W ostatnich kilkunastu miesiącach doszło w Polsce do kilku dewastacji na cmentarzach żydowskich. W najgłośniejszych we Wrocławiu i w Bielsku Białej sprawcami okazali się być kilkunastoletni chuligani, którzy bezmyślnie zniszczyli po kilkadziesiąt nagrobków.

Informacje o ich działaniu pojawiły się w mediach w wielu krajach i słusznie zbulwersowały wielu ludzi. W tym samym czasie kilka tysięcy wolontariuszy w Polsce uczestniczyło w pracach porządkowych na ponad 70 cmentarzach żydowskich. Ich praca nie jest jednak tak głośna.
Cmentarze żydowskie w Polsce były niszczone przez Niemców podczas II wojny światowej. Na terenach okupowanych niszczyli nagrobki, wykorzystując je do budowy dróg i brukowania placów. Po wojnie cmentarze te nie były przez nas, Polaków, traktowane jako własne. W najlepszym wypadku – pozbawione opieki – zarastały i niszczały. Często jednak te, które nie zostały zniszczone wcześniej, były rozkradane, a nawet urzędowo likwidowane przez władze komunistyczne. Tak jak cmentarze niemieckie czy polskie na terenie dzisiejszej Białorusi czy Ukrainie. Taka była polityka ówczesnych komunistycznych władz w naszej części Europy. Cmentarze stały się ostatnimi ofiarami II wojny światowej. Zmiany granic i deportacje ludności spowodowały, że utraciły one swoich naturalnych opiekunów. Cmentarze żydowskie natomiast pozostają w cieniu Zagłady. Ich tragiczne losy świetnie opisuje w wydanej w 2020 r. książce „Zagłada cmentarzy żydowskich” Krzysztof Bielawski. Na udokumentowanie zniszczeń na cmentarzach trzeba było czekać 30 lat od zakończenia PRL.
Sytuacja diametralnie zmieniła się po 1989 r., ale wolnej Polski nie doczekało ponad 400 z 1200 cmentarzy żydowskich istniejących przed wojną w dzisiejszych granicach naszego kraju. Na wielu z zachowanych 800 cmentarzy nie ma nagrobków. 80 lat po wojnie mieszkańcy niektórych miejscowości często nie wiedzą, że w ich mieście jest taki cmentarz, zwłaszcza jeśli został trwale przekształcony. Po 1989 r. zaczęły powracać nagrobki znajdowane podczas remontów dróg, placów, a nawet prywatnych posesji. Zniszczone cmentarze tam, gdzie to było możliwe, zaczęły być odnawiane i porządkowane, często przy udziale potomków dawnych mieszkańców, a także gmin żydowskich.
Różny stosunek do cmentarzy w judaizmie i chrześcijaństwie jest źródłem nieporozumień. W obu kulturach zwłokom ludzkim należy się szacunek, ale likwidacja cmentarza chrześcijańskiego nie budzi tak dużych kontrowersji. Nie bulwersuje praktyka likwidacji nieopłacanych grobów na obiektach komunalnych już w 20 lat po śmierci. W judaizmie cmentarz jest miejscem świętym. Zwłoki w oczekiwaniu na nadejście Mesjasza są nienaruszalne. Na cmentarzu może już nie być nagrobków, ale pozostaje on cmentarzem, nawet jeśli został przekształcony w park czy zabudowany. Dlatego tak wielu Żydów bulwersuje fakt trwałego przekształcenia na terenie Polski tak wielu nekropolii. Nas z kolei bulwersuje, że cmentarze żydowskie są tak zaniedbane.
Po 1989 r. został popełniony zasadniczy błąd. Naiwnością ówczesnych polskich władz, jak również środowisk żydowskich w Polsce, była wiara, że społeczność, która liczy obecnie 2500 osób, będzie w stanie utrzymać 1200 cmentarzy. A takie założenie przyjęto i do większości cmentarzy gminy żydowskie zgłosiły roszczenia. Obecnie większość tych nekropolii należy do gmin i organizacji żydowskich bądź jest w trakcie restytucji. Niektóre gminy radzą sobie dobrze, inne gorzej, ale w zasadzie stan większości cmentarzy w Polsce jest zły. Nic dziwnego. Na jeden przypada dwóch członków gmin, wliczając w to seniorów i dzieci. To nie mogło się udać.
Można to było rozwiązać inaczej. W Czechach i na Litwie w latach 90. XX w. załatwiono sprawę systemowo i własność oraz odpowiedzialność za stan cmentarzy przekazano samorządom. Niewielkie liczebnie gminy sprawują tam wyłącznie nadzór religijny. Nie ma natomiast problemu z zaniedbanymi cmentarzami, które straszą swoim stanem mieszkańców i turystów. Z drugiej strony w Polsce po 1989 r. nastawienie do cmentarzy żydowskich zaczęło się zmieniać. Zaczynamy traktować je jako własne. W ostatnich latach z inicjatywy generalnej konserwator zabytków Magdaleny Gawin powstał ogólnopolski projekt oznaczania cmentarzy żydowskich, a Narodowy Instytut Dziedzictwa ustalił lokalizację niemalże wszystkich 1200 nekropolii, które znajdują albo znajdowały się na terenie dzisiejszej Polski. Zgodnie z wytycznymi generalnej konserwator zabytków konserwatorzy wojewódzcy wpisują je do rejestru zabytków, czasem jako zabytki archeologiczne, co trwale zabezpiecza je przed zniszczeniem.
W ostatnich pięciu latach Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wydało na ochronę dziedzictwa żydowskiego, ale także na upamiętnienia, instytucje muzealne, muzea martyrologiczne, filmy, książki i festiwale poświęcone kulturze żydowskiej ponad 350 mln zł. W 2017 r. niemalże jedno głośnie polski parlament przekazał Fundacji Dziedzictwa Kulturowego 100 mln zł na fundusz wieczysty. Zyski z inwestycji prowadzonych przez fundusz finansują prace renowacyjne na jednym z największych cmentarzy żydowskich w Europie, położonym przy ul. Okopowej w Warszawie. Podczas debaty w Sejmie minister kultury Piotr Gliński mówił o nim jako o 33 hektarach polskiego dziedzictwa narodowego.
Od tego czasu na ponad 100 cmentarzach w Polsce odbyły się wolontariackie akcje ich porządkowania. Tylko w 2021 r. było ich prawie 100 na przeszło 60 cmentarzach i w zasadzie nie ma tygodnia, aby gdzieś w Polsce ochotnicy nie porządkowali jakiejś nekropolii. Oczywiście społeczna opieka nie obejmuje i nie obejmie wszystkich, z czego zdają sobie sprawę niektórzy samorządowcy. Starostwo w Tarnowskich Górach przejęło od gminy żydowskiej w Katowicach cmentarz na własność, by móc utrzymać go w należytym stanie. W tym samym celu burmistrz Głogówka zawarł z Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego umowę o użyczeniu cmentarza, a burmistrzowie Pszczyny i Jędrzejowa sami wzięli udział w ochotniczym porządkowaniu takich obiektów w swoich miastach. Podobnych przykładów jest więcej. Kilka tygodni temu rada miasta Ostrów Mazowiecka jednogłośnie przyjęła uchwałę o potrzebie uregulowania stanu własnościowego cmentarza, na którym od czasów PRL funkcjonuje targowisko. Radni opowiedzieli się za jego przeniesieniem i godnym upamiętnieniem miejsca spoczynku. Sprawa jest jednak skomplikowana, bo jakiekolwiek działanie na tym terenie blokuje do dziś nierozpatrzony wniosek restytucyjny złożony w 2003 r. Jest jednak wola znalezienia rozwiązania.
W Polsce w dalszym ciągu mierzymy się ze skutkami II wojny światowej i PRL. Często jest to bardzo skomplikowane, niemniej coraz więcej Polaków czuje się odpowiedzialnych za dziedzictwo żydowskie w naszym kraju. Tego jednak nie pokażą główne serwisy informacyjne ani portale internetowe, nie usłyszymy o tym w wypowiedziach niektórych izraelskich i polskich polityków. Kilku gówniarzy, którzy dokonają dewastacji na cmentarzu, czy idiota, który napisze antysemicki tekst na ścianie, są głośniejsi, niż praca tysięcy ludzi. Zło sprzedaje się lepiej.