeś zdrady, byli doskonale poinformowani, wiedzieli gdzie po Powstaniu została ukryta broń. Odkopaną załadowali na samochód, zabrali też braci: Antoniego, Mariana i Józefa Kąckich.
Zrozpaczona rodzina wiedziała, kto zdradził. Próbowała szukać ratunku dla chłopaków. Bezskutecznie, dwa dni później wszyscy trzej zostali rozstrzelani w lasach sękocińskich.
Ich siostra Maria nie mogła pogodzić się ze śmiercią braci, ból dodawał jej siły do działania. Początkowo walczyła o pamięć dla nich, z czasem również kolegów z 7. pułku piechoty AK „Garluch”. Zebrała imponujących rozmiarów archiwum, w którym znajdują się dokumenty, listy, zdjęcia, rękopisy, książki… Wśród nich te najbardziej emocjonalne dotyczące nieżyjących braci. Maria Kącka-Protazik zmarła w 2018 r., jej dzieło kontynuuje wnuczka Ewa Protaziuk-Suska. – Jak sięgam pamięcią, Babcia opowiadała mi o Powstaniu, pokazywała zdjęcia, zabierała na spotkania z Powstańcami. Przekazała mi najpiękniejsze wartości i ideały, wymagała, żebym ich przestrzegała – nigdy nie było taryfy ulgowej. Swoim życiem zobowiązała nas, najbliższą rodzinę, do kontynuowania jej dzieła. Dołożę wszelkich starań, by przekazać to moim dzieciom” – opowiada.
BOHDAN KOKOSIŃSKI, ps. Matros, razem ze swoim bratem Zdzisławem walczyli w Powstaniu Warszawskim w Batalionie „Zośka”. Ich drogi rozeszły się na Starówce. W czasie ewakuacji kanałami stracili ze sobą kontakt. Zdzisław bezskutecznie próbował odnaleźć brata. Po zakończeniu wojny zarówno on, jak i rodzina szukali informacji na jego temat, nie chcieli uwierzyć, że nie przeżył. Prawda okazała się tragiczna – „Matros” zginął 3 września na ulicy Siennej.
Pamięć o poległym kultywują jego cioteczny brat Andrzej Sikorski i jego żona Świetlana. – Nigdy nie poznałem Bohdana, zginął przed moimi narodzinami. Opowiadała mi o nim moja mama Władysława, która była najmłodszą siostrą jego tragicznie zmarłej matki Stanisławy, śmiertelnie rażonej piorunem w 1934 r. Bohdan i jego brat byli świadkami tego zdarzenia. Osieroconych chłopców wychowywał ich ojciec, ale cała rodzina go w tym wspierała. Moja mama bardzo kochała swoją siostrę i tę miłość później przelała na jej synów. Bohdan był jej tak bliski jak własny syn, dlatego pragnęła, żebym poznał jego historię i przekazał swoim dzieciom, żeby pamięć o nim była wieczna – opowiada Andrzej Sikorski.
Portrety rodzinnych bohaterów w domu państwa Sikorskich
Po „Matrosie” pozostały zdjęcia, zeszyt z konspiracyjnych kompletów, dokumenty – w tym zaświadczenie o jego śmierci podpisane przez por. Jana Rodowicza, ps. Anoda, i pułk. Jana Mazurkiewicza, „Radosława”. Na ścianie wśród rodzinnych pamiątek wiszą dwa portrety z przypiętymi do nich Krzyżami Walecznych… Bohdana Szarskiego, wuja Świetlany Sikorskiej – miał 20 lat, gdy zginął w 1920 r. pod Lidą. Obok niego portret Bohdana Kokocińskiego, który poległ w Powstaniu Warszawskim, również mając 20 lat.
„Pamięć Jego żyć musi wiecznie w całym naszym rodzie. On teraz jest tym bohaterem naszym rodowym po tamtych, co wisieli w ramach w naszym salonie” – to słowa Zofii Wernic napisane do męża na wieść o śmierci syna Zbyszka, konspiratora i żołnierza podziemia, który nie doczekał otwartej walki, bo został aresztowany i zamordowany przez Niemców w lipcu 1944 r. Mogłyby się pod nimi podpisać rodziny wielu Powstańców.
Zdjęcia z prywatnego archiwum autorki